[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy rozpoczęto przygotowania, zaczęli zgłaszać się chętni lub rezygno-wać z wyprawy.Zgłosiły się jak zwykle niespokojne duchy: Zpiew Ognia, Trey-van i Hydona (którzy skoczyliby w ogień za możliwość zobaczenia wieży Urtha,a raczej jej resztek), An desha.Było kilka niespodzianek Elspeth i MrocznyWiatr zostali, ponieważ mieli zamiar podtrzymywać osłony nad valdemarskimkamieniem-sercem.Zgłosił się Srebrny Lis, twierdząc, że przyda się ktoś z pod-stawami wiedzy uzdrowicielskiej.Zgłosił się również Florian ( za Valdemar ).Jechał oczywiście Zaprzysiężony szaman Shin a in, Lo isha przecież była tojego ojczyzna.Magowie Białych Wiatrów stwierdzili, że nie potrafią tu pomóc.Altra jechał.Jechał również Karal, choć nie był magiem.Nalegali na to zarówno Altra, jaki An desha, mimo że nie miał pojęcia, do czego może się im przydać.Na wszelki wypadek powiedział Altra tajemniczo.Karal miał tylko nadzieję, że ów wszelki wypadek nie będzie pociągał za sobąsytuacji podobnej do tej na granicy Iftelu.Stanie się kanałem dla nieznanej mo-cy zaczynającej się tuż za magicznymi barierami cokolwiek robiłby kanał zaliczał to do najgorszych osobistych doświadczeń w swym życiu.Naprawdę niemiał ochoty go powtarzać.An desha twierdził, że chciał obecności Karala tylko jako bufora pomiędzysobą a Zpiewem Ognia.To było łatwiejsze.Karal chciał zostać z Natoli i poczucie obowiązku walczyło w nim z życze-niami.Jeśli Altra życzył sobie, żeby pojechał, zapewne miał powody związanez obowiązkami Karala jako kapłana.Ale Natoli również go potrzebowała.W końcu to Natoli rozwiązała jego dylemat.243Poszedł ją odwiedzić do kolegium uzdrowicieli i opisał przygotowania do po-dróży do ruin wieży.Słuchała z zainteresowaniem, trzymając obandażowaną rękęw łupkach blisko ciała. Chciałabym z wami pojechać powiedziała z żalem. Chociaż zapewnenie widziałabym nic z tego, co się zdarzy.Pomyśl, jak stara jest ta wieża! Ile moż-na się dowiedzieć z inskrypcji, jeśli jakieś są! A jeżeli zachowały się w niej książ-ki kto wie, na jakie szlaki mogłyby nas skierować! westchnęła i spojrzałaz żalem na bandaże wciąż pokrywające jej rany. Ale cóż, nie mogę.Będzieciejechać szybko, żeby na czas przedostać się przez Równiny i nie możecie brać zesobą nikogo, kto zwalniałby tempo podróży. Co masz na myśli, mówiąc będziecie ? zapytał Karal. Nikt nierozkazał mi jechać. Nikt ci nie rozkazał, ale chyba mówiłeś, że An desha Altra chcieliby, żebyśpojechał odparła ze zdziwieniem. Mogą sobie chcieć odrzekł z uporem. Tym razem nam inne zdanie.Mam dość podejmowania za mnie decyzji.Zmarszczyła się. Jedziesz z magami na Równiny czy nie? zapytała ostro. Jeśli niejedziesz dlatego, że nie chcesz, to inna sprawa, ale lepiej nie rezygnuj z mojegopowodu!Jej stanowczy ton i iskry gniewu w oczach nieco go zmieszały. Dlaczego nie? zapytał. Ponieważ nie zgadzam się, dlatego! zawołała. Jeśli Altra chce, że-byś pojechał, czy nie jest twoim obowiązkiem pojechać? Nie będziesz zaniedby-wał swoich obowiązków tylko dlatego, żeby dotrzymywać mi towarzystwa! Nieoczekuję od ciebie takiego zachowania i nie chcę go, a ty też nie oczekuj czegośpodobnego ode mnie.Jej gwałtowność odebrała mu na chwilę głos.Natoli mówiła dalej. Moim zadaniem jest odkrywanie nowych faktów i nowych sposobów dzia-łania, a czasami jest to niebezpieczne ciągnęła nieco spokojniej. Zobacz, cosię stało z kotłem.Mogłam zginąć! Wiem. odrzekł tępo. Więc? patrzyła na niego z wyzwaniem w oczach. Czy prosiłbyś mnieo wybór pomiędzy tobą a moja pracą? Gdybym to zrobił, straciłbym ją uświadomił sobie. Ma prawo do wła-snego życia i pracy.Nie wolno mi wymagać od niej rezygnacji z czegokolwiek. Nie odrzekł cicho
[ Pobierz całość w formacie PDF ]