[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez moment nie byÅ‚am pewna, czy tosen, czy jakiÅ› okrutny miraż, ale już w nastÄ™pnej chwili siedzia-Å‚am i jadÅ‚am.ByÅ‚o to jedzenie, jakie zwykle przyrzÄ…dzajÄ… bab-cie, takie, które ma napeÅ‚nić żoÅ‚Ä…dek robotnika kopiÄ…cego rowyalbo pomocnika na farmie.JadÅ‚am herbatniki, sos, zielonÄ… fa-solkÄ™ z pÅ‚atkami migdałów, pieczone udko kurczaka.ByÅ‚y teżwielki kocioÅ‚ gorÄ…cej kawy i caÅ‚y stół deserów.Gdy mój wzrok wróciÅ‚ do normy i znów mogÅ‚am mówić,dowiedziaÅ‚am siÄ™, że trafiliÅ›my na obchody stulecia KoÅ›cio-Å‚a metodystów w Essex.W Essex nie byÅ‚o zbyt wielu mÅ‚odych50 · 51rodzin, a KoÅ›ciół byÅ‚ episkopalny.Wszyscy w suterenie dobrzesiÄ™ znali, a wiÄ™kszość byÅ‚a ze sobÄ… w jakiÅ› sposób spokrewnio-na.PoznaÅ‚am tego wieczoru wiele osób, które pózniej staÅ‚y siÄ™ważne w naszym życiu.Mężczyzna, który znalazÅ‚ nas na Å‚awce,nazywaÅ‚ siÄ™ Wayne Bailey.W kilka lat pózniej jego żona DonnazrobiÅ‚a na drutach różowy sweterek z biaÅ‚ymi lamówkami i takÄ…samÄ… czapeczkÄ™ dla naszej malutkiej córeczki.Drobna, pomar-szczona kobieta, obok której siedzieliÅ›my, to byÅ‚a Pearl Kelly.PowiedziaÅ‚a nam tego wieczoru, że uwielbia jezdzić na rowerzei że do czasu gdy przekroczyÅ‚a dziewięćdziesiÄ…tkÄ™ i nie byÅ‚a jużw stanie przeÅ‚ożyć nogi przez ramÄ™, jezdziÅ‚a z domu na przystaÅ„promu, żeby dla rozrywki przepÅ‚ynąć na drugÄ… stronÄ™ jeziora.W trzy lata pózniej doiÅ‚am krowÄ™, gdy synowa Pearl przyniosÅ‚ami wiadomość o jej Å›mierci.Pearl przez caÅ‚e życie mieszkaÅ‚a nafarmie niedaleko od nas.Jej stragan warzywny wciąż tam stoi,pokryty Å‚uszczÄ…cÄ… siÄ™ farbÄ…, z pochylonym do ziemi sÅ‚upem.Tego wieczoru wróciliÅ›my na farmÄ™ nakarmieni i rozgrzani,dosÅ‚ownie i w przenoÅ›ni, niosÄ…c ze sobÄ… kawaÅ‚ki ciasta zawiniÄ™-te w serwetki.Nie przywykÅ‚am do takiej zwykÅ‚ej, codziennejżyczliwoÅ›ci i nie przypuszczaÅ‚am, że podobne spoÅ‚ecznoÅ›ci ist-niejÄ… jeszcze w kraju, gdzie technologia, mobilność i praca izo-lujÄ… ludzi od siebie.Tutaj sÄ…siad troszczyÅ‚ siÄ™ o sÄ…siada i każdyczuÅ‚ siÄ™ odpowiedzialny za dobre samopoczucie innych.ZnówwróciÅ‚o do mnie rzewne wrażenie bezpieczeÅ„stwa, którego do-Å›wiadczyÅ‚am po raz pierwszy na widok pól Marka peÅ‚nych je-dzenia.ByÅ‚o to ckliwe, ale zupeÅ‚nie pozbawione ironii uczucie.JakaÅ› szczÄ…tkowa część mojego umysÅ‚u próbowaÅ‚a przeciwkoniemu protestować, ale szybko siÄ™ poddaÅ‚a.NastÄ™pnego ranka wyruszyliÅ›my w zimnÄ… mżawkÄ™ uzbrojeniw znaleziony w stodole szpadel.Dla kogoÅ›, kto przywykÅ‚ dożycia w mieszkaniu o powierzchni dwudziestu oÅ›miu metrówkwadratowych, z widokiem ograniczonym do szerokoÅ›ci alei,i dla kogo najwiÄ™kszÄ… jednostkÄ… miary przestrzeni byÅ‚ kwartaÅ‚budynków, dwieÅ›cie hektarów to niewyobrażalny ogrom, niezwykÅ‚a farma, lecz caÅ‚e lenno, niemal samodzielne paÅ„stwo.Namapie Larsa posiadÅ‚ość miaÅ‚a ksztaÅ‚t wielkiego kwadratu o bokupółtora kilometra, ograniczonego czterema drogami.Tu i ów-dzie z tego kwadratu poodcinane byÅ‚y fragmenty w miejscach,gdzie przez lata sprzedano wydzielone pola i dziaÅ‚ki.Gdy tak szliÅ›my, popadÅ‚am w ponury nastrój.PróbowaÅ‚amzrzucić to na pogodÄ™ i na fakt, że nie piÅ‚am jeszcze tego dniakawy, ale prawda byÅ‚a taka, że narobiÅ‚am sobie nadziei, a farma,w mdÅ‚ym porannym Å›wietle, bardzo mnie rozczarowaÅ‚a.ZupeÅ‚-nie nie przypominaÅ‚a tej, którÄ… wyobrażaÅ‚am sobie wczeÅ›niej.Tamta miaÅ‚a leżeć na wzgórzach, poÅ›ród szachownicy pól, i miećdobrze utrzymane budynki.Nie powinna być nawet w przybli-żeniu tak wielka ani poÅ‚ożona na takim odludziu, a już na pew-no nie miaÅ‚a być bagnista.Najpierw ruszyliÅ›my na północ.Nasze stopy zostawiaÅ‚y mo-kre Å›lady w nasiÄ…kniÄ™tej wodÄ… ziemi.PrzeszliÅ›my górÄ… przezchwiejny pÅ‚ot, przedarliÅ›my siÄ™ przez gÄ™ste zaroÅ›la i znalezliÅ›mysiÄ™ na dwudziestohektarowej Å‚Ä…ce, którÄ… skoszono poprzednie-go wieczoru.Przez podeszwy butów czuÅ‚am szorstkie Å›cierni-sko.Mark wbiÅ‚ szpadel w ziemiÄ™.Pod warstwÄ… bÅ‚ota znajdowaÅ‚asiÄ™ czysta glina.WiedziaÅ‚am dość, by rozumieć, że to niedobrze.W mokrym roku korzenie zgnijÄ…, a w suchym glina popÄ™kai stwardnieje na cement.Pod ciężarem maszyn taka gleba sta-nie siÄ™ jeszcze bardziej zbita i pozbawiona tlenu.Nastrój MarkaopadÅ‚, podobnie jak mój.TÄ… samÄ… drogÄ… wróciliÅ›my do dwóch najwiÄ™kszych budynków.ByÅ‚y ogromne, zbudowane z czerwonej cegÅ‚y, z przepaÅ›cistymisÄ…siekami w Å›rodku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]