[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeczytałem te twojeksiążki i wygląda na to, że naprawdę w wielu rzeczach mógł-bym cię wyręczyć.SRTina zastanawiała się, czy skorzystanie z jego propozycjinie byłoby błędem.Russell długo już tu nie zabawi, a wie-działa, jak łatwo przyzwyczaić się do tego, że można się kimśwyręczyć.Oczywiście stale korzystała z pomocy Jake'a i Ru-by.Gdyby nie oni, to Tim musiałby się już znalezć w zakła-dzie.- Nie jestem pewna, czy zdajesz sobie sprawę z tego, naczym naprawdę polega ten poranny rytuał - powiedziała.-Tatuś miewa napady oślego uporu i to wszystko potrafi sięprzeciągać w nieskończoność.Czasami wścieka się, że to niejest jego ubranie i chce się dowiedzieć, do kogo ono należy.Nie wyobrażasz sobie nawet, co mu potrafi przyjść do głowy.- Pozwól mi spróbować.Z początku możesz mnie trochępoinstruować, a jeśli się okaże, że nie daję sobie rady, totrudno.Właściwie bardzo by to było dobrze, pomyślała.Ubiera-nie ojca stanowiło dla niej jedną z najbardziej znienawidzo-nych czynności - i to nie z powodu trudności z tym związa-nych, lecz z przyczyny, o której wspomniał Russell: rzeczy-wiście mogło to być dla Tima upokarzające.- Dobrze - zgodziła się.- Bardzo ci dziękuję.Russell błysnął zębami.Znowu ten sam rozbrajającyuśmiech, pomyślała.Wysączył szklankę do dna i wstał.- Lepiej wezmę się do jakiejś roboty.No to na razie.Dokolacji.- Na razie.Do zobaczenia.Tina nie ruszyła się od stołu jeszcze przez kilkanaścieminut po jego wyjściu.Tim nadal spał.Z uwagą wsłuchiwałasię w każdy odgłos dochodzący z salonu.Miała już zakodo-wane wzory dzwięków, jakie wydawał ojciec - podobnie jakmatka, która zna dzwięki wydawane przez dziecko - i ze stałąSRczujnością reagowała na wszelkie zmieniające się ich odcie-nie.Ponieważ Ruby robiła dzisiaj cotygodniowe zakupyw mieście, w domu było nadzwyczaj cicho.Korzystając z te-go, Tina próbowała przemyśleć sobie pewne sprawy.To popołudnie należało potraktować jako jeszcze jednodoświadczenie.Wyciągnąć z niego należyte wnioski.Oczywi-ste jest, że nie może liczyć na jakąkolwiek pomoc ze stronyBecci.Nie ma mowy o tym, by mogła gdzieś wyjechać nadzień czy dwa i pozostawić w domu siostrę.Bardzo miło zestrony Russella, że zaproponował jej pomoc, ale to jest prze-cież tylko chwilowe.Nie ma się co oszukiwać: może liczyćtylko na Jake'a, Ruby i siebie samą.I to się nie zmieni.Niebędzie więcej prosiła Becci o to, by odwiedziła ojca.Jeśli jejsiostra zjawi się tu z własnej inicjatywy - to świetnie.Tinawątpiła jednak, by miało się to zdarzyć.A jeśli chodzi o Russella, to przyjmie wszelką oferowanąprzez niego pomoc, ale o nic sama nie będzie go prosić.Szczerze wątpiła, czy zdaje on sobie sprawę z tego, jak nie-wdzięcznym zajęciem jest opiekowanie się Timem i jak łatwoprzy tym doznać rozmaitych emocjonalnych urazów.Zdarza-ły się dni, kiedy naprawdę trudno go było lubić.Udawało jejsię zachować właściwy stosunek do niego tylko dlatego, żeprzed jego chorobą ich wzajemne relacje oparte były na bli-skości i miłości.Ktoś obcy bardzo szybko może rzucić ręcz-nik na ring.Russell nie ma pojęcia, w co się pakuje.Byłaraczej pewna, że za dzień lub dwa wycofa swoją ofertę.Okazało się jednak, że Russell cudownie daje sobie radęz Timem.Nikt nie był tym bardziej zdumiony niż on sam.Pędząc samotne życie przez kilka ładnych lat, nie mając niko-go - prócz własnej skromnej osoby - kim musiałby się opie-SRkować, nie przypuszczał, że będzie w tym tak dobry.Pier-wszego ranka, gdy miał pomagać Timowi ubierać się, opadłygo wątpliwości, czy sobie poradzi, ale wszystko poszło nad-spodziewanie łatwo.Tim był zadowolony, że mówi do niegomężczyzna i niezwykle dobrze reagował na wszystko, coRussell robił albo prosił, by zrobił on sam.Russell odkrył, że ma dla tego człowieka jakieś niewy-czerpane pokłady cierpliwości.Nic nie było dla niego trudne.Nie denerwowało go, gdy Tim pytał po raz piętnasty czydwudziesty, jaki jest dzień tygodnia.Myślał wtedy wyłącznieo tym, jaki niepokój musi wywoływać taki brak rozeznaniaw czasie.Nie pozwalał sobie na reagowanie rozdrażnieniemwtedy, gdy Tim stawał się zupełnie nieznośny.Słowem, od-krył - co nie przestawało go zdumiewać - że posiada instynkturodzonego opiekuna.Przyglądając się temu z boku, Tina doświadczała bardzoniejednoznacznych uczuć: była zdumiona, zachwycona.a także zazdrosna.Były to dla niej tak nowe doznania, żezupełnie nie wiedziała, jak sobie z nimi radzić.Bo o cóżw końcu jej chodziło? O to, że Tim tak świetnie dogadywał sięz Russellem, czy też o to, że temu ostatniemu zabiegi opie-kuńcze zdawały się przychodzić bez żadnego wysiłku? Onasama tak długo i mozolnie nad tym pracowała, zmuszona byłazwracać się po rady do wszelkich możliwych autorytetów,uczęszczać na spotkania grupy wsparcia, a i tak robiła masębłędów.Russellowi natomiast udało się nawiązać doskonałykontakt z Timem dosłownie z chwilą, gdy przestąpił próg je-go pokoju.Jemu łatwiej być miłym, cierpliwym i ugrzecznionym -powtarzała sobie rozgoryczona.On nie musi opłakiwać tego,że coś w relacjach z tym człowiekiem zostało mu zabraneSRi nigdy już nie będzie takie same.A poza tym ma świadomość,że nie będzie musiał się nim zajmować przez następne dzie-sięć czy piętnaście lat.Od żalu, że w jakimś sensie została usunięta w cień, Tinabardzo szybko przeszła do marzeń, by Russell nigdy stąd niewyjechał.Przez chwilę zastanawiała się nawet, czy nie popro-sić go o to, żeby został trochę dłużej.Przypomniała sobiejednak, z jakim entuzjazmem opowiadał o tym swoim zielo-nym raju na zachodnim wybrzeżu.Jej problem nie był w koń-cu jego problemem, a i tak zrobił już dla niej więcej, niż miałaprawo oczekiwać od kogoś obcego.Chętnie skorzysta z jegopomocy, dopóki będzie mógł ją oferować, a potem jakoś pora-dzi sobie sama, jak dawniej.Dręczyła ją jednak jeszcze jedna sprawa.Jak zareagujeTim na wyjazd Russella? Ten przystojny kierowca ze swymujmującym uśmiechem stał się główną atrakcją dla jej ojca.Tim raz na dwa razy nie pamiętał jego imienia - podobnie jakimienia swej córki - ale zawsze rozpoznawał głos Russellai słysząc go, natychmiast się ożywiał.Po raz pierwszy zadowolona była z tego, iż potencjał pa-mięciowy Tima jest tak bardzo ograniczony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]