[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otworzywszy je i stwierdziwszy, że stoi na skraju przepaści obok domuRolfe'a, wybucha śmiechem.- No, niektóre rzeczy są naprawdę łatwe.Modli się o to, żeby Rolfe był w domu.Widok porsche w garażu podnosi go na duchu.Gdzie podziewał się Rolfe? Mają tyle spraw do omówienia.Pamiętając, jak ostatnim razem naszedł Rolfe'a i Roxanne w bardzo intymnymmomencie, postanawia zniknąć i pojawić się w kuchni, z której spiralne schody prowadzą dogabinetu.Z dołu dochodzi głos Rolfe'a.- Och, moja droga, jaka jesteś piękna - mówi Rolfe.Wspaniale.Po prostu wspaniale.Devon wzdycha.Znów wybrałem nieodpowiednią,chwilę.Rolfe i Roxanne znowu się obściskują.Jednak zerknąwszy nad poręczą do pokoju na dole, na kanapie obok Rolfe'a nie widzitajemniczej złotookiej Roxanne, ale.Morganę.Devon odskakuje i zakrywa sobie dłonią usta, powstrzymując krzyk.Morgana - w ramionach Rolfe'a!Devon ma ochotę skoczyć na dół i rąbnąć Rolfe a w brzuch.Ogarnia go taki gniew itaka zazdrość, że nie przejąłby się Isobel Apostatą, nawet gdyby w tym momencie pojawiłasię w Kruczym Dworze i otworzyła Otchłań.Morgana powiedziała, że mnie kocha! A terazjest z nim! Dlatego zachowywała dystans! I to tym zajmował się Rolfe!Byli ze sobą!Inna część jego umysłu usiłuje znalezć w tym jakiś sens.Coś tu jest nie tak, myśliDevon.Coś tu jest bardzo nie w porządku.- Devonie!Podskakuje.Głos Alexandra odzywa się w jego myślach:- Pomóż mi, Devonie!Słyszy chłopca tak wyraznie, jakby mały był w sąsiednim pokoju.Jednak Devon wie,że Alexander jest w Kruczym Dworze.I grozi mu jakieś niebezpieczeństwo.- Devonie!!!Chłopiec przenosi się do przedpokoju Kruczego Dworu.Cecily właśnie kieruje się kuschodom, obładowana paczkami ze sklepów.Nagłe pojawienie się Devona przyjmujekrzykiem przerażenia.- Musisz z tym skończyć, Devonie! - Woła.- O mało nie umarłam ze strachu!- Chodzmy do pokoju Alexandra.Coś jest nie tak!Wyraznie wyczuwa niepokój w jego głosie.Stawia paczki na podłodze, po czymszybko podąża za Devonem na schody i po podeście do korytarza na piętrze.- Alexandrze! - Woła Devon.- Gdzie jesteś?Otwiera na oścież drzwi do pokoju chłopca.W środku jest cicho.Pusto.- Alexandrze?Cecily rozgląda się.- Nie ma go tu.- Musimy przeszukać dom.Dziewczyna spogląda na niego z zatroskaną miną.- Co się tu stało? Powiedz mi, Devonie.- Nie mam pojęcia.Wiem tylko, że grozi mu jakieś niebezpieczeństwo.Słyszałem, jakwołał.Nagle przerywa mu jakiś szmer dolatujący spod łóżka Alexandra.Koce zwisające zboku unoszą się i opadają, jakby coś było pod łóżkiem.Cecily mocno ściska rękę Devona.Ten prawą dłonią chwyta koce.- Uważaj! - Szepcze Cecily.Devon szarpnięciem ściąga koce.Spod łóżka wychodzi ogromny skunks, z wysokopodniesionym czarno-białym ogonem.9.NapaśćCecily krzyczy:- Załatw go, Devonie! Zanim nas opryska!Devon stoi jak skamieniały, gapiąc się na zwierzę.- Co z tobą? - Wrzeszczy Cecily - Zaczaruj go, niech zniknie albo co!- Ja.Ja nie mogę tego zrobić.Ona mocno ściska jego ramię.- Dlaczego nie? - Cedzi przez zaciśnięte zęby.- Ponieważ.- Devon przełyka ślinę.- Ponieważ myślę, że to Alexander.Dziewczyna patrzy na niego tak, jakby miała go za kompletnego świra.Potem znówspogląda na skunksa, który teraz zapamiętale obwąchuje brudne ciuchy Alexandra, leżące napodłodze.Podnosi na pysku gatki.- Alexandrze? - Pyta cicho Cecily.Skunks nie zwraca na nią uwagi, obwąchując biurko Alexandra.- Jak to możliwe? - Pyta Cecily Devona.- I skąd wiesz? Jesteś pewien?Devonowi kręci się w głowie.Tak, potwierdza Głos.Zaufaj swojemu instynktowi.- Jestem pewien - mówi do dziewczyny.- Jak to się stało? Kto mu to zrobił? I dlaczego?Devon waha się.- Co.Co do tego nie mam pewności.Cecily spogląda na niego szeroko otwartymi, przestraszonymi oczami.- Ale będziesz umiał przemienić go z powrotem, prawda?Devon przełyka ślinę.- Mam nadzieję.Na razie musimy zamknąć skunksa w jakimś bezpiecznym miejscu.Cecily kuca i wabi zwierzę.- Muszę przyznać - mówi, powstrzymując śmiech - że on naprawdę jest trochępodobny do tego małego potwora.Devon rozgląda się po pokoju.- Do czego go wsadzić?- W piwnicy mamy klatkę dla psa.Kiedyś miałam foksteriera, ale mama kazała mi gooddać.Narzekała, że wciąż szczeka po nocach i nie daje jej spać.- Cecily marszczy brwi.-Jakbyśmy nie mieli tu stada duchów, które robią dokładnie to samo.- Macie tu szczekające duchy?Dziewczyna uśmiecha się krzywo.- Jak mam ci uwierzyć, że ten skunks to mój mały kuzyn, jeśli zaczynasz stroić sobieżarty?- Przepraszam.- Devon uśmiecha się.- Przynieś mi tę klatkę.Tak naprawdę Devon żartem próbował zagłuszyć rosnące przerażenie.Po odejściuCecily spogląda na skunksa, który wciąż buszuje w porozrzucanych rzeczach Alexandra.Morgana nazwała go małym skunksem.Groziła mu.A Alexander powiedział, że rzuciła naniego urok.- Nie - mówi Devon, nie chcąc wierzyć w to, co nagle przyszło mu do głowy.-Morgana nie ma magicznych umiejętności.Nie zrobiłaby niczego złego.Zamyka oczy i Morgana znów go całuje, przychodzi do niego nocą, mówi mu, że gokocha.- Jest klatka - oznajmia Cecily, gwałtownie przywracając go do rzeczywistości.- W porządku - mówi Devon, biorąc się w garść.- Wsadz go do niej.Ona cofa się.- Dlaczego ja?- To twój kuzyn.Cecily marszczy brwi.- Jeśli mnie opryska, kolego, będziesz miał kłopoty.Lepiej, żebyś znał jakieś zaklęciena usuwanie smrodu skunksa.Jednak opasłe zwierzątko posłusznie wchodzi do klatki, kiedy Cecily otwiera drzwi,stuka w nie palcami i woła:- Chodz, Alexandrze! Tutaj, ty mały skunksie! - Zamyka drzwiczki za zwierzęciem,patrzy na Devona i uśmiecha się.- Po raz pierwszy nazwałam Alexandra skunksem i nieodegrał się na mnie za to.Dokładnie w tym momencie skunks puszcza strumień cieczy.Z krzykiem wybiegają z pokoju.Cecily pędzi wziąć kąpiel w zupie pomidorowej, co wtakich przypadkach podobno jest jedynym lekarstwem.Devon uniknął bezpośredniegotrafienia, więc po zmianie ubrania powinien poczuć się lepiej.Jednak wcale tak nie jest.Morgana.Co się dzieje z ludzmi w tym domu? Czy za tym wszystkim stoi Isobel Apostata?Devon nie chce pogodzić się z taką ewentualnością, szczególnie teraz, kiedy jego małyprzyjaciel został zamieniony w skunksa i zamknięty w klatce.Najgorsza jednak jestświadomość tego, że Morgana jest z Rolfe em, a nie z nim.Dzień mija cicho i spokojnie.Devon podejrzewa, że to cisza przed burzą.Edwarda ipani Crandall nie było w domu przez cały ranek i po południu nadal ich nie ma.Devon siedzisam w bibliotece, czytając oficjalne kroniki rodu Muirów w nadziei znalezienia czegoś, comogłoby pomóc Alexandrowi.Już kilkakrotnie je wertował i ponownie okazują się onebezużyteczne.Ta sama stara historia o tym, jak Horatio Muir zbudował ten dom w 1902 rokui jak dziwili się mieszkańcy miasteczka, kiedy zagniezdziły się tutaj kruki.Ani słowa oApostatach, Otchłaniach czy przeciwzaklęciach.Devon z trzaskiem zamyka książkę.Oczywiście próbował siłą woli zamienić skunksa z powrotem w Alexandra, ale niezdołał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]