[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie chce przyznać, że ci faceci są bez wyjątku znako-micie przygotowani do objęcia wysokich stanowisk, na jakieich się powołuje.34 Przynajmniej wydają się znakomicie przygotowani do no-wych stanowisk w momencie awansu.Zdarzają się sporadycznepomyłki, przewidywania zawodzą, dany człowiek okazuje sięnieprzydatny  męczy się, jego wola słabnie, ugina się podciężarem nowych obowiązków w biurze lub nowych kłopotóww domu i nie pracuje, jak przewidywano  są to wypadkipomniejszych potknięć Wydziału Personalnego.W rezultaciemamy nowy przypadek rozstroju nerwowego albo też któryśz dyrektorów (przedmiot zawiści rywali i podwładnych) rezyg-nuje (nie afiszując się swoją hańbą) ze stanowiska i przechodzido innego przedsiębiorstwa lub zdejmuje się go z zajmowanegostanowiska, aby umożliwić awans innemu, czy też idzie wcześ-niej na emeryturę albo pakuje sobie kulę w łeb.Obserwujemyu nas wszystkie te etapy: ludzie dostają rozstroju nerwowego,zostają odsunięci od żłobu, rezygnują z posady albo idą naemeryturę, w końcu pakują sobie kulę w łeb, choć tak od rękinie umiałbym wymienić nikogo, kto by zdołał przejść przezten cały cykl porażek.A koncern wychodzi cało z każdegonieszczęścia.Więc gdy nasi szefowie ciężko pracują i wierzą w koncern,Green zamartwia się i usiłuje zachować wiarę w siebie.Kap-ryśnie durzy się w Mildred, młodej rozwódce zatrudnionejw jego dziale przy koordynacji produkcji; często nagle siar-czyście całuje ją w usta w windzie czy w swoim gabinecie,zawsze jednak robi przy tym jakąś sarkastyczną uwagę, abywywołać wrażenie, że pocałunek ten nic nie znaczy, i jak misię zdaje, pozwala sobie na to tylko przy świadkach.Kiedyindziej potrafi nie zwracać na nią żadnej uwagi lub zranić ją iponiżyć okrutnie bez najmniejszej prowokacji złośliwą uwagą0 jej pracy czy bałaganie na biurku.Ona oczywiście uwielbiago za to wszystko i panicznie się go boi.Chciałby chyba, abywszyscy odnosili się do niego z uwielbieniem i panicznymstrachem.Myślę, że jest równie wielkim tchórzem jak ja, a przecież onjeden ma w naszym koncernie dość odwagi, aby być grubiański.Zazdroszczę mu tego, bo ja jestem miły i uważający wobecwielu ludzi, których nie cierpię (jestem miły i uważający niemalwobec wszystkich prócz byłych kochanek i własnej rodziny),dowcipkuję z komiwojażerami, którzy okropnie mnie męczą1 zawracają głowę gwałtownymi i sprzecznymi żądaniami; upijam się z facetami, którzy nudzą mnie i irytują, chodzę na ichrozwiązłe przyjęcia, na których zabawiają się z sekretarkami,35 kelnerkami, sprzedawczyniami sklepowymi, cudzymi żonami,pielęgniarkami, modelkami z prowincji czy stewardesami z po-mniejszych linii krajowych; mam dwóch urzędników i urzęd-niczkę, których chciałbym zwolnić, są dni, kiedy chciałbym sięich pozbyć z miejsca, staram się jednak nie okazać swych uczuć izapewne nigdy nie zdobędę się na to, aby któreś z nichwyrzucić, tylko będę się modlił w duchu, aby sobie sami poszli;cieszę się, że nasza dostająca obłędu maszynistka Martha niepracuje u mnie, bo wiem, że nie odważyłbym się nic przed-sięwziąć, zanim dziewczyna dostałaby ataku szału; raz czy dwana miesiąc jadam lunch z facetem z Wydziału Towarowego,któremu życzę z całego serca nagłej śmierci.(Raz w rokuzapraszam go na kolację, zawsze w dużym gronie, on zaś coroku na wiosnę zaprasza mnie z moją rodziną na lunch naswoim przeklętym jachcie.) Znam wielu ludzi, których chciał-bym traktować grubiańsko, brak mi jednak siły charakteru.Natomiast Green słynie z tego, że niczego nie owija w baweł-nę i jest nieuprzejmy (podejrzewam, że robi to po to, aby mócbyć nieuprzejmym).Woli wywrzeć złe wrażenie, niż nie wy-wrzeć żadnego.Bardzo się stara być szorstki wobec facetówzajmujących równorzędne z nim i niższe stanowiska.Wywołujenapięcie, strach i niepewność w instytucji, która ceni harmonię,boi się kłótni, ukrywa porażki i maskuje konflikty oraz osobisteanimozje.Green jest agresywny, lecz ma się na baczności.Napada na ludzi i lituje się nad sobą.Nasi pracownicy, na przykład, usilnie starają się rozładowy-wać nieporozumienia (zachęca się nas, abyśmy przez osiemgodzin dziennie krążyli koło siebie jak samooliwiące się łożyskakulkowe, abyśmy, broń Boże, nie zgrzytnęli i nie zadrapalinikogo), unikają otwartych kłótni.Prowadzenie wojen pod-jazdowych z wrogiem uchodzi za znacznie lepsze maniery niżwystąpienie z czymś, co mogłoby wyglądać na otwartą skargę.(Ukrytej napaści można się wyprzeć, wyłgać, pomniejszyć jejznaczenie, natomiast otwarta kłótnia odbywa się wobec świad-ków, wymaga zajęcia stanowiska w sytuacji nieznośnej.) Panująwięc u nas serdeczne stosunki, zwracamy się do siebie poimieniu, zwłaszcza do takich, których nie cierpimy (im bardziejkogoś nie lubimy, tym serdeczniejsi jesteśmy dla delikwenta),pracownicy, którzy nie znają naszych rodzin lub poznali jetylko przelotnie, dopytują się o zdrowie naszych żon i dziecibardzo serdecznie, nazywając je po imieniu.Prawo do tejudanej miłej zażyłości nie przysługuje niższym szczeblom: sek-36I retarkom, maszynistkom, chłopcom roznoszącym pocztę,a w hierarchii dyrektorskiej wolno z niego korzystać tylkow stosunku do postawionych od nas o dwa stopnie wyżej.Jamogę zwracać się do Greena per Jack, do Kagle'a per Andy,nawet do Barona per Art, ale do stojących wyżej od Baronanie zwróciłbym się inaczej niż per panie taki a taki.Byłoby tonie tylko niebezpieczne, lecz i chamskie, a ja nie potrafię sięzdecydować na chamstwo (wobec nikogo prócz mojej rodziny),choćby nic mi nie groziło.Nawet Jane z Działu Graficznegozwraca się do mnie z szacunkiem per panie Slocum, kiedy sięspotykamy (czasem wywołuję ją przez telefon, kiedy jestemw szczególnie frywolnym nastroju), i flirtujemy na korytarzuod podwórza, a przecież słownie zaszliśmy już dość daleko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl