[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Guillaume leżał na swoim materacu, z twarzą schowaną pod ramieniem, od-wrócony do ściany, tyłem do całego świata. Tato? Jego córeczka poklepała go po ramieniu. Tato, proszę, niepłacz już.Jej delikatny dotyk był jak cierń w jego ranie. Nie płaczę zachrypiał i podniósł głowę, żeby pokazać jej suche, aleczerwone oczy.Nie miał już łez. Posłuchaj, kochanie, zostaw mnie samego.Idz, poszukaj matki.Dziecko przygryzło dolną, różową wargę. Bridget mnie po ciebie przysłała, tato.Chce z tobą rozmawiać. Małacały czas poklepywała go po ramieniu.Jęknąwszy Guillaume usiadł i potarł dłońmi zarośniętą twarz.Czuł sięstrasznie.Rany, jakie odniósł w spotkaniu na barbakanie bolały, ale goiły się do-brze.Był to ból do zniesienia.To wewnętrzny chaos sprawiał cierpienie, któregoniemógł stłumić winem.Sama myśl o kubku pełnym chłodnej, czerwonej truci-zny, sprawiała że zaczynał się pocić i miał mdłości.Sancha przysiadła na jego materacu, patrząc na niego z pełną niepokoju ado-racją w dużych, brązowych oczach.Z zaufaniem oparła głowę na jego muskular-nym ramieniu.Zdradził to zaufanie pijąc i nie zachowując ostrożności, a terazwróg mógł dosięgnąć katapultą każdej części Montsegur.Objął córkę i przyci-LRTsnął ją do piersi.Musiał być jakiś sposób, żeby wydostać stamtąd ją i Constanzę.Nie ośmielał się myśleć, że mógł spowodować również ich śmierć.Bridget czekała na niego w małej izbie, gdzie przygotowywała i przecho-wywała lecznicze zioła i korzenie.Magda, Claire i Chre tien de Beziers czekalitam razem z nią. Czy wezwaliście mnie tutaj na sąd? spytał Guillaume agresywnym to-nem. Myślę, że sam już siebie osądziłeś. Upływające lata nadały pewnemugłosowi Chretiena nieco drżące brzmienie. Więc czego chcecie? Twojej pomocy odparła Bridget.Guillaume uniósł brwi wysoko, aż zetknęły się z opadającymi mu na czołowłosami. Chcecie mojej pomocy? spytał z niedowierzaniem. Po tym, co stałosię na wschodnim barbakanie? Spojrzał na swoją matkę, a ona obdarzyła gospojrzeniem tak pełnym współczucia i smutku, że nie był w stanie tego znieść. Może właśnie dlatego, że tak się stało powiedziała Bridget. Nic nie będziesz uważał już za pewnik.Tak bardzo cierpisz, że jeśli nieodkupisz swoich czynów, zniszczysz sam siebie. Jakaż to hojna oferta, spokój umysłu i wasze odpuszczenie! prychnąłGuillaume i odwrócił się, ale nie wyszedł.Azy, o których myślał, że wszystkiejuż wypłakał, zapiekły go pod powiekami.Zacisnął palce na nosie i zacisnąłoczy, ale wiedział, że oddech go zdradza. Co chcecie, żebym zrobił? spytałzduszonym głosem, nie odwracając się.Chretien odchrząknął. Czy wiedziałeś, że twój ojciec planował opuścić Montsegur? Nie głos Guillaume a opadł do szeptu. Nie, nie wiedziałem.Nic minie powiedział, ale nigdy tego nie robił.Nie ufał mi.Miał mnie za niestałego,omamionego trunkiem młodzika.I udowodniłem, że miał rację, prawda? Ostatnie słowa zakończyły się szlochem.LRT Przestań! Magda podeszła do niego i wciągnęła go głębiej do pokoju. To, że pozostał z nami w Montsegur, było jego wyborem.Mógł odejść jużdawno temu i nikt by go nie zatrzymywał.Nie mógł ci powiedzieć, bo przysię-gał, że nikomu tego nie zdradzi.Guillaume potrząsnął głową i otarł oczy ręką, ale nic więcej nie mówił, a je-go ciało stało się nieco mniej zesztywniałe. Miał przemycić mnie na zewnątrz i zabrać na spotkanie z Dominikiem kontynuowała. Gdyby były kłopoty, twój ojciec i Luke de Beziers mieli sięnimi zająć, dając nam czas na ucieczkę.Zaplanowaliśmy wszystko, drogi uciecz-ki, wszystko. Dominic? Oczy Guillaume a stały się nagle większe niż oczy jego có-reczki.Spojrzał na Magdę. Chodzi ci o mojego przyrodniego brata? Dominic?Dominic jest tutaj?Skinęła głową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]