[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscy zgromadzili się, by słuchać i patrzeć. Rory powiada, że było tak zaczął O Flaherty.Starszych fascynował jegokwiecisty sposób mówienia, ale dzieci niecierpliwił.Dla nich więc opowiadałprostszymi zwrotami. Pewnego razu jeden szlachcic zostawił swój dwór pod opi eką służby i wyje-chał do Dublina.A było to zimą.I którejś nocy, gdy służące leżały już w łóż-kach, słuchając świstu lodowatego wiatru w kominie, usłyszały jakieś hałasy nadole.Trzasnęły kuchenne drzwi.Potem zabrzęczały garnki i patelnie, i miski.Coto znaczy? Służące przelękły się okropnie.Następnej nocy słychać było takiesame straszne hałasy.I znowu następnej.Aż pewnego bardzo zimnego wieczoru mały chłopak, który czyścił buty, wsu-nął się w zakątek szerokiego komina i tam zasnął.Służące poszły na górę spać,zapomniawszy o nim.Jakoś trochę pózniej ile czasu minęło, nie umiem wampowiedzieć drzwi od kuchni się otworzyły.Hałas obudził chłopca.I oto zo-baczył wchodzącego do kuchni dużego osła.Mały czyścibut chciał krzyknąć, aletak był wystraszony, że nie potrafił głosu dobyć.A Kłapouch usiadł przed ko-minkiem, podniósł jedno kopyto przed swój długi nos i ziewnął potężnie.Najmłodsze dzieci zachichotały, patrząc, jak na płaszczyznie skały pojawia sięziewający osioł, nakreślony zamaszystymi machnięciami węgla. Kłapouch nie widział chłopca ciągnął Luke. A po chwili rozejrzał się dookoła, podrapał za uchem i westchnął.Dołożyłdrewien na kominku, przyniósł kubeł wody i nalał do dużego kociołka nadogniem.Opowiadaniu towarzyszyły szeptem wygłaszane uwagi dzieciarni:LRT Kuśtykał na trzech nogach, a w czwartej niósł kubeł.to ci dopiero!Kiedy woda się zagotowała, Kłapouch przyniósł z kredensu wszystkie talerze ipółmiski, i łyżki, umył je starannie i powycierał.Odłożył wszystko z powrotemna półki, ale jeszcze mu było mało, więc pozamiatał całą kuchnię i sień przedkuchnią.W końcu przegrzebał ogień i poszedł sobie.Czyścibut popędził na górę, obudził służące i opowiedział im, co widział.Jużsię zrobił świt, wszyscy powstawali i wiele było dziwowania się opowieścichłopca.Cały ranek gadano o tym.Aż nagle pomywaczka rzuciła robotę izawołała: Do licha! Jeśli Kłapouch zmywa i sprząta, kiedy my śpimy, to po comamy teraz harować i za niego robić?Dafne zaprotestowała: Ale to nie była jego robota! To była robota pomywaczki! Jednakże nie miałoby sensu tłumaczył Megaw robić to, co Kłapouchzrobiłby i tak drugi raz, no nie?Pat gładziła główkę małego Williama, który usnął na jej kolanach. %7ładnego talerza ani garnka, ani półmiska nie pozmywały służące tego wie-czoru ciągnął Luke. Miotłą podłogi nie dotknęły.A jednak następnegoranka wszystko było tak czyste i jasne, jak niebo nad nami dzisiejszego słonecz-nego dzionka.I tak się powtarzało przez kilka następnych nocy.Aż wreszciechłopiec stajenny, który miał się za specjalistę od czworonogów, zaofiarował sięże zostanie w kuchni na noc i pogada z Kłapouchem.Szepty: Och! Ja bym się bał! , Strachajło! Ja bym się nie bał! Stajenny miał porządnego stracha, kiedy około północy drzwi kuchni sięotworzyły i Kłapouch wtarabanił się do środka.Ale wziął na odwagę i zagadnął: Jeśli wolno, tobym zapytał, kto jesteś i czemuś tak łaskaw, że co wieczór wyrę-czasz dziewczęta służebne w robocie? A proszę bardzo , rzecze Kłapouch. Powiem ci z chęcią.Przed wielu, wielu laty byłem służącym w tym dworze inajleniwszym nicponiem, jaki nosił kubrak i wylizywał talerze.Więc gdy nade-LRTszła moja godzina i powędrowałem na tamten świat, święty Piotr wysłał mnie zakarę tutaj, kazał nosić uszy i kopyta i co noc sprzątać.A kiedy skończę robotę,muszę z powrotem wychodzić na dwór, na zimno i wiatr.To jest najgorsze: staćz głową zwieszoną między nogami w te lodowate zimowe noce. Stajenny od-rzekł: Bardzo mi cię żal!Kevin, który kochał zwierzęta, przywtórzył cichutko: Mnie go też żal! Czy nie moglibyśmy ci jakoś dopomóc? zapytał stajenny. Skoro pytasz,to ci powiem rzekł Kłapouch
[ Pobierz całość w formacie PDF ]