[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szczerość w jego spojrzeniu była wręcz bolesna.Ale zdaje się nie był stały w uczuciach.List zawierał niewiele - zaledwie kilka nieporadnie napisanychzdań, pasujących do tego dość prostego człowieka, który podczas pobytu w naszym domu tak łapczywiewpychał chleb i mięso do ust, że chyba wędrowały prosto do potężnego brzucha, a po każdym popisie iściegargantuicznego folgowania sobie w jedzeniu bekał cichutko, osłaniając usta.Mistrz Hans pisał:Wielmożna Pani Meg!Proszę wybaczyć, iż nie piszę po angielsku.Zapomniałem wiele słów.Po francusku łatwiej.MistrzErazm prosi, by pogratulować narodzin syna i spytać o zdrowie Wasze i Męża.Mistrzowi Erazmowi podobałsię obraz Rodziny.Napisał o tym do Waszego Ojca.Ja próbuję przyzwyczaić się na nowo do Bazylei i do swo-ich.To teraz protestanckie miasto! Niebawem znów będę malował Mistrza Erazma.Napiszcie do mnie, proszę.Przekażę mu wieści od Was.Zamyśliłam się.Wspomniałam chaos, jaki miał w swoich rzeczach - obrazy przemieszane ze szkicami irysunkami pierwszych pomysłów - jego bezpośrednią serdeczność, z jaką odnosił się do ludzi, których polubił,a także (nie bez silnego zażenowania) incydent w ogrodzie, kiedy broniłam się przed jego pocałunkami.Schowałam list do kieszeni fartucha, zastanawiając się, czy odpisać.W końcu lubiłam mistrza Hansa, i tobardzo.Ale czy rzeczywiście zrozumiałby moje położenie i mógłby mi pomóc? Idealizowanie jego osoby napodstawie wspomnień było dziecinne i niemądre.Zdecydowałam, że nie odpiszę.Sama musiałam znalezć dlasiebie drogę wybawienia.Wybawienie znalazłam dzięki sekretom, i to moim własnym, a nie cudzym.W ten sposób usiłowałamsię bronić przeciwko temu, czego jeszcze mogłam dowiedzieć się o najbliższych mi ludziach.Zima przeszła wwiosnę, lato w zimę, a ja prowadziłam podwójne życie.Pierwszym aktem buntu była ponowna wyprawa dodomu Davy'ego na modlitewne spotkanie ludzi prześladowanych za czytanie Pisma Zwiętego.Okazało się to dziecinnie łatwe.Johnowi wyraznie ulżyło, gdy znów zaczęłam witać go w progu zuśmiechem i pytać o pracę, nie wracając do niedawno ujawnionych rewelacji.A ojciec się cieszył, że nie byłojuż więcej takich scen, jak z powodu egzekucji Hittona.Jednak ta pozorna uległość miała swoją cenę.Unikałam wizyt w Chelsea, chyba że zjeżdżała się cała rodzina, a rozmowy z ojcem ograniczałam do relacji zRLTpostępów ciemnowłosego, rumianego Tommy'ego, który zaczynał chodzić i mówić.Ojciec też zachowywałdystans; nie obejmował mnie i nie całował, a w jego oczach pojawiła się chłodna czujność.Jakbyśmy stąpali polodzie, sprytnie omijając trafiające się to tu, to tam szczeliny i pęknięcia i poruszając się wyłącznie po bez-piecznym gruncie.Nikt nie zadawał kłopotliwych pytań.W niektóre popołudnia zostawiałam Tommy'ego na godzinę ze służącą i wychodziłam z domu.UDavy'ego słuchałam czytań z Pisma Zwiętego, a potem wyznań ludzi; i widziałam ich szczere łzy radości.Samanie zabierałam głosu.Davy nie komentował mojej obecności, ale widziałam z pełnego zadowolenia błysku wjego oczach, że dla niego jest to rodzaj sekretnego tryumfu.Ojciec zapewne uznałby wizyty u Davy'ego za odwet z mojej strony (może tak było, choć raczej wyra-żałam w ten sposób protest przeciwko jego okrucieństwu).John stwierdziłby, że jestem niewybaczalnie lekko-myślna.Sama czułam się winna, ryzykując tak wiele, skoro miałam małe dziecko, dla którego powinnam żyć.Ale było to silniejsze ode mnie.Z jednej strony bardzo pragnęłam modlić się razem z tymi biedakami.Chciałam słyszeć, że najważniej-sze w życiu to wiara, nadzieja i miłość.Chciałam wzbudzić w sobie szczery żal za grzechy i uwierzyć, że naszaniewielka kongregacja - a nie możni dostojnicy Kościoła - jest prawdziwym Ciałem Chrystusowym na ziemi.Wychodziłam stamtąd podniesiona na duchu i wewnętrznie oczyszczona: słaba ludzka istota kochana przez do-brego Boga.Ale z drugiej strony nie przestałam chodzić na mszę - choć tak dobrze znane od dzieciństwa dzwięcznałacina i uroczysta powaga śpiewu gregoriańskiego teraz wydawały się zbrukane okrucieństwem - gdyż wśródprostych ludzi u Davy'ego nie umiałam odnalezć mego Boga.Gromy ciskane przez Lutra nie przekonywałymnie bardziej niż nienawiść ojca do heretyków.W potajemnych spotkaniach pociągały mnie przede wszystkimszczerość i prostota wiary tych kobiet, garbarzy, farbiarzy i tkaczy, narażających się na niebezpieczeństwo wposzukiwaniu prawdy.Chciałam wierzyć, że ich żarliwy bunt przeciwko temu, co uważali za odwieczne kłam-stwa Kościoła, podobny był do tego, który sama przeżywałam, kiedy odkryłam kłamstwa moich bliskich; choćoczywiście były to dwie różne sprawy.Zdawać by się też mogło, że sam Pan Bóg zesłał mi kolejny sekret.Pewnego razu, gdy wychodziłam odDavy'ego, ktoś delikatnie pociągnął mnie za suknię.Nie zdążyłam się odwrócić, gdy usłyszałam cichy kobiecygłos powtarzający słowa Davy'ego, jakby to był tajny kod wiążący nas ze sobą:- Bóg jest jak miłość albo jak wiatr, wymykający się naszemu poznaniu i zrozumieniu, nieskończonyna tyle, by Go chwalić na nieskończenie wiele sposobów, i tak miłosierny, że nie zważa, czy ludzie modlą siędo niego w kościele czy na łące, po łacinie, angielsku czy grecku, płacząc czy się śmiejąc".Była to matka tamtego zakatowanego nieszczęśnika.Nie znałam jej imienia.Bolała jeszcze nad stratą,to rzecz pewna, ale oczy odzyskały żywość i bystrość, które kiedyś musiały dodawać jej sporo wdzięku.- Od dawna chcę was o coś zapytać.Czemu tu, pani, przychodzicie? - rzekła wprost, jakbyśmy byłydawnymi znajomymi, lecz nieco ściszonym głosem.- Wiem, kim jesteście.Więc co was tutaj sprowadza? - Poczym, bojąc się, że odbiorę to jak powątpiewanie w moje uczciwe zamiary i poczuję się urażona, dodała śpiesz-nie: - Nie to mam na myśli.Nie mówię wcale, że nas szpiegujecie.Rękę wsunęła lekko pod moje ramię.RLT- Wiem, że macie szlachetne serce - ciągnęła.- Pewnie są jakieś powody, dla których tu przychodzicie.Ale że mam dorosłe dzieci.- Przez jej twarz przemknął cień, zapewne na wspomnienie Marka.Uśmiechnęłasię jednak, nie po to przecież tu przyszła, by o nim rozmawiać.-.to wiem, jak szalone pomysły potrafią imprzyjść do głowy i ile czasem potrafią zadać sobie trudu, byle tylko zrobić na przekór rodzicom.Patrząc nawas, zastanawiam się, czy nie jest tak i w waszym przypadku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]