[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tańczyli taniec za tańcem, roześmiani, rozgadani, zanurzeni we własnymświecie.Ukrywała jednak przed nim swoje myśli i była pewna, że onstrzegł przed nią swoich.Pragnęła jedynie być w jego ramionach, czućrytm muzyki, ciepło i zapach jego ciała.Obok niej był mężczyzna, zktórym znów chciała przeżywać rozkosz.Wyczuła, że Gareth pomyślał to samo.Kiedy jej dotykał, jego ręce byłypewne i władcze, a kiedy patrzył na nią swoimi szarymi oczami, zdumiałyją błyskające w nich iskry.- Muszę iść na chwilę do damskiej przebieralni - powiedziała Jessica,kiedy schodzili z parkietu.Stanęła na palcach i wyszeptała mu do ucha: -Rozluzniła mi się podwiązka.- Chodzmy na taras, zapnę ci ją - podsunął.- O nie - zaprotestowała.Przez chwilę się zawahała, położyła dłoń na jegopiersi i uśmiechnęła się.- Wiemy, do czego to może doprowadzić.Wspominanie ostatniej nocy tak lekko było ryzykowne, ale Garethrównież przyjął jej słowa z uśmiechem, tak jak tego oczekiwała.DziękiBogu, znów stąpali po pewnym gruncie.246Louise Allen- Otworzę szampana i będę tu czekał na ciebie - powiedział tylko.Jessica zaczęła torować sobie drogę w kierunku przebieralni.Miałanadzieję, że przechodząc przez salonik, ominie jeden z korytarzy i skrócisobie drogę.Salonik był pusty.Goście zaczęli już schodzić z parkietu na kolację i niepojawili się jeszcze zmęczeni tancerze, by dać odpoczynek stopom.Umocnienie podwiązki powinno jej zająć ledwie sekundę, a gdybyzrobiła to tutaj, nie musiałaby narażać się na pogardliwe spojrzeniainnych kobiet w gotowalni.Oparła stopę na niskim stoliku i uniosła suknię powyżej kolana.Musiałachwilę powalczyć z podwiązką, zanim udało jej się ją rozwiązać, a potemumocować na nowo ciaśniej, by nie opadała jej pończocha.Kiedy drzwiza nią się otworzyły, szybko opuściła suknię i zdjęła nogę ze stolika.-Publicznie zawiązujemy sobie podwiązkę? Fiu, fiu, fiu, pani Carleton! -odezwał się kapitan Grahame, ubrany w mundur, ze szpadą u boku.- Trudno nazwać pusty pokój miejscem publicznym, kapitanie.Adżentelmen wycofałby się, widząc damę, która najwidoczniejpotrzebowała nieco prywatności.Jessica wygładziła suknię, a błysk szmaragdów na nadgarstku dodał jejodwagi.- Ale pani nie jest damą, prawda, pani Carleton? Jest pani dość frywolnąkobietą, która narzuca się innym.- Nie zamierzam dłużej pana słuchać, kapitanie.Zechce pan zostawićmnie samą.Mogła odwrócić się i wyjść, ale nie zamierzała dać mu satysfakcji,pokazując, że ucieka.Wykrzywił twarz w znaczącym uśmieszku, na widok któregoLekcje uwodzenia247miała ochotę go spoliczkować, zwłaszcza że przysunął się do niej takblisko, że bez trudu mogła ulec tej pokusie.Uznała jednak, że lepiej zrobi,wychodząc z pokoju.Kiedy się odwracała, by to uczynić, nagle chwyciłją za nadgarstek tak mocno, że szmaragdowy mankiet rękawiczki wbił jejsię boleśnie w rękę.- Nie dziwię się, że odrzuciła pani te nędzne dwa tysiące - rzucił,oglądając szmaragdy i wykręcając jej przy tym ramię.- Muszępowiedzieć lordowi Pangbournebwi, żeby podwyższył ofertę.W oczach Jessiki pojawiły się łzy i krzyknęła z bólu.Nie powinna mudawać tej satysfakcji.Zacisnęła lewą pięść i uderzyła go.- Ty mała zdziro!Szarpnęła się mocno, próbując wyrwać rękę z uścisku, a jej uszy wypełniłzalew sprośności.Kapitan był wściekły i równie silny jak Gareth, a terazpotrząsał nią niczym terier złapanym przez siebie szczurem.A potem,kiedy zachwiała się bez tchu, zaczął ją brutalnie całować.Ugryzła go w język i Grahame natychmiast ją puścił.Wiedziała, żepowinna wołać pomocy, krzyczeć z całych sił, zanim naprawdę jąskrzywdzi.Ale gdyby tak zrobiła, hrabia dowiedziałby się o wszystkim iwyzwałby go na pojedynek, a tego właśnie chciał kapitan; zranić, a możenawet zabić Garetha.- Dziwka!Jessica cofała się przed nim, rozpaczliwie szukając jednocześnie czegoś,co mogłoby posłużyć jej za broń, a on nieustępliwie szedł za nią krok wkrok.A potem trafiła na jakąś przeszkodę, potknęła się, wyciągnęła rękę,żeby powstrzymać upadek, i chwyciła jakiś przedmiot, zrzucając go napodłogę.Rozległ się brzęk tłuczonej porcelany.248Louise AllenWszędzie była woda i rozrzucone kwiaty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]