[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy dostrzegł tabliczkę Sunset Drive, zwolnił kroku i zacząłprzyglądać się każdemu domowi.O zmierzchu trudno było odróżnićbiałe od żółtych, zbliżając się jednak do obitego deskami budynku wstylu kolonialnym, zauważył światło na werandzie.I jeszcze zanimrozpoznał kolor ścian, dostrzegł dziewczynę siedzącą z podwiniętyminogami na huśtawce i wiedział, że trafił na miejsce.Podniosła wzrok znad książki.Lampa nad jej głową była mała, kłębiłsię w niej rój owadów, w gęstniejącym mroku krąg światła miałograniczony zasięg.Kiedy przystanął, dziewczyna zadarła brodę iwyciągnęła szyję.Z niepewności w jej spojrzeniu wywnioskował, żejest dla niej tylko cieniem, zarysem postaci.On zaś widział ją ze swego miejsca doskonale: falujące rude włosy,obszerny podkoszulek z uśmiechniętym homarem, podkurczone nogi,piegi na nosie.Zobaczył ją i było dokładnie tak, jak się spodziewał.Jakby dostał cios w brzuch.Od: EONeill22@hotmail.comWysłane: niedziela, 9 czerwca 2013,18:08Do: GDL824@yahoo.comTemat: Re: jak wygląda szczęścieMiłe niespodzianki.ROZDZIAA 5Z początku poza skrajem werandy nie było widać nic próczciemności.Gdyby nie chrzęst żwiru, Ellie nie zorientowałaby się, żektoś w ogóle jest w pobliżu.Zaczęła uważniej nasłuchiwać.Jedyniecykanie świerszczy i szum fal dobiegający od strony ulicy, a z tyłuhałas robiony przez psa, który biegał jak szalony po drewnianychpodłogach domu.Zmrużyła oczy i spojrzała w mrok, ale poza kręgiemświatła, w którym siedziała, nie było nic; tylko wyczuwała czyjąśobecność, tak jak czuje się na sobie wzrok osoby obserwującej cię zdrugiego końca zatłoczonego pomieszczenia - przyprawiająca odreszcze świadomość, ciarki przebiegające po plecach.- Halo? - zawołała, odkładając książkę na kolana.Jej własny głoswydał się dziwny nawet jej samej, jakiś taki wątły i drżący.Słyszała,jak ten ktoś robi kolejny krok naprzód, i choć intensywnie mrugałapowiekami, jej oczy wciąż nie przywykły na tyle do ciemności, bymogła rozpoznać postać.- Quinn?Tym razem usłyszała odchrząkiwanie i wtedy zrozumiała, że to nieQuinn.Wstała z huśtawki, zaczął ogarniać ją lekki niepokój.W Henleybyło bezpiecznie, jak to w małych miasteczkach - chyba nawetbezpieczniej niż gdzie indziej -jednak latem atmosfera się zmieniała,zagęszczała, by zrobićmiejsce obcym.Każdy ze znajomych lub sąsiadów już dawno by doniej odkrzyknął, zamiast skradać się w ciemności.- Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć - odezwał się głębokimęski głos, który niósł się przez trawnik wraz z przybliżaniem sięniewyraznie zarysowanej postaci.-To tylko.ja.Podszedł kilka kroków bliżej; pojawiał się stopniowo, jak człowiekwynurzający się z wody: najpierw oczy, potem usta, wreszciepozostałe rysy, które wyostrzyły się nagle w świetle, ukazując znajomątwarz Grahama Larkina.Jak dotąd zagrał tylko w dwóch filmach -niecierpliwie wyczekiwana najnowsza część cyklu Cylinder miaławejść na ekrany tego lata - i choć Ellie nie oglądała żadnego z nich,znany był jej typowy zestaw min aktora, wielokrotnie widziała gobowiem w różnych programach telewizyjnych oraz na czerwonymdywanie.Była w nim zawsze jakaś zaduma, odrobinazniecierpliwienia.Teraz jednak, gdy stał na najniższym stopniu jejwerandy, wydawał się co najmniej zmieszany.Wszystko to było taknieoczekiwane, tak absolutnie nieprawdopodobne, że w pierwszymodruchu miała ochotę się roześmiać.Nic nie powiedział, opuścił tylko kąciki ust i podrapał się nerwowo pokarku.Miał na sobie koszulę w biało-niebieską kratę, z zatkniętymi wkieszeni okularami przeciwsłonecznymi i wyglądał dziwnieniepewnie.Ellie odniosła wrażenie, że sytuacja jest wyreżyserowana,że trafiła do jakiejś sceny z filmu.- Przepraszam, ja.- Wiem, kim jesteś - przerwała.- A gdzie Quinn? Przez chwilę tylkopatrzył na nią w milczeniu, alewreszcie jakby zrozumiał pytanie.-Aa.Powiedziała mi, gdzie mieszkasz.Ellie przechyliła głowę.- Po co? Jeśli coś nie wyszło, to jakim cudem przyszedłeś akurat tu?- Prawdę mówiąc, doszło do pewnego nieporozumienia - zacząłchłopak, wchodząc na środkowy schodek.Pachniał miętą i czymśjeszcze, czymś mydlanym.Ta jego bliskość delikatnie odurzała.Miałtaką minę, jakby czekał, aż Ellie poprosi go o wyjaśnienia, onatymczasem milczała, oparta plecami o siatkowe drzwi.Po chwili od-chrząknął.- Miała na sobie twoją koszulkę.Ellie zmarszczyła czoło.-Co?- Dzisiaj.W lodziarni.- Okej.- zaczęła ostrożnie, nie bardzo wiedząc, do czego chłopakzmierza.- Dlatego wziąłem ją za ciebie.- Jak to? Przecież mnie nie znasz.- Właśnie dlatego pomyślałem, że to ty.Spojrzała na niego surowo i zaczęła lustrować wzrokiem ciemność zajego plecami.- Kręcicie tu reality show? Czy to jakiś żart? Graham energiczniezaprzeczył.- Nie, dlaczego?-Bo jestem naprawdę zdezorientowana - wyznała Ellie.Przydrzwiach pojawił się nagle pies, mały beagle z oklapłymi uszami.Przycisnął czarny nos do siatki i machał ogonem.Ellie nie zwróciła naniego uwagi, mierząc wzrokiem Grahama, który wydawał się równiepogubiony; albo był naprawdę doskonałym aktorem, albo czuł się taksamo zakłopotany jak ona.- Quinn cię do tego namówiła?- Nie - odparł, a w tym samym czasie pies zaczął skomleć.-Przysięgam.- No to o co chodzi? - zażądała wyjaśnień.- Czego chcesz?Sprawiał wrażenie lekko zaskoczonego tą reakcją.Elliepodejrzewała, że nieczęsto ktoś zwraca się do niego w ten sposób
[ Pobierz całość w formacie PDF ]