[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Po tylu latach?- To niezupeÅ‚ni e tak.On nie każe siÄ™ nam wy n o s i ć - odpo­wiedziaÅ‚ Honda.- Poza t ym to okazja zarobieni a pieniÄ™dzy.Może tak, może nie, pomyÅ›l aÅ‚a Rachel, Å›ciÄ…gajÄ…c walizkÄ™ zeskrzyni ciężarówki.RuszyÅ‚a w ki erunku chaty Mi nni e.BÄ™dzie imciasno, to pewne, wiÄ™c gdyby Rachel miaÅ‚a odrobi nÄ™ oleju w gÅ‚owie,powi nna zawrócić.Szalona stara kobieta - jej dom peÅ‚en byÅ‚ prze­cież ptasich koÅ›ci zebranych na plaży, ceki nów ze starych ubraÅ„,egzotycznych i pozbawi onych jakiejkolwiek wartoÅ›ci.Mi nni e czekaÅ‚a na ganku.PodchodzÄ…c coraz bliżej , RachelzmusiÅ‚a siÄ™, by spoj rzeć w twarz starej kobiety, twarz kogoÅ›, ktozostaÅ‚, daÅ‚ siÄ™ wkopać w ziemiÄ™, zapuÅ›ciÅ‚ korzenie, staÅ‚ siÄ™ j ak porostna drzewie.RÄ™ce Mi nni e poznaczone byÅ‚y Å›l adami po ukÅ‚uciachkolców.Kiedy Rachel siÄ™ zbliżyÅ‚a, starucha uni osÅ‚a cÄ™t kowanÄ… dÅ‚oÅ„w geÅ›cie powi t ani a i wymamr ot aÅ‚a coÅ› ni ezrozumi aÅ‚ego.Rachel,której pami ęć i ndi aÅ„ski ego jÄ™zyka byÅ‚a równi e wyszczerbiona j akjej zÄ™by, z t r udem powstrzymywaÅ‚a siÄ™ od odwrot u.- Ach-nin - powi edzi aÅ‚a Mi nni e.Rachel, klnÄ…c w duchu samÄ… siebie za zamordowani e wÅ‚asnegojÄ™zyka, wyszeptaÅ‚a pod nos em jakÄ…Å› obelgÄ™.Ni e padÅ‚y j ednak żadnenastÄ™pne sÅ‚owa.Ach-nin zawisÅ‚o w powietrzu, przerażajÄ…ce w swojejprostocie - byÅ‚o odawaÅ„ski m odpowi edni ki em  Witaj". Ranki nadchodzi Å‚y wczeÅ›nie, przynoszÄ…c ze sobÄ… zapach gotowani ai ostry warkot uruchami anych silników samochodowych.O Å›wicieten i ów powtarzaÅ‚ dzieciom, żeby siÄ™ poÅ›pieszyÅ‚y, i zaczynaÅ‚a siÄ™codzi enna krzÄ…tanina.Samochody odjeżdżaÅ‚y, uwożąc swoich pasa­Å¼erów do pracy w tartakach, stacjach obsÅ‚ugi, do zmywani a talerzypo Å›ni adani u w j adÅ‚odaj niach, do zami atani a cudzych chodni ków.Rachel spÄ™dzaÅ‚a ranki z Mi nni e na sort owani u kol ców i na­radzani u siÄ™ nad wzorami.Każdego popoÅ‚udni a Honda zabieraÅ‚Bena na plażę pokryt Ä… muszl ami małży.Ni ewyobrażal ni e dÅ‚ugoBen nie potrafiÅ‚ dostrzec żadnej różnicy pomi Ä™dzy tym, co robiÅ‚,a t ym, co raz za razem pokazywaÅ‚ mu Honda.Uderzeni a bÄ™bnówbrzmi aÅ‚y poczÄ…tkowo s mut no w jego uszach - j ak wiatr jesieniÄ…,kiedy opadÅ‚y j uż ostatni e liÅ›cie.Teraz j ednak ich ryt m stawaÅ‚ siÄ™szybszy, mocniejszy, ni emal dziki.- Musisz t u p a ć - mówi Å‚ Honda.- Schyl siÄ™.MyÅ›l o czymÅ›,co ciÄ™ naprawdÄ™ rozwÅ›ciecza.Ben pochyliÅ‚ twarz tak nisko, że mógÅ‚ niemal lizać ziemiÄ™.KiedysiÄ™ uczyÅ‚ poruszać j ak orzeÅ‚, wąż i jeleÅ„, j ego mat ka raz po raz,pochylaj Ä…c siÄ™, wchodzi Å‚a lub wychodzi Å‚a z chaty Mi nni e.DzwiÄ™kdzwoneczków przymocowanych do nadgarstków i kostek nóg roz­Å›mieszaÅ‚ go, gdy taÅ„czyÅ‚ na plaży, pohuki waÅ‚ j ak Indi ani n, uderzaÅ‚rÄ™kÄ… usta i woÅ‚aÅ‚:  Uuu uuu uuu!".- Gdzi e to sÅ‚yszaÅ‚eÅ›? - zapytaÅ‚ Honda.- W radiu.- Zapomni j o radiu.Radi o jest gówno warte.WidziaÅ‚eÅ› tu jakiÅ›odbi orni k?Ben pokrÄ™ci Å‚ gÅ‚owÄ….%7Å‚adnych radi oodbi orni ków.Brak Å›wiatÅ‚a.Ni e mieli nawet kuchni z pi ekarni ki em, takiej, j aka staÅ‚a w domuAdy i Bliss.Honda zaczÄ…Å‚ bÄ™bnić i zawodzić. St a Å„ s i Ä™ wÄ™ ż e mn i s k o w t r a wi e ! S o wÄ… na w i e r z c h o Å‚ k u d r z e wa ! "ChÅ‚opak uderzyÅ‚ lekko ziemiÄ™ dużym pal cem u nogi.- Mocni ej !UderzyÅ‚ ponowni e, ale t ym razem bardziej pr zypomi naÅ‚o t okopniÄ™cie.- PomyÅ›l o orle, Ben.Wz b i j siÄ™!Gdy tylko zaczÄ…Å‚ siÄ™ poruszać, tupać, krÄ™cić, pomyÅ›l aÅ‚ o tychwszystkich chwilach, kiedy udawaÅ‚, że jest samol otem lecÄ…cym wy­soko nad pol ami kukurydzy.Sponad drzew powi aÅ‚ wiatr i uni ósÅ‚ go do góry.Wznosi Å‚ siÄ™ jak ptak, w gardle narastaÅ‚ mu krzyk.Hondami aÅ‚ zabrać go j utro z mat kÄ… do mi asta i pokazać nowy sklep.ObiecaÅ‚, że pój dÄ… do portu, w kt órym staÅ‚y Å‚odzie.Ben otworzyÅ‚ usta, rozpostarÅ‚ skrzydÅ‚a i leciaÅ‚ coraz wyżej i wy­Å¼ej.Pod ni m wiÅ‚a siÄ™ rzeka, przebijajÄ…ca siÄ™ do oceanu.Kont ynent ymalaÅ‚y.UderzaÅ‚ tak mocno stopami, aż pobielaÅ‚y od gliniastego pyÅ‚u.RobiÅ‚ wszystko, co Honda mu kazaÅ‚.Honda mógÅ‚by być jego ojcem.ZresztÄ… dla Bena b y Å‚ ojcem.BolaÅ‚y go kolana, naprężony ponadmiarÄ™ krÄ™gosÅ‚up, ale taÅ„czyÅ‚, pÅ‚uca, mÄ™czone dla zabawy, wdychaÅ‚ypowietrze, zbyt rzadkie, by je napeÅ‚ni ć. ROZDZIAA CZTERNASTYPółtora ki l ometra od Moss Village Rachel po raz pi erwszy zoba­czyÅ‚a przelotnie jezioro, wrzynaj Ä…ce siÄ™ w kraj obraz, zapowiadaj Ä…cekoni ec pól i poczÄ…tek miasta.Ni edÅ‚ugo pot em znalezli siÄ™ na Mai nStreet, mi nÄ™l i tani sklep wi el obranżowy, rzeznika, aptekÄ™ i bank.Czy nie byÅ‚o tu wczeÅ›niej sklepu z krówkami ? Przed ni mi góro­waÅ‚a nad okolicÄ… wi eża katol ickiego koÅ›ci oÅ‚a [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl