[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zacznę płakać i jeszcze pogorszę sytuację.Giles skinął głową.- Słuchaj, myślę, że to ja powinienem się z nim zobaczyć.Nie masz nicprzeciwko temu? Zgodzisz się pozostać tu sama przez parę godzin?Chciała powiedzieć: nie zgodzę się.Chciała wykrzyczeć: nie zostawiaj mnie!Ale tylko wzruszyła ramionami i zmusiła się do uśmiechu.- Oczywiście.Biedny Ken.To musi być dla niego straszne.Idz.Ale wróć,zanim się ściemni.Proszę.Giles odwrócił się do drzwi i sięgnął po płaszcz.- Zamknij za mną.Nie będę długo, obiecuję.I zostawię ci telefon.Kiedy wyszedł, wpatrywała się przez chwilę w drzwi.Wiatr wydawał sięsilniejszy niż kiedykolwiek, gwizdał pod okapem, ryczał ponad wzgórzami jakprzejeżdżający pociąg.Drżąc z zimna, dorzuciła kilka polan do pieca i stojąc przystole patrzyła na książki, które Giles czytał.Ilustracje przedstawiały pięknestylizowane wizerunki celtyckich zwierząt oraz symboli.Beth zwróciła uwagę naAnula & ponaousladanscjedną z ilustracji, przedstawiającą grzebień i lustro.Adam obrysował dookoła lustroi napisał ołówkiem: oznacza miejsce pochówku kobiety albo totem jakiegoś klanu".Była jeszcze jedna informacja: Lustro używane jest przy wróżeniu ze szklanej kuliw nekromancji, magii.Oznacza jeden świat i jego lustrzany obraz".Pod tym Adamnarysował pięć ozdobnych znaków zapytania.Chciałabym coś wiedzieć na ten temat, pomyślała.Chciałabym pomócdziadkowi.Odwróciła stronę.Nasłuchiwała.Czego? Nie była całkiem pewna.Wiatru? Jakichś głosów? Odgłosu upiornych uderzeń kopytem w ciemności? Brid?Przeniknął ją dreszcz i nagle podjęła decyzję.Podeszła do kuchennych drzwi,otworzyła je jednym szarpnięciem i wyjrzała.Ostry, lodowaty wiatr, świeży i czysty,smagał ją po twarzy, co wskazywało na to, że zacznie sypać śnieg.Tego popołudnia nic się nie działo.Nikogo przed domem nie było.Była spięta.Za nią, w domu, zadzwonił telefon.To Giles.Odwróciła się iwbiegła do środka, zatrzaskując za sobą drzwi.Kiedy sięgała po słuchawkę, właśnieprzestał dzwonić.Wzruszyła ramionami.I tak nie miała ochoty z nikim rozmawiać.Brid czuła ból, jak gdyby we własnych piersiach.Mobilizując wszystkie siły,próbowała z nim walczyć.Przez chwilę nie wiedziała, gdzie się znajduje.Nie mogłasię skupić.Miała rozproszoną uwagę.Jedna jej część była na wzgórzu, wpobliżu,tego domu, obserwowała dziecko dziecka A-dama stojące z rozwianymi nawietrze włosami w ogrodzie, a druga przy A-damie w szpitalu.Nie widzieli jej, bowszyscy lekarze i pielęgniarki tłoczyli się przy jego łóżku.Prosta linia pojawiła się na monitorze o trzeciej po południu.Jednocześnie zostrym dzwiękiem dzwonka alarmowego.Gorączkowo zaczęto go reanimować.Bridpłakała cicho w kącie.Zapomniała wtedy o Beth.Gdzie jest A-dam? Dlaczegoopuścił swoje ciało? Z pewnością nie zaryzykowałby, żeby wrócić i szukać jej tam,gdzie Broichan czekał przy jej posłaniu.- Nie żyje - rozległ się rzeczowy, spokojny głos.- Spróbujmy jeszcze raz.- Lekarz wziął defibrylator.- Odsuńcie sięwszyscy.Kiedy ciało Adama na łóżku jeszcze raz wygięło się w łuk, a EKG wykazałoAnula & ponaousladanscleciutkie bicie serca, on sam znajdował się na wierzchołku wzgórza pod drzewem, októre się oparł, kiedy zaczął słabnąć; położył rękę na piersi, zaskoczonyrozdzierającym bólem, który przeszył jego ciało.Zamknął oczy i starał się spokojnie oddychać.To nie była pora, żebywskakiwać z powrotem we własne ciało.To, co się działo dookoła, stawało się zbytekscytujące.Widział, jak Gemma wchodzi do chaty i staje przy ogniu.Była starszaniż w czasach, które pamiętał; jej włosy były siwe, twarz pobrużdżona.Mówiła cośszybko do Gartnaita głosem pełnym przerażenia.Adam podpłynął w powietrzubliżej.Wołał do nich, ale chyba go nie słyszeli.Gartnait ubrany był lepiej niż wczasach, z których Adam go pamiętał.Zniknęła zakurzona tunika i getry.Teraz miałna sobie haftowany płaszcz, spięty pod szyją srebrną broszą, skórzane rzemykikrzyżowały się na jego łydkach, a u pasa wisiał miecz, wyraznie ostry.Rozmawialiw swoim własnym języku, ale Adam spostrzegł, że rozumie ich bez trudu.- On zamierza poświęcić ją bogom.Jeśli jej nie ocalę i ona umrze, myprawdopodobnie też umrzemy.Nie rozumiesz, matko? Musimy działać.Brid.Rozmawiają o Brid.- Czeka przy niej dzień i noc i w chwili kiedy będzie wchodziła z powrotemw swoje ciało, pochwyci ją, i Brid umrze tutaj, przy moim kamieniu.Oznaczyłem gojej symbolem i w ten sposób zaplanowałem własną ręką jej śmierć.Gemmą potrząsnęła głową.- Ona nie wróci.Nie jest taka głupia.- Stała się słaba.Nie jest już rozsądna, matko.Przykro mi, ale nie otrzymaławyższego wykształcenia.Była głupia.Otumaniona i głupia.- Gartnait uderzyłpięścią w drugą dłoń.- Gdybym tylko mógł dotrzeć do niej tam, w tej krainiemarzeń, zanim będzie próbowała wrócić!- Nie, Gartnait.- Cóż innego mogę zrobić? Czy mam siedzieć i czekać, aż Broichandoprowadzi ją do zguby?- Jeżeli udasz się do tego innego świata, możesz jej nie znalezć.Możesz siętakże zgubić.Anula & ponaousladanscOdwrócił się i zapatrzył w ogień.- Poradzę się wróżb.Będę obserwował ptaki i od nich się dowiem, czy mamlecieć z nimi za Brid ku zachodzącemu słońcu, czy odwrócić się od niej i lecieć wkierunku porannego brzasku.- Gartnait! - Adam przysunął się i zatrzymał ponad nim.Gartnait się nieobejrzał.- Gartnait, jestem tutaj, w twoim czasie.Przyszedłem, by odnalezć Brid.To Gemma odwróciła się i stanęła naprzeciw niego, czujnie jak pies, któryzwietrzył królika.- Ktoś tu jest!- Gemma! Czy mnie widzisz? - Adam postąpił krok do przodu.- Kto to? - Gartnait odwrócił się i spojrzał prosto na Adama, i poprzezniego.Zmarszczył czoło.- Czy to Broichan?Gemma potrząsnęła głową.- Chyba nie.Strzeż się, mój synu.Nie jesteśmy sami.- Gemma! Gartnait! Proszę! To ja.- Adam zbliżył się i zatrzymał kołoognia.Płomienie chwiały się i buchały do góry, jakby ostrzegawcze.Zobaczył, żeGemma obserwuje je szeroko otwartymi oczami, jak gdyby słuchała, co jej chcąprzekazać.- Uważaj.Uważaj.- Położyła rękę na ramieniu Gartnaita.- Broichan jestblisko.On ma wszędzie szpiegów.Idz.Szybko.Gartnait popatrzył na nią, jak gdyby próbował, odczytać w jej oczach topolecenie, po czym skinął głową.- Idę, matko.Pozwól swoim bogom, by mi towarzyszyły.- Skoczył naskarpę, gdzie przed kilkoma sekundami zatrzymał się Adam, i pobiegł w kierunkukamienia.- Gemma, widzisz mnie, prawda? - Adam zbliżył się jeszcze bardziej.-Proszę.- Był zrozpaczony.Gemma przystanęła i już miała wejść do chaty, ale jeszcze raz rozejrzała siędookoła, potrząsając głową, jak gdyby starała się uwolnić od brzmiącego w jejAnula & ponaousladanscuszach głosu.W końcu się zatrzymała.- A-dam, czy to ty? Nie widzę cię, chłopcze, i nie mogę ci pomóc.Wracaj doswoich ludzi, A-dam.Brid jest zgubiona.Ona już nie należy do nas.Poszła za tobąw twój wymiar czasu i jest pod geas Broichana, pod jego klątwą.Stracona dla naswszystkich.Stracona.- Gemma stała jeszcze chwilę, jak gdyby czekała na jegoodpowiedz, po czym odwróciła się i weszła do chaty.Adam popatrzył w ślad za nią, a potem na siebie, na swoje ciało.Zwróciła siędo niego: chłopcze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]