[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I o tym, jak Gabrielprzysypiał przy kolacji.I jak kiedyś zaraz po zjedzeniu zwymiotował obiad.- Ja też to podejrzewałam - godzi się matka.- Trzeba działać szybko - mówię powoli, uważając na każde słowo.Ale wszystkorozwija się doskonale, łącznie z wrzaskami babci.- Jestem jego przyjacielem.Znamsię na problemie, bo, jak wiecie, jestem w pewien sposób psychologiem.W tejchwili tylko ja mogę mu pomóc.Dlatego proszę was o pomoc.- O tak - ożywia się matka.- Niech pan nam powie, jaki on jest.Pan to umie.Chcę jej powiedzieć, że nie używam mojej zdolności analizy w stosunku do osóbbliskich.Albo że nie ma teraz na to czasu.Czuję jednak, że trzeba zrobić wszystko,aby te nieszczęśliwe kobiety nabrały do mnie zaufania.-Gabriel ma specyficzne brzmienie głosu - zaczynam.- Ja osobiście nazywam jemigdałowym.To znaczy, że głos pochodzi z gardła i jest tam dość silny, ale potemsłabnie i jego część zostaje wypchnięta przez nos.Stąd drżenie.To znaczy, żeGabriel przezywa silne emocje, ale bardzo się ich boi.Boi się, że mogłyby go doprowadzić dojakichś złych rzeczy.Dlatego w przesadny sposób okazuje uczucia pozytywne.Okazuje je wszędzie tam, gdzie nic nie czuje, bo boi się, że mogłyby się tamnarodzić zupełnie inne, niepozytywne uczucia.Z tego strachu bierze się teżtendencja do tego, aby wszystkie mało wyraziste momenty życia wypełniać czymśbardzo mocnym i przyjemnym.Jest to heroina.Silna wymowa zębowych t", d", dz" i c" przy jednoczesnymzwiększeniu nosowego timbru świadczy o tym, że Gabriel stara się wkładaćpozytywne emocje osobiste także w sprawy zawodowe.%7łeby Gabriel wyszedł znałogu, po pierwsze, musi być pilnowany.Bo inaczej będzie brał.Po drugie, musiprzejść terapię, która pomożemu bez strachu przeżywać emocje, a przede wszystkim - brak emocji i doznań.Kończę i czekam, która pierwsza potwierdzi.- To wszystko prawda - mówi wreszcie matka.- Tyle razy mu to mówiłam.- A co trzeba zrobić teraz? - pyta żona.- Wy sobie z nim nie poradzicie - odpowiadam.- Jeszcze mu ufacie.Poza tymrodzina, w której są starcy i niemowlęta, ma prawo do odrobiny spokoju.A Gabrielzrobi wam piekło, szczególnie jeśli jest uzależniony fizycznie.Ja mam wolnemieszkanie i wolny tydzień.Mogę go przetrzymać przez ten czas, w którym mogłybysię ujawnić najgorsze objawy uzależnienia fizycznego.Patrzą na mnie.Szeroko otwartymi oczami.- Naprawdę nie wiemy, jak panu dziękować, ale.- mówi matka.- Podziękujecie potem.Jak się uda.Na razie trzeba go do mnie dotransportować.Jeśli nie będzie chciał się przyznać, potem, jak się cala sytuacja uspokoi, możemykupić testy na heroinę w moczu.Teraz trzeba ratować spokój tego domu.Poproszęo pomoc pani brata, jeśli to możliwe.Ze swojej strony stawiam tylko jeden warunek.Nie kontaktujcie się z nim przez ten tydzień.On zrobi wszystko, żeby wasprzekonać, że trzeba go wypuścić.Opowie każde kłamstwo.W ogóle nie słuchajcie,co mówi.Po krótkiej naradzie dzwonimy do wuja Gabriela.Gabriel będzie w domu za dwiegodziny, wuj musi przyjechać tu wcześniej.Ma duży samochód terenowy, jakbyspecjalnie stworzony po to, żeby przewozić buntujących się narkomanów.Kiedywreszcie przyjeżdża, kobiety odbywają z nami jeszcze jedną naradę, a potem zsamym wujem.W końcu wszyscy są przekonani, że trzeba przyjąć moją propozycję.Potemnastępuje oczekiwanie, podczas którego żona przygotowuje dla Gabrielaszczoteczkę do zębów, maszynkę do golenia i trochę bielizny.Robię kobietomherbatę i sobie też, oczywiście.W stanie, w którym jestem, nawet najdrobniejszaprzyjemność staje się prawdziwąorgią, a co dopiero dobra, obficie posłodzona herbata.Mój spokój jest oparciem dla matki i żony Gabriela, a także dla wuja.I dzięki temuoperacja udaje się nad podziw.Kiedy Gabriel wreszcie pojawia się w domu, jestoczywiście mocno ujarany, ale mimo to wrzeszczy, gdy prowadzimy go wszyscy dosamochodu.Krzyczy, że to ja jestem naćpany, że to ja jestem najgorszymnarkomanem.Matka mówi mu, że wtakim razie ona też jest narkomanką.Potem Gabriel zostaje zainstalowany u mnie w mieszkaniu, na moim łóżku, coznaczy, że ja siedzę mu na piersiach, a on pluje na mnie i gryzie.Uważam, żeby nieprzysnąć z przyjemności, a wuj w końcu odchodzi.Gdy wraca Bartek, z chęcią zmienia mnie na posterunku, tym bardziej że Gabrielteraz już nie gryzie.A ja muszę wyciągnąć kolejną porcję brązowego proszku iwyjarać.Dopóki jest tu Gabriel, nie mogę znowu zostać chujem, bobym gowypuścił.Oczywiście, z pewnego punktu widzenia szkoda, że Gabriel nie może sobie zajarać.On nawet na trzezwo jest tak migdałowo miły, że kiedy jarał, było w tym coś głębokowłaściwego.Jak gdyby mała cząsteczka Wielkiego Słodkiego Ujarania, która kiedyśod niego odpadła, wracała teraz do brzucha Mamy Heroiny.Trochę żal, że już niebędzie jarać.Ale ten żal tak rozkosznie się komponuje z moim szczęściem i zeszczęściem, które właśnie daję Gabrielowi na cale życie, że aż pocieram policzkiemo bok unieruchomionego chłopca.Około dziesiątej Gabriel obrzyguje się cały, a to, czym się obrzyguje, jest takjadowite, że robi mu dziurę w ko- szulce.O ile ta dziura nie zrobiła się wcześniej,podczas szarpaniny.Potem wreszcie zasypia.Bartka strasznie cała akcja kręci, dlatego że Gabriel nie może teraz jarać, a on może.Ciągle nie domyśla się, że to jest tylko częścią ogólnego planu uratowania, który ijego obejmie.Czuwamy nad naszym pacjentem na zmianę.Jaram odrobinę, tak, żeby nieprzysypiać.Przez większą część nocy patrzę na wielkie, teraz przymknięte oczyGabriela.Nie lubię, kiedy ma je zamknięte.Są za bardzo żywe, za bardzo wciągające, żeby jezamykać.Ale teraz chcę, żeby się wyspał.A jeszcze bardziej, żeby spał, żeby niemyślał o okropnym upokorzeniu, jakie go spotkało.On potrzebuje takiego momentuulgi, bo jutro będzie gorzej.Kiedy się budzi, trzymam go mocno w różnychpozycjach, bo różnie się szarpie.Aż wreszcie zasypia, z głową na moich kolanach.Agdy jestem pewien, że się nie obudzi, jaram jeszcze pięć porządnych machów,żebym mógł być dla niego słodszy podczas przymusowego zamknięcia.Albosłodsza, bo w tej chwili muszę być dla niego czymś takim jak matka.Takaskoncentrowana albo skondensowana matka, która przez pewien okres dajechłopcu bardzo intensywnąi bardzo ciepłą opiekę, nie dopuszczającą sprzeciwu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]