[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Clara wciąż uparcie uganiała się za księciem Fleet, ale przynajmniej Kitty zdobyła adoratorazasługującego na szacunek.Co do Martina, nie mogła liczyć na nic, pomimo szczególnegopowinowactwa, które zdawało się wiązać ich ze sobą.Potrzebowała całej siły woli, żebyzostawić go na tarasie podczas wieczoru muzycznego, wiedziała jednak, że nic innego niewchodzi w grę.Na powrót odwróciła się do Amy.- Zdawało mi się, że ty i Joss wybieracie się na wieś - burknęła z irytacją.- Dlaczegojeszcze tu jesteście?- Jossa zatrzymały interesy.Jeśli chcesz powiedzieć mi, o co chodzi, Juliano.- Nie, dziękuję ci! Amy wstała.- Czasami się zastanawiam, czemu zawracam sobie głowę odwiedzinami u ciebie.Najwyrazniej tracę czas.Juliana poczuła, że coś ściska ją w gardle.- Tak, to prawda.Proszę, nie trudz się więcej.Bratowa popatrzyła Julianie prosto w oczy.Odstawiła nietkniętą filiżankę i wstała.- W porządku.Nie będę.%7łegnaj.W tym momencie Juliana zaskoczyła zarówno siebie, jak i swego gościa, bowybuchnęła płaczem.Była rozdrażniona i zakłopotana.- Do diabła! Przydarza mi się to po raz drugi w tym miesiącu.Nie mam pojęcia, co wemnie wstąpiło.- Uniosła głowę i zobaczyła, że Amy się jej przygląda.- Co ci się u licha,stało?- Nie wiedziałam, że potrafisz płakać.Juliana przeszyła ją gniewnym wzrokiem.- No, oczywiście, że potrafię! Wszyscy to potrafią! Amy uśmiechnęła się.- Tak, ale ja myślałam, że tym masz jakąś fizyczną niedomogę, która ci touniemożliwia.Zawsze robisz wrażenie takiej opanowanej.Juliana poczuła, że w odpowiedzi usta rozciągają jej się w uśmiechu.Natychmiastprzestała płakać.Pociągnęła nosem.- Pewnie nie masz chusteczki, Amy.Ja nigdy nie noszę chusteczek, bo na ogół ich niepotrzebuję.Amy bez słowa podała jej chusteczkę.W tym momencie Juliana poczuła do bratowejsympatię.Nie zniosłaby fałszywego współczucia czy bzdurnych komentarzy.Amy naszczęście milczała.Juliana otarła oczy, popatrzyła na chusteczkę i oddalają właścicielce.Amy zwymowną miną wcisnęła ją do torebki.- W takim razie już idę - odezwała się.- Nie - powiedziała nagle Juliana.Spojrzała na bratową, starając się nie robić błagalnejminy.- Zostań, proszę, i napij się ze mną herbaty.- Dobrze.- Amy usiadła na powrót.Zapadło milczenie.- A więc - przerwała je Amy - o co w tym wszystkim chodzi?Juliana zawahała się.- Obawiam się, że się zakochałam - wyrzuciła z siebie.A jeśli, pomyślała zwściekłością, powiesz, że ci przykro, Amy, pożałuję tego epizodu i rzucę w ciebie filiżanką.- Rozumiem.- Pewnie myślałaś - mruknęła Juliana ostro - że do czegoś takiego również nie jestemzdolna?- Ależ nie.- Amy powoli sączyła herbatę.- W kim się zakochałaś?- Cóż.- Juliana unikała jej wzroku.- W całej rodzinie Davencourtów, tak mi sięwydaje.Amy zakrztusiła się.Odstawiła filiżankę i wbiła w Julianę spojrzenie brązowych oczu.- Dobry Boże, Juliano! W całej rodzinie? Jak to się stało?Juliana wzięła głęboki oddech.Opowiedziała Amy wszystko: o grze Kitty i jejniechęci do miasta oraz o senności Clary i jej skłonności do nieodpowiednich mężczyzn, atakże o sekretnym romansie Brandona.Bratowa kiwała głową i zadała jedno czy dwa pytania,ale głównie milczała.- A wtedy Martin Davencourt dał mi niedwuznacznie do zrozumienia, że nie jestemodpowiednim towarzystwem dla je go sióstr - zakończyła Juliana i napotkała wzrok Amy.-Uświadomiłam sobie, że skrycie żywiłam nadzieję, iż będzie mi wolno się z nimi widywać, apan Davencourt nagle pozbawił mnie złudzeń.- Pokręciła głową - Nie wiem, jak mogłam dotego do puścić, w dodatku tak szybko.- Zakochałaś się w idei rodziny - orzekła Amy.- Tak jak powiedziałaś.Takie rzeczynie dzieją się według planu.- A teraz robi mi się niedobrze - naprawdę - na samą myśl o tym, że nigdy ich niezobaczę.Nie mogę uwierzyć we własną głupotę! - Juliana zerwała się na równe nogi i zaczęłakrążyć po pokoju.- Nigdy nie zachowuję się w ten sposób!Bratowa usiadła wygodniej.- Domyślam się, że to dla ciebie szok.- I to jaki! Nie podoba mi się to.Jak myślisz, czy jest na to jakieś lekarstwo?Amy pokręciła głową.- Nie potrafię odpowiedzieć, Juliano.Nie jestem nawet pewna, czy znam odpowiedz.- Czy to czas? A może jakieś inne zainteresowanie? - Juliana wyrzuciła ręce do góry.Teraz kiedy zaczęła się zwierzać, nie potrafiła przestać.Dotąd nie miała powierniczki, bo nieczuła się wystarczająco swobodnie, by rozmawiać szczerze z Emmą Wren, ale teraz było jej ztym zadziwiająco dobrze.Amy bardzo łatwo było się zwierzać.- Myślałam, że może zabioręsię za robótki ręczne - dodała.Amy powstrzymała śmiech.- Naprawdę wierzysz, że byłabyś w stanie wzbudzić w sobie taką samą namiętność dohaftu jak do Davencourtów?Juliana westchnęła.Wiedziała, że bratowa ma rację.Nienawidziła haftu nawet jakodziecko.- Może więc powinnam kupić sobie psa? Podobno są bardzo oddane i wierne.- To jakaś myśl.- Amy popatrzyła badawczo na szwagierkę.- A co z Emmą Wren,Jasperem Collingiem i wszystkimi twoimi starymi przyjaciółmi? Nie mogliby cię pocieszyć?- Nie chcę, żeby to robili.- Juliana westchnęła.- To brzmi tak, jakbym byławyjątkowo niewdzięczna, a nawet nielojalna, ale nie jestem pewna, czy kiedykolwiek będęmiała ochotę na ich towarzystwo.- Dlaczego nie, na Boga! Zapadła cisza.- Nie należą do ludzi, których podziwiam - powiedziała Juliana powoli.- Och, był takimoment, nie tak dawno temu, kiedy uważałam ich towarzystwo za zabawne.W jakimś sensiedalej tak uważam.Ale to wyglądało tak, jakbyśmy się wzajemnie zabawiali dla zabicia czasu,bo nie mieliśmy nic lepszego do zrobienia.Teraz.nie wiem.jakoś mi to nie wystarcza.Amy skinęła głową.- Potrzeba ci celu w życiu i myślałaś, że znalazłaś go w rodzinie Davencourtów.- Tak przypuszczam.- Juliana uśmiechnęła się do niej blado.- To brzmi dośćmelancholijnie, prawda?- Niezupełnie.Sądzę, że możesz znalezć jakiś inny cel, który wypełni ci życie.Kominiarczycy, sierocińce albo biedacy na wsi.Juliana skrzywiła się.Nie było to zbyt zachęcające.- Wielkie dzięki.Jestem pewna, że nigdy nie udałoby mi się być aż tak dobrą! To mnieprzerasta.- Cóż, może znajdziemy cel stosowniejszy dla ciebie.Będę musiała się nad tymzastanowić.- Amy podała jej filiżankę z niemą prośbą o napełnienie i poczęstowała siękawałkiem ciasta.- Mówiłaś o rodzinie Davencourtów - podjęła powoli, z namysłem - a co zsamym panem Davencourtem?Juliana odwróciła głowę i udała, że sprawdza ile jeszcze herbaty zostało w dzbanku.Teraz, kiedy zwierzyła się Amy, zaczynała tego żałować.Bratowa była zadziwiająco bystra.- Jak to?- Jego też lubisz? Juliana zmarszczyła brwi.- Zdecydowanie nie.Pan Davencourt jest nieuprzejmy i krytyczny.Pozą tym mapoślubić ten kurzy móżdżek, naszą kuzynkę Serenę Alcott.Amy skinęła głową.- Słyszałam o tym.Głupio robi.Serena jest nudziarą.- Jedno warte drugiego.- Juliana zacisnęła dłonie.Myśl ó Martinie żeniącym się zSereną sprawiła jej ból.- Prawdę mówiąc, Amy, trochę się w nim zadurzyłam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]