[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do zobaczenia rano.Poszła do siebie i dla towarzystwa włączyła telewizor.Zdjęła buty iobejrzała je uważnie w poszukiwaniu zabrudzeń czy zadrapań.Zadowolona zwyniku oględzin odstawiła je do szafy na obuwie w garderobie.Wrzuciłakostium do torby z praniem, schowała biżuterię do odpowiednich przegródekw płaskich szufladach.Włożyła koszulę nocną i szlafrok, do kieszeni wsunęła telefon.Zastanowiła się chwilę, czyby nie wziąć długiej, gorącej kąpieli, alezrezygnowała, ponieważ długie, gorące kąpiele sprzyjały rozmyślaniom imarzeniom.A ona nie miała ochoty ani na jedno, ani na drugie.Zamiast tego, oczyszczając, nawilżając i kremując twarz, skupiła się narozkładzie jutrzejszego dnia.56RLTRozpromieniona, pomyślała, patrząc surowo na swoje odbicie.Co zaidiotyczne słowo.Jakby była żarówką.Zupełnie nieodpowiednie.Laurel zapadła na romantyczną gorączkę.Aapały ją prawie wszystkiepanny młode, a wtedy widziały wszystko i wszystkich przez słodką mgłęmiłości.Dobrze dla nich, uznała Parker, rozpuszczając włosy.Doskonały interesdla Przysiąg".A skoro mowa o interesach, przeznaczy teraz godzinę lub dwie nazrobienie notatek z wieczornej konsultacji i zapisanie wstępnych decyzjipodjętych przez klientów.Około dwustu dwudziestu pięciu gości, pomyślała, wracając do sypialni zzamiarem zabrania laptopa do salonu.Orszak panny młodej złożony z sześciudruhen, w tym dziewczynka do kwiatków, która na ślubie w czerwcu będziemiała pięć lat.Ulubiony kwiat panny młodej to peonia, kolory przynajmniej na razie róż i zieleń.Delikatne odcienie.Delikatne, powtórzyła w myślach Parker i zmieniwszy kierunek,otworzyła drzwi, by wyjść na taras.Najpierw zaczerpnie tchu, pooddychachwilę nocnym powietrzem.Panna młoda chciała mieć ślub w subtelnej i delikatnej kolorystyce.Poprosiła Parker, żeby przyjechała do salonu i obejrzała wybraną suknię, codowodziło, że rozumiała, iż suknia ślubna nadaje ton, temat i nastrój całejuroczystości.Te wszystkie cudowne, zwiewne warstwy, wspominała Parker, subtelnyblask perełek, delikatne akcenty z koronki.Perły i peonie, migoczący tiul, szeptane obietnice.57RLTParker widziała to oczami duszy.Sama się wszystkim zajmie.Byłamistrzynią w doglądaniu szczegółów.Nie miała żadnego powodu, żeby czuć się tak niespokojną, takpobudzoną i sfrustrowaną.%7ładnego powodu, by stała tutaj, wpatrując się w otulone nocą ogrody iwspominając nieoczekiwanie podniecającą przejażdżkę na motocyklu, któratrwała tylko kilka minut.I była szybka, niebezpieczna i idiotycznie fascynująca.Zupełnie tak samo jak mocny, brutalny pocałunek zuchwałegomężczyzny w jej własnym foyer.Parker nie była zainteresowana tego typu sprawami.Absolutnie nie.Byćmoże poczuła się zaintrygowana, ale to zupełnie co innego.Rekiny równieżuważała za intrygujące, kiedy pływały przerażająco bezszelestnie w akwarium,ale to nie oznaczało, że miała ochotę do nich wskoczyć.Co nie było sprawiedliwym porównaniem, przyznała z westchnieniem.Zupełnie nie.Malcolm może jest zarozumiały i zuchwały, ale nie jest rekinem.Taknaturalnie gawędził z panią G., był nawet przy tym uprzejmy i wrażliwy.Gospodyni miała niezawodny radar na obłudników, zwłaszcza gdy oszukiwalitych, których kochała, a w tonie Malcolma nie zabrzmiała ani jedna fałszywanuta.No i jeszcze jego przyjazń z Delem.Del mógł utrzymywać relacjesłużbowe z obłudnikami i rekinami, ale nigdy nie prywatne.A zatem problem o ile jakiś był tkwił w niej.Będzie musiała poprostu go rozwiązać.Rozwiązywanie i eliminowanie problemów to jej chlebpowszedni.58RLTZnajdzie rozwiązanie, wprowadzi je w życie i pójdzie dalej.Najpierwmusi dokładnie określić zaistniały problem, ale już wiedziała, skąd pochodził.Malcolm nie tylko ją intrygował intrygował, a nie interesował ale i wpewnym stopniu pociągał.W elementarnym, chemicznym tego słowa znaczeniu.Była dorosłą, zdrową kobietą i Laurel miała rację, Malcolm jestseksowny.W ten swój pierwotny, nieokrzesany sposób.Motocykle i skóra, podarte dżinsy i zuchwały uśmiech.Twarde dłonie iwygłodniałe usta.Parker przycisnęła dłoń do brzucha.Tak, to stanowczo kwestiaprzyciągania.Teraz, gdy to zrozumiała, trzeba znalezć najlepszy sposób, jaksobie z tym poradzić.Rozbroić niczym bombę.Bombę, która wybuchła w niej, kiedy ją przyciągnął.Pochwycił,poprawiła się.Nie lubiła być chwytana.A może jednak? Nieważne mruknęła.Problemy rozwiązuje się, dając odpowiedzi, anie mnożąc pytania.Wolałaby nie mieć tak cholernie dużo pytań.W kieszeni szlafrokazadzwonił telefon i Parker złapała go niczym linę ratunkową na wzburzonymmorzu. Dzięki Bogu. Aż westchnęła z ulgi.Zwariowana Panna Młoda napewno przedstawi jej problem, który będzie można skutecznie rozwiązać.I niemyśleć o swoich własnych. Cześć, Sabina! Co mogę dla ciebie zrobić?59RLTROZDZIAA CZWARTYParker przygotowywała się do porannego spotkania, pracując napalmtopie i laptopie jednocześnie.Siedziała przy dużym, okrągłym stole wdawnej bibliotece, która teraz służyła jako sala konferencyjna Przysiąg".Po bibliotece zostały regały pełne książek i nobliwy zapach skóry, aodkąd tylko Parker sięgała pamięcią, w chłodne jesienne lub zimowe poranki wkominku płonął ogień.Lampy, których blask rozjaśniał przytulne sofy,należały jeszcze do babci.Dywany, nieco spłowiałe i wystrzępione przez lata,pochodziły z jeszcze wcześniejszych czasów.Oprawione artykuły o Przysięgach" i ich założycielkach były artystycznie porozwieszane pomiędzyszafkami.Na długim stole lśnił srebrny serwis kawowy matki Parker, a pod nim, zazabytkowymi drzwiczkami, kryła się biurowa lodówka pełna butelek z wodą isoków.Zdaniem Parker ten pokój uosabiał połączenie tradycji iprzedsiębiorczości, bardzo ważne tak dla niej samej, jak i dla firmy.Sprawdziła rozkład dnia, obejmujący poranne spotkanie, wieczórpanieński i próbę piątkowego ślubu.Jej telefon zadzwonił dokładnie w chwili,gdy do pokoju weszła Mac z koszykiem muffinek. Laurel już idzie.Emma mówi, że się nie spózni.Parker skinęła głową. Piątkowa panna młoda.Dzień dobry, Cecily! Gotowa na wielki dzień?Znowu skinęła głową, gdy Mac przysunęła dzbanek z kawą do jejfiliżanki.60RLT Uhm um.To takie słodkie.Tak, możemy to zrobić.Och, naturalnie.Słuchając, tylko odrobinę się skrzywiła. Myślę, że postępujecie z Markusem bardzo wspaniałomyślnie.Napewno tak się czujesz odpowiedziała. Słuchaj, tak sobie pomyślałam, to tylko taka luzna propozycja.Zastanawiam się, czy biorąc pod uwagę tort weselny i tort pana młodego,jeszcze jeden nie będzie przesadą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]