[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.98RLTTak jak prosiła Lil, Coop o świcie przyjechał motocyklem na drogęprowadzącą do farmy Chance'ów.Zabójstwo Melindy Barrett opózniło jegowyjazd o dwa dni, ale nie mógł zostać dłużej.Zobaczył ją w świetle poranka; stała na poboczu, z psami kręcącymi sięwokół, na tle wzgórz.Taką ją zapamięta pomyślał.Taką Lil zapamięta,dopóki nie spotkają się znowu.Kiedy zatrzymał się i zsiadł z motocykla, psy podbiegły do niego izaczęły skakać.Lil po prostu padła mu w ramiona. Zadzwonisz, gdy dojedziesz do Nowego Jorku? Tak.Dobrze się czujesz? Tyle się wydarzyło.Myślałam, że będziemy mieli więcej czasu dlasiebie.%7łe pobędziemy sami.A potem znalezliśmy ją.Nie mają pojęcia, kto tozrobił, a jeśli nawet, nie chcą puścić pary z ust.Wędrowała sobie szlakiem iktoś ją zabił.Dla plecaka? Zegarka? Bez powodu? Nie mogę przestać o tymmyśleć.I nie pożegnaliśmy się jak trzeba. Uniosła głowę i cmoknęła go wusta. To musi wystarczyć na jakiś czas. Na jakiś czas. Wiem, że musisz jechać, ale.zjadłeś coś? Potrzebujesz czegoś? Próbowała się uśmiechnąć, choć łzy dławiły ją w gardle. Widzisz, jak gramna zwłokę? Mam racuchy.Babcia wie, co lubię.Dali mi pięć tysięcy dolarów, Lil.Nie chcieli słyszeć protestów. To dobrze. Pocałowała go znowu. Dobrze.Bo martwiłabym się, żeumrzesz z głodu w rynsztoku.Będę za tobą tęsknić.O Boże, już tęsknię.Jedz.Musisz jechać. Zadzwonię.I też będę za tobą tęsknić.99RLT I pokaż im wszystkim tam, w akademii, Coop.Wsiadł na motocykl irzucił jej przeciągłe spojrzenie. Wrócę. Do mnie wymamrotała, gdy uruchomił silnik. Wrócisz do mnie.Patrzyła za nim, dopóki nie zniknął za horyzontem, dopóki nie byłapewna, że odjechał.Usiadła na ziemi w świetle poranka, zebrała wokół siebiepsy i rozpłakała się serdecznie.100RLT6Dakota Południowa, łuty 2009Mała cessna zatrzęsła się, a potem podskoczyła, przelatując nadwzgórzami, równinami i dolinami.Lil zmieniła pozycję na fotelu.Nie zezdenerwowania przeżyła już większe przygody w powietrzu i wyszła z nichcało.Przesunęła się, żeby mieć lepszy widok.Jej Black Hills były białe wlutym, stanowiły śnieżną krainę, pełną wzniesień, urwisk i dolin, obwiedzionąwstęgami zamarzniętych strumieni, koronką sosen.Wyobrażała sobie, że wiatr na dole jest równie ostry i przenikliwy jak tuna górze, tak że porządny, głęboki oddech musiał być jak haust rozbitegoszkła.Nie posiadała się ze szczęścia.Była już prawie w domu.Przeżyła właśnie sześć niewiarygodnych miesięcy, nigdy nie zapomnitych wrażeń.Przemakała, ociekała potem, marzła, została wielokrotniepokąsana i użądlona a wszystko to, gdy badała życie pum w Andach.Zasłużyła na każdy pens stypendium naukowego i miała nadzieję, żezarobi jeszcze więcej na artykułach i pracach, które napisała i zamierzałanapisać.Jeśli pominąć pieniądze choć w jej sytuacji to luksus, na który niemogła sobie pozwolić widok złotej pumy podchodzącej zwierzynę w lesiedeszczowym czy stojącej na skale jak idol wart był każdej przebytej mili,każdego siniaka, każdego bólu mięśni.Ale była już gotowa wrócić do domu.Do swojego siedliska.101RLTCzekała na nią praca, mnóstwo pracy.Te sześć miesięcy w Andach to byłjak dotąd najdłuższy jej wyjazd i choć pozostawała z kolegami w kontakcie emailowym i telefonicznym, wiedziała, że po powrocie wpadnie w istny kocioł.Schronisko Przyrody Lillian Chance to było w końcu jej dziecko.Ale zanim pogrąży się w pracy, chciała odpocząć jeden dzień, jeden całydzień w domu.Wyciągnęła nogi w pionierkach, jak tylko mogła w małej kabinie, iskrzyżowała je.Była w podróży półtora dnia, ale na tym ostatnim odcinkuzupełnie przeszło jej zmęczenie. Będzie trzęsło.Spojrzała na Dave'a, pilota. A do tej pory szło jak po maśle.Uśmiechnął się i puścił do niej oko. Tak jakby.Na próbę pociągnęła pasy bezpieczeństwa, ale się nie bała.Dave jużwcześniej bezpiecznie dostarczał ją do domu. Doceniam to, że nadkładasz drogi. Nie ma sprawy. Postawię ci obiad, zanim wyruszysz do Twin Forks. Zastanowię się nad tym. Jak zwykle przed lądowaniem obróciłdaszkiem do tyłu czapkę drużyny Minnesota Twins na szczęście. Chybawystartuję zaraz po zatankowaniu.Tym razem długo cię nie było.Pewnie niemożesz się doczekać powrotu do domu. No.Wiatr szarpał małym samolotem podczas schodzenia do lądowania.Maszyna podrygiwała i miotała się jak rozpieszczone dziecko w napadzie102RLTzłego humoru
[ Pobierz całość w formacie PDF ]