[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Och, przestań się wykręcać.Jesteś mi winien kilka wyjaśnień.Mówienie, że ja nie.Odpowiedz mi po prostu.Kochasz je obie? Może tak powiedział powoli. Zwiatłości dopomóż, wydaje mi się, żechyba je kocham.Min, czy to czyni mnie zdrajcą albo jakimś lubieżnikiem? Zamykała i otwierała usta; gniewnie kiwała głową i zaciskała wargi.Pospieszniemówił dalej, żeby nie zdążyła mu powiedzieć, która z tych dwóch jej zdaniem doniego pasuje; naprawdę nie chciał tego słyszeć z jej ust. Zresztą teraz to prawiebez znaczenia.Z tym już koniec.Odesłałem Aviendhę i nie pozwolę jej wrócić.I jeśli to będzie zależało ode mnie, to za nic nie zbliżę się do niej albo do Elayne. Na miłość.! Dlaczego, Rand? Jakim prawem dokonujesz takiego wyboruw ich imieniu? Min, czy ty nic nie rozumiesz? Ja jestem celem.Każda kobieta, którą po-kocham, też stanie się celem.Może ją trafić byle strzała wymierzona we mnie.Ciężko westchnąwszy, wsparł ręce na poręczach krzesła zdobionych rzezbieniamiw kształcie róż.Obróciła się nieznacznie, przypatrując mu się z powagą, jakiej ni-gdy dotąd nie widział na jej twarzy.Min zawsze się uśmiechała, zawsze wszystkoją trochę śmieszyło.Ale nie teraz; zresztą sam był śmiertelnie poważny. Lantwierdził, że obaj jesteśmy podobni pod pewnymi względami, i to prawda.Twier-dził, że zdarzają się tacy mężczyzni, którzy promieniują śmiercią.Na przykładon.Albo ja.Kiedy taki mężczyzna się zakocha, to najlepszym podarunkiem, jakimoże ofiarować swej wybrance, będzie ustanowienie jak największego dystansu.Rozumiesz to, nieprawdaż? Czy ja rozumiem. Milczała przez chwilę. Proszę bardzo.Jestemtwoją przyjaciółką i cieszę się, że ty o tym wiesz, ale nawet nie myśl, że się pod-dam.Przekonam cię, że nie jestem ani mężczyzną, ani koniem. Min, przecież powiedziałem, że. Ależ pasterzu! To za mało. Okręciła się na jego kolanach w taki sposób,że aż musiał kaszlnąć, po czym wbiła palec w jego pierś. Pragnę zobaczyć łzyw twoich oczach, kiedy będziesz to mówił.Chcę widzieć stróżkę śliny na twojejbrodzie i słyszeć, jak się jąkasz.Nie myśl sobie, że nie każę ci za to zapłacić.Rand nie mógł się nie roześmiać.250 Min, jak to dobrze, że tu jesteś.Ty we mnie widzisz tylko kmiotka z DwuRzek, prawda?Jej nastrój zmienił się z prędkością błyskawicy. Ja cię widzę, Rand odparła, dziwnie cicho. Widzę cię. Chrząknęłai wyprostowała się majestatycznie, wspierając dłonie na kolanach.O ile możnabyło siedzieć majestatycznie w takiej pozycji. Wyjaśnię ci teraz, po co przy-jechałam.Najwyrazniej wiesz o Salidarze.Zaraz zaczniesz unosić brwi ze zdzi-wienia, zapewniam cię.Nie zdajesz sobie prawdopodobnie sprawy, że nie przy-jechałam sama.W Caemlyn jest misja poselska z Salidaru, która ma spotkać sięz tobą.Pomruk Lewsa Therina przywodził na myśl daleki grzmot.Wszystkiewzmianki o Aes Sedai zawsze wzbudzały jego zdenerwowanie od czasu Alannyi zobowiązania, aczkolwiek nie tak mocno, jak przebywanie w obecności Taima.Rand prawie się uśmiechnął, mimo pomrukiwań Lewsa Therina.Podejrzewałto od chwili, w której Min wręczyła mu list od Elayne.Potwierdzenie stanowiąceniemalże dowód ich przestrachu, tak jak przeczuwał.Jakiż inny mógłby być standucha rebeliantek zapędzonych do kryjówki, tuż za rubieżami władzy BiałychPłaszczy? Które zapewne bardzo by chciały wiedzieć, jak wpełznąć z powrotemdo Białej Wieży, które aż obgryzały paznokcie z irytacji, że nie wiedzą, jak sięwkraść ponownie w łaski Elaidy.Szanse na to miały niewielkie na tyle znałElaidę z czego z pewnością znakomicie zdawały sobie sprawę.Skoro przysłałymisję do Smoka Odrodzonego, mężczyzny, który potrafił przenosić, to w takimrazie musiały być gotowe przyjąć jego ochronę.Inaczej niż Elaida, która naj-wyrazniej wierzyła, że można go kupić i zamknąć w wiklinowej klatce niczymśpiewającego ptaka.Oto miały się spełnić mgliste obietnice Egwene odnośniewsparcia Aes Sedai. Która z tobą przyjechała? zapytał. Może ją znam.Tak naprawdę nieznał żadnej Aes Sedai z wyjątkiem Moiraine, która już nie żyła, ale kilka spotkał.Jeżeli ta była jedną z nich, to sprawy mogły przybrać nieco trudniejszy obrót.W tamtych czasach był naprawdę tym chłopcem z farmy, który się wzdrygał, led-wie jakaś Aes Sedai na niego spojrzała. Jest ich więcej, Rand.Dokładnie dziewięć. Drgnął nerwowo, a ona po-spiesznie mówiła dalej. Należy poczytać za zaszczyt, Rand, że jest aż tyle,trzykroć tyle, ile wysyłają do króla albo królowej.Merana, z Szarych Ajah, ta,która stoi na czele misji, przybędzie tu sama tego popołudnia; potem za każdymrazem będzie przychodziła tylko jedna, dopóki nie nabierzesz zaufania.Wynaję-ły izby w Różanej Koronie , w Nowym Mieście; razem ze swymi Strażnikamii służbą praktycznie przejęły całą oberżę.Merana przysłała mnie jako pierwszą,ponieważ cię znam, dla przetarcia szlaku.Nie zamierzają ci zrobić niczego złego,Rand.Jestem tego pewna. To jakieś widzenie czy twoje zdanie, Min? Dziwnie się prowadzi roz-251mowę z kobietą usadowioną na twoich kolanach, ale to ostatecznie była Min.Towszystko zmieniało.Musiał tylko stale sobie o tym przypominać. Moje zdanie przyznała z niechęcią. Rand, przyglądałam się obrazomtowarzyszącym każdej z nich, codziennie, przez całą drogę z Salidaru.Gdybymiały złe zamiary, to bym coś zobaczyła.Nie wierzę, by to się jakoś przez tenczas nie ujawniło. Poprawiwszy się, obrzuciła go zmartwionym spojrzeniem,które szybko zamieniło się w pełną determinacji stanowczość. Ale powiemci coś, skoro już o tym rozmawiamy.W sali tronowej widziałam otaczającą cięaurę.Aes Sedai coś dla ciebie szykują.A w każdym razie jakieś kobiety, którepotrafią przenosić.Obraz był zagmatwany, dlatego nie jestem pewna, jak to jestz tym udziałem Aes Sedai.Ale to się może zdarzyć więcej niż raz.Chyba właśniedlatego wszystko zdawało się takie pomieszane. Popatrzył na nią milcząco,a ona uśmiechnęła się. To właśnie w tobie lubię, Rand.Akceptujesz to, comogę, i to, czego nie mogę zrobić.Nie pytasz mnie, czy jestem pewna, albo kiedydana rzecz ma się zdarzyć.Ty mnie nigdy nie wypytujesz o coś więcej ponad to,co wiem. No cóż, właściwie chciałabym o coś zapytać, Min.Czy jesteś pewna, że teAes Sedai z twojego widzenia to nie te Aes Sedai, z którymi tu przybyłaś? Nie odparła zwięzle.Tę właśnie cechę on z kolei lubił w niej; nigdy nieowijała w bawełnę. Muszę być ostrożny szepnął z wyraznym napięciem Lews Therin. Na-wet te w połowie tylko wyszkolone dziewczątka mogą być niebezpieczne, jeżelijest ich aż dziewięć.Muszę. To ja muszę odparował Rand w myślach.Moment zamieszania i LewsTherin uciekł do swych cienistych głębin
[ Pobierz całość w formacie PDF ]