[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od pierwszego spotkaniadarzyła go sympatią, choć widzieli się tylko trzy, możecztery, razy.Teraz skupiła więc uwagę na jego stryju.Maciej Mazur prezentował się bardzo dobrze.Oceniłago na jakieś sześćdziesiąt lat, być może trochę więcej.Widaćbyło, że dba o kondycję.Zredniego wzrostu, ale słusznejbudowy.Trzymał się prosto i ruchy miał sprężyste, co do-bitnie świadczyło, że mimo wieku nie zrezygnował z upra-wiania sportu.Miał siwe, lecz stosunkowo bujne włosy,krótko przycięte nad czołem, i brązowe oczy.Emanowałspokojną pewnością siebie.Alicja pomyślała, że wiele jużwidział i przeżył, a teraz, pogodzony ze sobą i światem,może powolutku smakować życie.I że tego człowiekamożna polubić.Tymczasem Maciej Mazur również przyglądał się jejz zaciekawieniem, podświadomie szukając podobieństwmiędzy matką a córką.Alicja nie wyglądała na swój wiek - była szczupła i dośćwysoka, dużo wyższa niż Daria.Ciemne proste włosy za-czesywała do góry, odsłaniając wysokie czoło i pociągłą37twarz o wyrazistych rysach.Kontrast w wyglądzie obukobiet był zaskakujący.Tylko oczy miały podobne - duże,szarozielone, w ciemnej oprawie.Maciej był bystrym obserwatorem i wielbicielem kobiecejurody, toteż od pierwszej chwili bezbłędnie wszedł w rolęszarmanckiego dżentelmena.Daria posłała mu długie ironicznespojrzenie, ale jedyną odpowiedzią był szeroki uśmiech.- Cieszę się ogromnie, że zechciała pani przyjąć naszezaproszenie - pochylił się lekko w stronę Alicji.- Oba-wiałem się sabotażu ze strony Darii, bo ją raczej trudnogdzieś wyciągnąć.- Gdzieś? - prychnęła Daria.- Jakoś nie pamiętam,żebyś mnie kiedykolwiek zapraszał do Riwiery.- Bo to mój pomysł - wtrącił Adam.- Zdrajca - mruknął Mazur.- Cieszę się, że mogę poznać człowieka, o którym tylesłyszałam od córki.Z tego, co zrozumiałam, jest pan jejmentorem.I autorytetem.- Coś takiego! - wykrzyknął Mazur.- Możemy wreszcie coś zamówić? - przerwała szybkoDaria, bo zupełnie nie podobał się jej kierunek, w jakimzmierzała konwersacja.- Umieram z głodu.- Oczywiście, moja droga.- Maciej uśmiechnął siędo niej niewinnie.Zaczęli uważnie przeglądać menu, podczas gdy kelnernalewał do kieliszków białe wino.Zanim na stole pojawiłosię jedzenie, rozmowa zeszła na tematy muzyczne.Maciejpytał Alicję o wrażenia z koncertu i przytaczał wszystkiepochlebne opinie na temat występu Darii.- Przeżyliśmy prawdziwe oblężenie fanów, którzy liczylina autografy i wspólne zdjęcie - wtrącił Adam.- Nie wiem,dlaczego nikt nie chciał fotografować się ze mną.38- Bo tobie daleko do pięknej blondynki - stwierdziłaDaria.- Całe szczęście, że zdążyłam uciec.Brr.- No i proszę - westchnął Maciej.- W ten sposób,dziecko, nigdy nie zostaniesz gwiazdą i nie będziesz miałaokazji, na przykład, zatańczyć na lodzie.-I bardzo dobrze.- Co prawda, to prawda.- Uśmiechnął się szerokoi zwrócił do Alicji.- Gratuluję metod wychowawczych.Ma zasady ta pani córka.I charakterek.Dobrze.Nie dasię zjeść w kaszy.- Właśnie, coś mi się przypomniało, a propos gwiaz-dy.Słyszałem gdzieś, że udzieliłaś wywiadu dziennikarcez Hallo Stars".- Adam próbował przez chwilę przypomniećsobie nazwisko.-Matylda Jakaśtam.Wszyscy spojrzeli na Darię, która wyglądała jak przy-łapana na gorącym uczynku.- Och, wiedziałam, że to w końcu wypłynie.- Wes-tchnęła.- Matylda Batko studiowała razem ze mną w Ka-towicach.Teraz dała spokój śpiewaniu i zajęła się dzienni-karstwem.Przyszła do mnie miesiąc temu.A ja.No cóż,nie mogłam jej odmówić.- Nie mogłaś? Dlaczego?- Kiedyś oddała mi przysługę.Zawsze staram się spła-cać długi.- Co to za mina? - zdziwił się Maciej Mazur, patrzącna zakłopotaną Darię.- Przecież to bardzo dobra wiado-mość.Przyda ci się trochę reklamy.A Hallo Stars" nie jestwcale najgorszym z kolorowych tygodników.Daria się uśmiechnęła.Ulżyło jej, że niewinny sekretprzestał być tajemnicą w tak sprzyjających okolicznościach.Trochę się obawiała reakcji przyjaciół.Zwłaszcza Ma-cieja.Rozmawiała z Matyldą całkiem niezobowiązująco,39a potem okazało się, że wyszedł z tego spory wywiad.Zgodziła się na publikację, nie konsultując z nikimdecyzji.Wieczór upływał bardzo przyjemnie.Maciej Mazurświetnie sprawdzał się w roli mistrza ceremonii.Lekkoi dowcipnie opowiadał o swoich zawodowych perype-tiach.Wspominał barwne postacie, które dane mu byłopoznać.- Lata sześćdziesiąte to było coś! Naprawdę dużo siędziało.Mimo szarej rzeczywistości potrafiliśmy się świet-nie bawić.Naszym mistrzem był Tyrmand.Spotkałem go,kiedy pracowałem w Stodole.- Co ty robiłeś w Stodole? - zdziwiła się Daria.Tejhistorii jeszcze nie znała.- No cóż.Byłem szatniarzem.- %7łartujesz?- Bynajmniej.Miałem osiemnaście lat i nie dostałemsię na studia.Przeszkodziło mi inteligenckie pochodzenie.I tak trafiłem do Stodoły.Na najlepszy uniwersytet w moimżyciu.- Mazur uśmiechnął się do wspomnień.- Najwyrazniej miałeś dobry start - powiedział Adam.- Ale chyba nie tylko ty zaczynałeś tam karierę?- Racja.Staszek Karcz, przede mną, został znanymreżyserem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]