[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Płócienna osłona chroniławezgłowie od wiatru.Z jednej strony pilnował jej koniuszy, zdrugiej młoda kobieta w brunatnym płaszczu i z odkrytą głową.Wietrzyk rozwiewał jej rude włosy.Za nimi przewoznikpopychał prom, a drugi koniuszy trzymał uzdę pstrokategokuca, który płynął spokojnie z tyłu.Właściwie musiał płynąćtylko na środku nurtu, bo woda nie była wysoka.Służący moglipochodzić z każdego okolicznego dworu, ale co dodziewczyny, nie można się było pomylić.A kogóż to trzebabyło nosić w lektyce przez tych parę mil i przy dobrej pogodziejak nie chorego, złożonego niemocą lub umarłego?Choć było wcześnie, wyruszył za pózno w swoją drogę.PaniDonata opuściła już swoją bawialnię, swój hall, swegotroskliwego syna, Bóg wie na jakich warunkach, i wyruszyła,by sprawdzić osobiście, czego chcieli opat i szeryf wShrewsbury od jej drugiego syna, Suliena.Cadfael ponaglił muła, wyjechał spośród drzew i ruszyłopadającym w dół szlakiem na spotkanie.Przewoznikwprowadził tymczasem gładko prom na piaszczystąpłaszczyznę poniżej.Pernel zostawiła nosicielom lektyki wyniesienie jej na brzeg iwyprowadzenie konia, sama zaś pobiegła na spotkaniezsiadającego z muła Cadfaela.Była zarumieniona od świeżegopowietrza, pośpie-chu i zapewne od podniecenia tą nieprawdopodobnąwyprawą.Chwyciła go za rękaw, patrząc mu z powagą wtwarz. Ona tego chce! Wie, co robi! Czemu oni tego nierozumieją? Czy uwierzyłbyś, że nic jej nie mówili o całej tejsprawie? Nikt z domowników.Eudo trzymał ją wnieświadomości, osłoniętą.Wszyscy inni robili, czego onchciał.Z troskliwości.Cadfaelu, tam nikt nie mógł jejpowiedzieć prawdy, poza tobą i mną. Ja nie mogłem odparł Cadfael. Obiecałem chłopcu,że uszanuję jego milczenie. Szacunek! parsknęła Pernel. A gdzie był szacunekdla niej? Poznałam ją dopiero wczoraj, a wydaje mi się, żeznam ją lepiej niż ci wszyscy, którzy krążą przez cały dzieńpod tym samym dachem.Widziałeś ją! To tylko garstka kości,ból zamiast ciała, odwaga zamiast skóry! Jak śmie ktokolwiekpatrzeć na nią i mówić: Nie trzeba, żeby się o tymdowiedziała, bo tego nie zniesie"! Rozumiem cię powiedział Cadfael, kierując się kupasmu piasku, gdzie nosiciele postawili lektykę. Ty jednakbyłaś wolna, tylko ty jedna. Jedna wystarczy! Tak, powiedziałam jej wszystko, cowiedziałam, ale więcej jest tego, czego nie wiedziałam, a onachce wiedzieć wszystko.Ma teraz cel, powód, żeby żyć, powóddo takich wypraw jak ta, szalonych, jak możesz myśleć alelepsze to niż siedzieć i czekać na śmierć.Szczupła dłoń odsunęła płócienną zasłonę, gdy Cadfaelpochylił się nad lektyką.Jej korpus był wypleciony z wiklinydla zmniejszenia ciężaru i dla ela-styczności.Donata spoczywała w nim, półleżąc na zwiniętychkobiercach i poduszkach.Tak musiała podróżować rok temu idawniej, kiedy podejmowała ostatnie wyprawy w świat pozaLongner.Trudno było zgadnąć, ile wysiłku kosztowało ją toteraz.Pod płócienną osłoną ukazywała się jej twarz, pobladła iściągnięta, a usta były sine i zacięte, tak że musiała rozchylić jez wysiłkiem, by przemówić.Jej głos był jednak wyrazny iwciąż brzmiał w nim ów uprzejmy, lecz stalowy autorytet. Jechałeś do mnie, bracie Cadfaelu? Pernel przypuszczała,że możesz mieć coś do załatwienia w Longnerze.Możesz byćzadowolony, bo wybieram się do opactwa.Jak rozumiem, mójsyn jest wplątany w jakąś sprawę ważną zarówno dla opata, jaki szeryfa.Sądzę, że mogę pomóc w jej wyjaśnieniu idopilnować rozliczenia. Rad będę wrócić z tobą odpowiedział Cadfael isłużyć ci na wszelkie sposoby.Nie miało sensu zalecanie jej ostrożności i rozsądku aniprzekonywanie do zawrócenia z drogi, ani wypytywanie, jakjej się udało wymknąć spod opieki Eudona i jego żony, żebypodjąć tę podróż.Zacięte opanowanie jej twarzy mówiło zanią.Wiedziała, co robi.%7ładen ból, żadne ryzyko nie mogło jejodstraszyć.Krucha energia płonęła w niej niczym wporuszonym ogniu i była właśnie poruszonym ogniem, zbytdługo dławionym w rezygnacji. Pojedz więc przodem, bracie powiedziała jeśli łaska,i poproś Hugona Beringara, żeby przyłączył się do nas wsiedzibie opata.Podróżujemy po-woli, więc ty i on możecie tam być przed nami.Ale nie mójsyn! dodała, podnosząc głowę z krótkim, głębokimbłyskiem w oczach. Niech go tam nie będzie.Lepiej chyba,żeby zmarli dzwigali swoje grzechy i nie zostawiali ich dodzwigania żyjącym?: Lepiej przyznał Cadfael. Dziedzictwo jest milejwidziane, jeśli jest wolne od długów. Dobrze! powiedziała. To, co jest między mną amoim synem, może poczekać na stosowną chwilę.Załatwię tosama.Nikt inny nie musi się tym zajmować.Jeden z nosicieli był zajęty wycieraniem siodła i ociekającychwodą boków kuca, by Pernel mogła go dosiąść.Na piechotęmieli jeszcze godzinę drogi.Donata opadła na swe poduszki,napięta i nieruchoma, a bezcielesne linie jej twarzy zastygły wwyrazie stoickiej cierpliwości.Tak mogłaby wyglądać na łożuśmierci, a nadal nie pozwalała sobie na wydanie choćbyjednego jęku.Zmierć zetrze całe to napięcie tak samo pewniejak przesunięcie dłoni zamyka po raz ostatni oczy.Cadfael dosiadł muła i ruszył w górę stoku, kierując się kuPodgrodziu i miastu. Więc ona wie? zdumiał się Hugo. To jedyne, na conalegał Eudo od pierwszego dnia, i jedyna osoba, której niechciał wciągać w tak ponurą sprawę.Wczoraj wieczoremmówiłeś, że obiecałeś nie wciągać jej w tę zawiłą historię.Ateraz jej powiedziałeś? Nie ja odparł Cadfael. Ale rzeczywiście, ona wie.Kobieta usłyszała to od kobiety.A terazpodąża ona do kwatery opata, żeby ujawnić, co ma dopowiedzenia władzy, zarówno duchownej, jak i świeckiej, ipowiedzieć tylko raz. Na litość boską! zakrzyknął Hugo. Jak zdołaławyruszyć w podróż? Niedawno widziałem, jak ją męczyłkażdy ruch ręką.Nie wychodzi z domu od miesięcy. Nie miała powodu odrzekł Cadfael. Teraz ma
[ Pobierz całość w formacie PDF ]