[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscymówili, że Katie zażywa lekarstwo najchętniej wtedy, gdypodaje je Freddie.Mocniej przytuliła lalkę.- Jedziemy do babci - szepnęła i zaczęła wyobrażaćsobie, jak przebiegnie ta wizyta.Kłopot w tym, że nie wiedziała, czy ludzie, którychuważała za dziadków, ją polubią.Nie każdy przecież lubidzieci.Może woleliby, żeby ona nie przyjeżdżała.Jak już tambędzie, zechcą na pewno, żeby siedziała cichutko na krześle zrękami na kolanach.Ciocia Nina powiedziała, że takzachowują się młode damy.Freddie bardzo nie chciała byćmłodą damą Ale będzie tak siedzieć, choćby nie wiadomo jakdługo, nie przerywając dorosłym, nie mówiąc zbyt głośno, ajuż na pewno nie będzie biegać po całym domu.Na pewno będą zli, jeśli coś rozleje na dywan.Możenawet będą krzyczeć.Słyszała, jak krzyczał ojciec JoBeth,kiedy starszy brat JoBeth, który był już w trzeciej klasie ipowinien wiedzieć, jak się zachować, wziął jeden z kijówgolfowych ojca i zaczął nim walić w kamienie na podwórku.Jeden kamień wpadł z trzaskiem do kuchni, rozbijając szybęw oknie.Może i ona na przykład stłucze szybę.Wtedy Nataszanie wyjdzie za mąż za jej tatę i nie zamieszka z nimi.Freddienie będzie miała ani mamy, ani siostrzyczki, a tatuś znowuprzestanie grać i pisać muzykę.163Niemal sparaliżowana ze strachu, wtuliła się woparcie, w momencie, gdy samochód zwolnił.- Tak, teraz w prawo.- Na widok znajomego otocze-nia, serce Nataszy podskoczyło z radości.Od razu się oży-wiła.- To mniej więcej w połowie ulicy, po lewej stronie.O,tutaj.Chyba uda się gdzieś zaparkować.- Zauważyła wolnemiejsce za starą furgonetką ojca.Najwyrazniej rodzicepowiedzieli sąsiadom, że oczekują córki z przyjaciółmi, a cizadbali o to, żeby mieli gdzie postawić samochód.Nic się nie zmieniło, pomyślała.Poffenbergerowie żjednej strony, Andersonowie z drugiej.Mieszkali tak, odkądsięgała pamięcią.Jeśli w domu była choroba, jedna rodzinaprzynosiła jedzenie, druga zajmowała się dziećmi polekcjach.Dzielono się smutkami i radościami.I oczywiścieplotkowano.Michaił spotykał się ze śliczną Andersonówną, a wkońcu został drużbą na jej ślubie, kiedy wychodziła zajednego z jego przyjaciół.Rodzice Nataszy byli chrzestnymijednego z dzieci Poffenbergerów.Może dlatego, gdy uznała,że potrzebuje nowego miejsca do życia, wybrała miasto,które przypominało jej atmosferę rodzinnych stron.Nie zwyglądu, lecz ze stosunków łączących ludzi.- O czym myślisz? - spytał Spence.- Po prostu wspominam.- Uśmiechnęła się do niego.- Jak dobrze jest wrócić.- Zadrżała, wysiadając zciepłego samochodu.Otworzyła tylne drzwiczki i zajrzała dośrodka.Spence wyładowywał rzeczy z bagażnika.- Zpisz,Freddie? - spytała.- Nie.- Dziewczynka potarła powieki.- Jesteśmy na miejscu.Wysiadaj.Freddie przycisnęła lalkę do piersi.Zawahała się.- A jak oni mnie nie polubią?164- A to co znowu? ~ Natasza przykucnęła i odgarnęłajej włosy z czoła.- Miałaś jakiś zły sen?- Mogą mnie nie polubić.Może nie chcą, żebym tubyła.Może będą myśleć, że jestem utrapieniem - przypo-mniała sobie zasłyszane kiedyś słowo.- Dużo ludzi myśli, żedzieci to utrapienie.- A więc dużo ludzi jest głupich - skwitowała Natasza,zapinając jej płaszcz.- Może.Ale i tak mogą mnie nie polubić.- A co będzie, jeśli ty ich nie polubisz?O tym Freddie nie pomyślała.Zastanawiała się nadsłowami Nataszy, pocierając nos wierzchem dłoni.Nataszapodała jej chusteczkę.- Czy oni są mili? ~ spytała.- Myślę, że tak.Sama ocenisz, jak ich poznasz,dobrze?- Dobrze.- Moje panie, pózniej sobie porozmawiacie - zniecier-pliwił się Spence.Stał o parę kroków od samochodu obła-dowany torbami.- Cóż to była za konferencja? - zaintere-sował się, gdy do niego podeszły.- Takie tam babskie sprawy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]