[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapadła cisza, a zebrani z powątpiewaniem popatrzyli w tę stronę stołu, gdziesiedziała Elspeth.Spróbowała wyglądać jak najdoroślej i najpoważniej.Całeszczęście, że Kero kazała jej się przebrać.Teraz w niczym nie przypominała ulicznika.— Mogę zabrać głos? — spytała.Kiedy Selenay skinęła głową, wstała.„Zawsze mów do Rady na stojąco, kotku”, pouczyła ją Kero kilka tygodnitemu, po tym, jak zdawała Radzie raport z działalności Piorunów Nieba.Do-wiedziała się wówczas o Radzie znacznie więcej, niż mogli się tego spodziewaći przekazała Elspeth swoje obserwacje.„Zawsze mów na stojąco, bo jesteś wtedywyższa od nich o głowę, co daje ci przewagę emocjonalną.Połóż ręce na stolei pochyl się ociupinkę do przodu: nie masz nic do ukrycia, jesteś pewna siebiei szczera, tak się postrzega taką pozycję.Nie podnoś głosu, przeciwnie, mów ciszej niż normalnie, nie wezmą cię za kobietę powodowaną emocjami.Jeśli ci naczymś szczególnie zależy, uważnie dobieraj słowa i kładź na nie nacisk”.Talia i Selenay wypowiadały się w taki właśnie sposób, ale nigdy nie zasta-nawiały się, dlaczego; Talia analizowała słuchaczy empatycznie i dostosowywałasię do tego, co czuła, a Selenay lekcji udzielał ojciec, który nie przejmował się wyjaśnianiem mechanizmów psychicznych.Kerowyn, która całe życie musiaławalczyć i zdobywać pozycję w męskim zawodzie, taktykę opanowała perfekcyj-nie.— Herold-kapitan Kerowyn i ja rozmawiałyśmy kilkakrotnie o takiej możli-wości — zaczęła cicho.— To samo w sobie było niezwykłe, bo nawet mówienieo magii w królestwie jest bardzo trudne, szczególnie dla heroldów.Zastanówciesię, czy za każdym razem, kiedy poruszano tutaj temat magii, pamiętaliście cokolwiek po wyjściu z tej sali? — Większość zaprzeczyła.— Kiedy zagrożenie znika-ło, nie musieliście już poruszać tego tematu, prawda? Tak było ze mną, dopóki nie spotkałam Kerowyn.Myślę, że to zapominanie było jednym ze sposobów ochro-49ny, która zanika.Nie sądzę, żebyśmy po wyjściu wszystko pozapominali, i boję się bardzo, czy to oznacza, iż reszta naszych osłon również zanika.Ktoś westchnął, kiedy zabrzmiały jej ostatnie słowa, ale nie wiedziała, kto.Rozejrzała się po sali i zauważyła potakujące skinięcia.— Nie sądzę, byśmy mieli jakiś wybór.Musimy znaleźć maga albo magów,skłonnych do pomocy.Jest kilka powodów, dla których to ja powinnam wyruszyćna poszukiwania.— Czekała na protesty, lecz nikt się nie odezwał.— Musimywysłać herolda, bo tylko on zdaje sobie sprawę z wagi problemu i znajdzie kogoś o odpowiedniej etyce.Moja ranga jest wystarczająca, abym mogła prowadzić ne-gocjacje.Mogłaby to być Talia, ale ma małe dziecko, więc prosić ją o wyjazd na nie wiadomo jak długo jest bezmyślnością.Poza tym, gdyby ktoś zdołał porwaćJemmiego, użyto by go przeciw niej.Jak wiecie, Ancar próbował mnie zabić,a myślę, że w ruchomy cel trudniej uderzyć.Oczywiście, są inni heroldowie, ale tylko Kero i ja możemy normalnie rozmawiać o magii i ocenić zdolności maga.Kero była najemnikiem, a to może się obrócić przeciw niej — rozłożyła ręce.—Dla mnie odpowiedź jest oczywista.Poza tym nie jestem niezastąpiona, zawszesą jeszcze bliźnięta, które mogą dziedziczyć tron.— Usiadła i wtedy rozpętało się piekło.Zanim posiedzenie dobiegło końca, ból zaczął rozrywać jej głowę, członko-wie Rady bowiem kłócili się aż do nocy.Służący przynosili mięso, ser i napoje, a potem zawołano ich znowu, by pozapalali lampy.Z uwagi na wagę obrad, dostołu podawali młodzi heroldowie.Nie przeszły one co prawda do historii jakonajdłuższe, ale niewątpliwie jako jedne z najważniejszych.Elspeth czuła się jak zaszczute zwierzę; albo się na nią rzucali i wykrzykiwali pytania, albo zachowywali się tak, jakby jej w ogóle nie było, kłócąc się o jej umiejętności na całe gardło.Talia od czasu do czasu rzucała jej współczującespojrzenie, ale i tak była wystarczająco zajęta.A poza tym, to Elspeth walczyła i chciała wygrać, nikt nie był tak przekonanyo słuszności misji, jak ona.Matka ciągle jej nie popierała, wobec tego musia-ła toczyć ten bój sama, niezależnie od tego, jak długo potrwa.Zauważyła jednądziwną rzecz: za każdym razem, kiedy ktoś chciał zaprotestować, spoglądał na nią i milkł, nawet w połowie zdania.Heroldom zdarzało się to często, kiedy przemawiały do nich ich Towarzysze, lecz nigdy nie spotkała się z aż takim natężeniem tego zjawiska.Zupełnie jakby Towarzysze trzymały jej stronę, przekonując swoich wybranych.Do wiążących wniosków doszli krótko przed północą.Elspeth mogła, a nawetmusiała wyruszyć; sytuacja była bardzo napięta, o czym przekonywał Selwin.Na-wet matka zgodziła się, że Elspeth jest jedyną osobą, która dysponuje talentami i wiedzą gwarantującymi powodzenie przedsięwzięcia.Jednakże nie mogła poje-50chać sama.— Nie pojedziesz bez eskorty — stwierdził marszałek.— Potrzebujesz conajmniej dwudziestu zbrojnych.— Trzydziestu — przebił seneszal.— Absolutnie — sekundowała lady Cathan z gildii.— Mniejsza liczba jestnie do przyjęcia.„Mam znaleźć magów, ludzi chronicznie nieśmiałych, z całą armią na kar-ku?” Nie powiedziała tego na głos, pozwoliła im się spierać o wielkość eskorty, która w końcu faktycznie zaczęła przypominać armię, wyczekała na odpowiednimoment i wtedy włączyła się do rozmowy.— Niemożliwe — stwierdziła krótko.— Wszystkie głowy obróciły się w jejkierunku.— Absolutnie niemożliwe — powtórzyła.— Mam za sobą wlec zbroj-nych, a tu liczy się szybkość.Pięćdziesięciu uzbrojonych ludzi nie przegoni Towarzysza, nawet jeśli są to Pioruny Nieba.A jeśli będę musiała opuścić Rethwellan?Mało który władca powita z otwartymi ramionami oddział zbrojnych na swojejziemi.Ale oczywiście wtedy nie musielibyśmy wysyłać Ancarowi sprawozdaniaz przebiegu podróży.— Heroldowie nieco przycichli.— A jeśli naprawdę chce-cie uczynić ze mnie cel, wprost o tym powiedzcie.Są łatwiejsze sposoby, żeby się mnie pozbyć.— Nie przesadzaj, dobrze? — rzucił seneszal i Elspeth poczuła, że bardzochciałaby go ugryźć.— Doprawdy? — podniosła brew, ale poza tym wyglądała na urażoną niewin-ność.— Wysłuchaliście dzisiaj relacji o czymś, co Ancar przerzucił przez granicę i co mogło zniszczyć cały garnizon.A jak wyjadę z Valdemaru, będzie mu trudniej? Powiedziałabym, że strategia ruchomego celu ma największe zalety.— Dobrze — powiedział w końcu Daren po chwili ciszy.— Co chcesz zrobić?— Wolałabym pojechać sama.Najbezpieczniejsza jestem wówczas, gdy niktnie wie, gdzie jestem.— Nie — książę potrząsnął głową.— Gdyby w grę wchodził ktoś inny, niebyłoby problemu.Możesz myśleć, że nie jesteś niezastąpiona, lecz ciągle jesteś następczynią tronu.A argument, jaki podniosłaś co do Talii, odnosi się również do ciebie: gdyby cię złapano, byłabyś zakładnikiem.Westchnęła, ale musiała przyznać mu rację.— Zgadzam się.Myślę jednak, że mnie i Gwenę mogłaby pojmać tylko małaarmia.— Zawsze jeszcze zostaje zdrada.Musisz pojechać z jeszcze jedną osobą i su-gerowałbym herolda.— Ktoś odpowiedzialny i zdolny — dodał ojciec Ricard
[ Pobierz całość w formacie PDF ]