[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczęli odpływać potężną falą jeszcze w XIX wieku,zaraz po powstaniu styczniowym, uciekając przed prześladowaniami carskich władz albo przedgłodem.Wyjeżdżali, przysyłali stamtąd pieniądze, zostawali albo wracali, ale nawet za oceanemchcieli mieć ten sam ład co na rodzinnej ziemi.Wracając, przywozili ze sobą dolary, ale nieprzywozili nowego myślenia, poznanego na obczyznie.Zachowywali dawne wartości, wiaręi więz rodzinną, bo z dala od ojczystego kraju były im ostoją, a nie znalezli niczego innego, comogłoby im je zastąpić.Może zresztą nie szukali, może brakowało im po prostu ciekawości.Choć mówiło się o nich Amerykanie albo Belgowie , pozostawali nadal jednymiz nas.Jezdzili lepszymi samochodami i budowali większe domy, ale to nie oni stanowilizagrożenie dla naszych serc i sumień.Nie po to wracali, żeby burzyć.Prawdziwy niepokójwprowadzali ci, którzy nagle pojawili się nie wiadomo skąd, jak wrzód na tyłku.Kupowalirozlatujące się zagrody, których właściciele dawno poumierali, a ich dzieci wywędrowały domiasta.Na tych nędznych gospodarkach nikt nie chciał zostawać, spadkobiercy aż się trzęśli,żeby je jak najszybciej zamienić na plazmę czy samochód.W ten sposób ziemia szław nienawykłe do wideł i grabi ręce, między nami zamieszkali obcy, a do Waniuszek zaczęłopowoli wkradać się nowe.Pierwsza zagroda, którą kupił przybysz z miasta, była jednak dość nietypowa.Uprzedniozamieszkiwała ją nie para siwych jak gołąbeczki staruszków, tylko gromada agresywnych,rozwydrzonych duchów takie przynajmniej było ogólne przekonanie.U nas każdy wiedział, żeTrofimówka jest nawiedzona i nikt z miejscowych nawet za darmo by jej nie wziął.Facetz Warszawy, który ją nabył, nazywał się Tomasz Grab i w swoim poprzednim życiu parał siędziennikarstwem.Nieszczęśliwym trafem pisywał akurat do Trybuny Ludu i SztandaruMłodych , czyli równie dobrze mógłby nie pisywać wcale, bo obie gazety już od dawna przestałysię ukazywać.Podobnie niepraktyczna okazała się ukończona przez Graba filologia rosyjska,gdyż w obecnych czasach nikt nie zamierzał uczyć się rosyjskiego, a trzy miliony członkówTPPR-u rozwiały się bez śladu.Okazało się, że w młodym, rozbuchanym kapitalizmie na Grabaw ogóle nie było zapotrzebowania.Nie sprawdził się kolejno w handlu obwoznym, ściąganiusamochodów z Niemiec, szyciu męskich koszul i produkcji gumowych kaczuszek.Krótki flirtz gastronomią w postaci przyczepy imbisowej z kurczakami z rożna brutalnie uświadomił muryzyko gospodarki wolnorynkowej i zrujnował życie prywatne.Zapach grillowanego drobiu,którym przesiąkł, wywoływał u jego żony mdłości.Być może z tego powodu odmówiła udziałuw następnych projektach małżonka i wniosła o rozwód.Grab chciał napisać o tym wszystkim książkę, miał już nawet tytuł: Odpadytransformacji, ale i na nią nie było zapotrzebowania.Rynek zalały harlekiny i poradniki, jak byćmłodym, szczupłym i bogatym, co czytelnikom całkowicie wystarczało.Był jednak popyt na proste, wiejskie życie.Ludzie tęsknili za zapachem świeżoskoszonego siana, piecem kaflowym, mlekiem prosto z krowiego cycka, ciastem w dzieży i takdalej.Grab postanowił te tęsknoty zagospodarować.Jego najnowszy projekt przewidywał życiena łonie nietkniętej ręką człowieka natury, z dala od cywilizacji, globalizacji i lustracji.Wszystkie te warunki Trofimówka spełniała bez zarzutu.Trofim, prawosławny białoruski chłop, osiedlił się z rodziną w środku lasu pod koniec latosiemdziesiątych XIX wieku.Były to jedyne chyba lata w historii nadbiebrzańskich bagien, któreich mieszkańcy zapamiętali jako okres cudownej, niespotykanej wcześniej prosperity.Carrozkazał wówczas przeprowadzić przez mokradła drogę, prowadzącą do twierdzy Osowiec,broniącej zachodniej granicy Imperium Rosyjskiego.Trakt, zwany pózniej Carskim, zbudowanyzostał z tysięcy drewnianych bali i niezliczonych fur piasku, przebiegał na grobli i byłmajstersztykiem sztuki inżynierskiej.Przy jego budowie znalazła się dobrze płatna robota dlakażdego.Chłop z podwodą mógł lekko zarobić za dzień pracy rubla w złocie, co było w tamtychczasach niewyobrażalnym wprost bogactwem.Także i Trofima skusiła perspektywa szybkiegozarobku.Przywędrował aż spod Hajnówki i zamieszkał w środku lasu wraz z urodziwą żonąPraskowią i synkami, blizniakami Paszką i Saszką.Trofim znał się na ciesielstwie, był sprytny i szybki, robota paliła mu się w rękach.Kiedyprace drogowe zaczęły dobiegać końca, w twierdzy zawsze znajdowało się dla niego jakieśzajęcie.W krótkim czasie dorobił się pary koni, krowy, trzech świń, kilku kurek, kundla bez uchai pręgowanego kota.Dobrze mu się wiodło, wszystko mu się udawało, a ponieważ umiał też graćna harmonii i przygrywał na zabawach, był ogólnie lubiany, choć odmiennej wiary.W okolicynie było żadnych innych prawosławnych chłopów, nie brakowało natomiast %7łydów, którzyw pobliskich miasteczkach stanowili ponad połowę ludności.W Miłkowicach stała synagogai jesziwa, nie było jednak ani jednej cerkwi.Trofim, człowiek głęboko religijny, chodził coniedziela z żoną i dziećmi na nabożeństwo aż do Osowca, gdzie na terenie twierdzy znajdowałasię cerkiew Opieki Matki Bożej.Taka z nich była dorodna rodzina, że kiedy w 1897 rokutwierdzę miał odwiedzić sam car, ich właśnie wybrano, żeby podjęli Najjaśniejszego Pana podnogi i wręczyli mu kosz z polnymi kwiatami i bochnem chleba.Car z przyjemnością patrzył naswoich pięknych i najwyrazniej szczęśliwych poddanych: potężnego chłopa z brodą, hożąkobietę w wianku na głowie i dwóch identycznych, płowowłosych chłopaczków, którzy stojącprzed jego boskim obliczem, nie okazywali najmniejszego strachu, tylko przepychali się wesoło.Serce ścisnęło mu się na ten widok, bo jemu samemu rodziły się tylko dziewczynki i wciążjeszcze czekał na następcę tronu, podczas gdy ten jego najmniej znaczący sługa, prosty mużyk,mógł się pochwalić aż dwoma synami.Dał Trofimowi pięć rubli i pomyślał ze smutkiem, że cóżmu po tronie i koligacjach z najświetniejszymi domami panującymi w Europie, skoro nie możemieć tego, co ma jego najpodlejszy poddany.Kiedy Trofim podnosił się z kolan, cara dobiegły z tyłu jakieś wrzaski i jęki: to tłum,w który rzucono na jego chwałę słodycze i drobne upominki, tratował się w walce o łup.Niepoświęcił temu najmniejszej uwagi.Takie tragiczne wydarzenia często towarzyszyły jegopublicznym wystąpieniom i nie było na to żadnej rady.Podczas koronacji zginęło ponad tysiącpoddanych tylko dlatego, że obawiali się wyczerpania zapasów darmowej wódki.Cara trudno zato winić, nie mógł przecież odpowiadać za głupotę swojego ludu.Na ogół starano mu się jednakoszczędzać nieprzyjemnych widoków i usuwano ofiary paniki dyskretnie, nie przerywającceremonii.W zależności od stanu poszkodowanych opatrywano ich w lazarecie albo układanow kaplicy, a car mógł w tym czasie nadal cieszyć oczy widokiem swoich zadowolonych z losupoddanych, którzy obejmowali go z oddaniem za nogi. Masz pięknych synów, chłopie powiedział do Trofima uprzejmie. Bóg był dla mnie bardzo łaskaw, Najjaśniejszy Panie odważył się wyszeptać Trofim.Parę lat pózniej car doczekał się w końcu męskiego potomka.Aleksiej był jednaksłabowity, cierpiał na hemofilię i nigdy nie było mu sądzone objęcie tronu Romanowów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]