[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zmarszczki na czole Juliana pogłębiły się.Stanął plecamido Portii i wbił wzrok w kominek.- Kiedy dokładnie miały miejsce te morderstwa?- Pierwsze zdarzyło się dwa tygodnie temu, tuż przedtym, jak Adrian otrzymał wiadomość, że widziano cięw Londynie.Kolejne dwa nastąpiły wkrótce potem.A zaled-wie trzy dni temu w zaułku na tyłach kościoła NajświętszejMarii Panny znaleziono ciało czwartej kobiety.Było jeszczeciepłe.Splótł dłonie na karku i patrzył na wygaszony, zimnykominek.- Jesteś całkowicie pewna, że zostały zabite przez jakiegoś wampira?- Bez cienia wątpliwości - poinformowała go Portiadrżącym od tłumionych emocji głosem.-I mogę cię zapewnić, że te kobiety nie zostały ofiarami z własnej woli, niekusiło ich, żeby ulec pocałunkom wampira.Miały zakrwawione ręce i połamane paznokcie.Wszystkie odważnie i zaciekle walczyły o życie.- Choć wiedziała, że to szaleństwo,nie potrafiła się powstrzymać i podeszła bliżej do Juliana.- Czy ty to zrobiłeś? Czy to ty zamordowałeś te nieszczęsne,bezradne istoty?Odwrócił się i spojrzał na nią spod czarnych rzęs.- Wierzysz, że mógłbym być zdolny do takiej zbrodni,a jednak postanowiłaś mnie dziś odszukać? Czyżbyś była ażtak lekkomyślna?Jak mogła wytłumaczyć swoją niezachwianą wiarę w Juliana? Tym, że ufała, iż nie mógłby jej skrzywdzić? Nic niebyło w stanie zburzyć tej wiary, chociaż dobrze wiedziała, doczego jest zdolny.- Wiem, że nie mógłbyś mnie skrzywdzić.- Już cię skrzywdziłem.Nosisz blizny, które są tegodowodem.Portia przyłożyła palce do dwóch niewielkich śladówi poczuła lekkie pieczenie.%7łałowała, że zostawiła wstążkęna karcianym stole.Bez niej czuła się naga.Opuściła dłoń i dumnie uniosła głowę, śmiało patrzącJulianowi w oczy.- Przyszłam tu dzisiaj, ponieważ musiałam się upewnić,że to nie ty zabiłeś te kobiety.To ja wiele lat temu ocaliłam ci życie w krypcie.Gdybyś teraz odebrał życie jakiejśniewinnej istocie, byłabym za to tak samo odpowiedzialnajak ty.Podszedł bliżej, tak że stała teraz w jego cieniu.Jego głosbrzmiał jak cicha kołysanka, która mogła zwabić kobietęi pchnąć ją ku rozkoszy lub śmierci.- A jeśli to rzeczywiście ja je zabiłem? Jeśli to ja śledziłem je w ciemnościach nocy, szedłem za nimi krok w krok,czekałem, aż się zawahają lub potkną, żeby móc łatwiej jezniewolić? - Oparł się dłońmi o ramę znajdującego się za niąokna, pochylił głowę i dotknął policzkiem jej policzka.Spodziewała się, że będzie zimny, ale jego skóra była gorąca,jakby płonęła nienaturalnym ogniem, który mógł zniszczyćjej opór.Kiedy dotknął rozchylonymi ustami delikatnegomiejsca tuż za jej uchem, poczuła, że przebiega ją dreszczniemający nic wspólnego ze strachem.- Co mnie powstrzyma przed zrobieniem tego samego z tobą?- To - wyszeptała, mierząc w jego pierś ostrym końcemkołka, który wydobyła z sakiewki.Znieruchomiał.Miała nadzieję, że Julian odskoczy odniej, a wtedy będzie znów mogła myśleć i oddychać spokojnie.Ale on tylko rozłożył ramiona, jakby się poddawał,a jego uśmiech był równie śmiercionośną bronią jak drewniany kołek w jej ręku.- Jeśli przyszłaś tu po to, żeby mnie usunąć ze świata, tozabieraj się szybko do dzieła.Dobrze wiesz, pięknooka, żemoje serce od dawna należy do ciebie.Możesz je sobiezabrać.Albo przebić kołkiem.Portia bardzo chciała mu wierzyć, ale podejrzewała, żeproponował swoje serce całemu tabunowi kobiet, tylko po to,żeby im je odebrać, kiedy tylko ośmieliły się po nie sięgnąćalbo kiedy budziły się następnego ranka.Oszołomione odutraty krwi, ale i zaspokojone ponad swoje najśmielszeoczekiwania.- Gdybyś rzeczywiście chciał zginąć, tak jak mi to wmawiasz, to po prostu wybrałbyś się na spacer w porannymsłońcu - odrzekła.Julian uśmiechał się, ale jego oczy pozostały smutne.- Opłakiwałabyś mnie, gdybym zginął? Odrzuciłabyśstarania każdego mężczyzny, który chciałby zdobyć twojeserce? Zmarnowałabyś młodość, płacząc na moim grobie?- Nie - powiedziała słodkim głosem.- Ale gdyby któryśz zalotników podarował mi kota, być może nazwałabym gotwoim imieniem.- Może powinienem ci zostawić coś innego na pamiątkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]