[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A te-raz, moja droga, ściągnij grzecznie spodnie - dodała już w gabinecie.Maggie zaczęła rozpinać pas, ale się zatrzymała.- Przy nim się nie rozbiorę.- Słyszałeś chyba? - Pielęgniarka spojrzała z uśmiechem na Joego,który ociągał się z wyjściem.RLT- Trudno, ale w razie czego mnie zawołajcie.Czekam pod drzwia-mi.- Bardzo opiekuńczy facet.- Pielęgniarka spojrzała porozumie-wawczo na Maggie.- To prawda, choć nie mam pojęcia, skąd mu się to bierze.-Zciągnęła spodnie, próbując nie patrzeć na krwiak wielkości piłki teni-sowej na biodrze i fioletowe opuchnięte kolano.- W końcu jesteśmytylko partnerami.- Mów do mnie jeszcze.- Naprawdę.- Jasna sprawa.Wmawiaj sobie dalej, moja droga.RLTROZDZIAA SIDMYPielęgniarka wyszła z gabinetu, by po chwili wrócić tam w towar-zystwie młodej lekarki.Joe, odprężony tylko z pozoru, stał w korytarzuoparty o ścianę.Nie umiał pogodzić się z tym, że Maggie została posz-kodowana.Robiła wszystko, co było w jej mocy, by to przed nim ukryć,ale przecież słyszał, jak ciężko wtedy upadła.Widywał w życiu twar-dych facetów, którzy przy mniej poważnych obrażeniach nie umielipowstrzymać łez.Aatwo wszystko zwalić na tych trzech drani, bo gdyby nie zostałapchnięta i przewrócona na górze, może nie przydarzyłaby się jej pózniejta przygoda na schodach.A ona o mało nie upadła i dodatkowonadwerężyła nogę.Na szczęście poczuł, że się zachwiała, więc zdążyłsię zatrzymać z noszami, szkoda tylko, że o sekundę za pózno.Na myśl,co się wtedy mogło stać, wciąż przechodzą go dreszcze.Całe szczęście bandyci na górze nie użyli noża albo pistoletu.Najwyrazniej myśleli, że obrabować parę ratowników to jak wyrwaćtorebkę bezbronnej staruszce.Ale Maggie, szczupła i z pozoru krucha,zrobiła im niespodziankę.Prawdę mówiąc, jego także zaskoczyła,chociaż zdążył ją już dobrze poznać.Widział, jak poważnie traktujeswoją pracę, widział, że na treningach ćwiczy z ogromnym samozapar-ciem i we wszystkim chce dorównać chłopakom.Nie dopuszczała, bytraktowano ją na specjalnych prawach dlatego, że jest dziewczyną.I właśnie dlatego wymagała więcej od siebie niż od innych.Dzisiajprzekonał się o tym na własne oczy.Chociaż musiało ją boleć jak diabli,zdecydowała się taszczyć chorego kilka pięter w dół.Do tego przytrafiłaRLTsię jej po drodze przygoda, po której jeszcze trudniej jej było iść.Alezagryzła zęby i dopięła swego.Otworzyły się drzwi, z gabinetu wyszły pielęgniarka z lekarką.- Co z Maggie? - spytał, wyrwany z zamyślenia.- Będzie żyła - odpowiedziała lekarka z leciutkim uśmiechem, jakbyto pytanie było zabawne.- Czy mogę tam wejść?- Tak, ale za parę minut.Proszę jej pozwolić się ubrać.- Czy będzie musiała wziąć zwolnienie z pracy? - Wyobraził sobiesprawozdanie z wypadku, które będą musieli złożyć kapitanowi, i całązwiązaną z tym procedurę biurokratyczną.- To zależy od niej - odparła lekarka.- Najboleśniejszy jest urazkolana, więc musi na nie przykładać kompresy z lodu.I oczywiście narazie nie wolno jej nadwerężać nogi.%7ładnych rutynowych ćwiczeń ibiegów po schodach.Myślę, że za dwa tygodnie dojdzie do siebie.Alegdyby ją bardzo bolało, powinna się do nas zgłosić - dodała na odchod-nym.- Rozumiem.- Joe z trudem odczekał jeszcze chwilę.Chciał jaknajszybciej przekonać się na własne oczy, że z Maggie nie dzieje się niczłego, ale ona nie ucieszyłaby się z tego pośpiechu.Cierpliwości,powiedział sobie w duchu, po czym zapukał do drzwi.- Proszę - usłyszał.Nie widział jej od trzydziestu minut, ale miałwrażenie, że minęły godziny.Zdążyła się ubrać i na szczęście nieskręcała się z bólu.Nie chciał okazywać po sobie, że spadł mu kamień zserca.- Lekarka mówi, że to nic poważnego.- A miałeś jakieś obawy? - zapytała cierpko.RLT- Szczerze mówiąc, miałem.Przecież ten drań popchnął cię z całejsiły na beton.- Przestań, do diabła.- Wzruszyła ramionami.- Jesteś śmieszny.Gdyby to się przydarzyło któremuś z chłopaków, wcale byś się nieprzejmował.Taka praca.I nie pozwoliłbyś na żadne mazanie się naschodach.- Być może.- To dlaczego mnie traktujesz inaczej?- Dlatego, że ty jesteś inna.Dlatego.- Musi ją pocałować.Są sami,w gabinecie nie ma nawet okien.Tylko w ten sposób uwierzy, żenaprawdę nie stało się jej nic poważnego.Tylko jeden pocałunek.Ko-niecznie musi ją pocałować.- Dlatego, że tylko ciebie chcę przytulić.-Zanim zdążyła zaprotestować, wziął ją w ramiona.W najśmielszych marzeniach nie spodziewał się tak cudownejreakcji.Położyła mu dłonie na ramionach, a potem objęła go za szyję.Wnagłym porywie pożądania marzył, by ją rozebrać.By nie kończyć napocałunku.Na szczęście umiał się opanować.Z trudem.- Naprawdę nic ci nie jest? - wyszeptał.- Naprawdę.Jaka szkoda, że nie mogą zostać sam na sam w tym gabinecie.Są nasłużbie, ktoś może tu wejść w każdej chwili.Przede wszystkim jednaknie może przed sobą udawać, że takiej kobiecie jak ona nie ma nic dozaoferowania.Oderwał się od niej wbrew sobie.- Skoro to nic poważnego, na nas już czas. Pełen niepokoju wiel-biciel w okamgnieniu stał się znów partnerem w pracy.- Kapitan niewie, co się z nami stało.RLTOna chyba też przyjęła to z ulgą, bo skinęła głową.- Czy możemy moją dzisiejszą przygodę zachować w tajemnicy?Nie chcę, żeby to się rozeszło.- Przecież wszyscy zauważą, że okładasz się lodem.I nie myśl, żeci pozwolę, żebyś tego nie robiła.- Wiem - przyznała niechętnie.- Ale wolę nie mówić, że o mało sięnie zabiłam z powodu myszy.Malutkiej myszki.Będą pękać ześmiechu, do końca świata nie dadzą mi spokoju.- Pomyśl tylko o chorobach, jakie roznoszą gryzonie.Możnapowiedzieć, że to była sprawa życia i śmierci.- Wiem, ale czemu na moje życie zasadziła się mała myszka? Cze-mu nie krwiożerczy pit buli albo doberman?- Nie musimy im mówić, że to była mała myszka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]