[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bogowie to słyszą i bogowie to wiedzą.Odsyłają cię precz,odsyłają cię, odsyłają cię.Kołatka zachichotała mrożąco. Milcz! zawołał George Tysiąc Mian. Rozkazuję ci milczeć! Znowu syk i obrzydliwychichot. Nie masz nade mną władzy, ty starcze wyszeptała kołatka. Wnet nadejdzie mój pan, awtedy zobaczymy zaśmiała się znowu.Drzwi frontowe nagle same otwarły się i same zamknęły z trzaskiem.Ale George Tysiąc Mian nie poddał się.Znowu uniósł ramiona. Mróz północy cię ogarnie,mróz północy cię zgniecie.Kujot z pustyni poczuje twój chłód i ucieknie jak pies, bo nim jest.Wciąż nie mogę uwierzyć w to, co zobaczyłem, ale tamtej nocy widziałem tak dużo, że jeszczejedno dziwaczne wydarzenie nie zrobiło na mnie większego wrażenia.George Tysiąc Mian wskazałpierwszym palcem na kołatkę i z tego sztywnego palca wydobyła się widoczna migocząca chmuraszronu.Szron pokrył kołatkę, inkrustując ją białymi kryształkami lodu, a jej syczenie prawienatychmiast ustało.Indianin bez przerwy wskazywał palcem na kołatkę i lód pogrubiał się coraz bardziej.Czułemzimno tam, gdzie stałem, metr czy półtora dalej.I nagle mosiężny łeb rozsypał się, a kawałkioszronionego metalu upadły z brzękiem na podłogę werandy.George Tysiąc Mian opuścił ramię.Pocił się i łapał powietrze krótkimi, bolesnymi haustami.Ale miał w sobie jeszcze dość ducha, by kopnąć kawałki kołatki i warknąć: Staruch, co? Ty kupozłomu.Jim wydał z siebie długi gwizd. To było zadziwiające.Nigdy czegoś podobnego niewidziałem.Panie Tysiąc Mian, powinien się pan zaangażować w firmie produkującej mrożonki.Wziąłem Indianina pod rękę. Jeden punkt dla pana powiedziałem. Zmierzył się pan z Kujotem i wygrał.Potrząsnął głową. To jeszcze nie koniec, a moje siły są niewielkie.Doktorze, czy ma panmiejsce w samochodzie na te wszystkie obrazy Mount Taylor i Cabezon Peak? Oczywiście.Ale wydawało mi się, że pan otoczy dom zaklęciami.George Tysiąc Mian obtarł czoło chusteczką. Chciałbym, ale ta walka z obliczem Kujotauświadomiła mi, że nie mam na to sił.Jestem za stary, za słaby.Będziemy musieli zrobić to jakośinaczej.Popchnąłem ciężkie drzwi frontowe i ostrożnie weszliśmy do środka.Obrazy wciąż tam były.Powiedziałem: Dobra.Niech każdy wezmie tyle, ile uniesie, i włożymy je do bagażnika.A potemwynosimy się stąd.Działając szybko i cicho zdejmowaliśmy grafiki z haczyków i wynosiliśmy do samochodu.Byłoich sześćdziesiąt czy siedemdziesiąt.Gdy skończyliśmy, samochód aż przysiadł pod ciężaremobrazów.Jane, która wciąż siedziała z tyłu, podniosła głowę i zapytała: Wszystko w porządku? Czujęsię bardzo dziwnie. Nic się nie martw uspokajał ją Jim. Zaraz zawieziemy cię do szpitala na kontrolę. O, nie odpowiedziała. Nic mi nie jest, słowo.To chyba tylko wstrząs. Mimo wszystko dobrze będzie, gdy zbadamy cię dokładnie.Jim wsiadł do samochodu i zapuścił silnik.George Tysiąc Mian powiedział: Powinniśmyznalezć jakieś bezpieczne miejsce dla tych obrazów.Jakiś niewielki schowek, który będę łatwo mógłuszczelnić zaklęciami. Może moje mieszkanie? zaproponowałem. Jest naprawdę małe i jeżeli stanie pan tużzafrontowymi drzwiami z kijem baseballowym, to przez tydzień powstrzyma pan hordynieprzyjacielskie. To brzmi dobrze.Może nas pan tam zaprowadzić?Podjechaliśmy pod mój blok.Dozorca Sam przyglądał się nam podejrzliwie, gdy wnosiliśmyobrazy Mount Taylor i Cabezon Peak do windy i wwoziliśmy je na górę.Otworzyłem kluczem drzwido mieszkania.Pomagając sobie nawzajem, ułożyliśmy wszystkie obrazy na kupie pod plakatem zDoiły Parton.Wyprostowałem się, cofnąłem i otrzepałem dłonie z kurzu. Dobrze.A teraz co ztymi zaklęciami? Najpierw chciałbym się czegoś napić skromnie zauważył George Tysiąc Mian.Przeszliśmy do mojego miniaturowego saloniku.Otworzyłem barek z czarnego laminatu zezłotym brokatem i nalałem do czterech szklanek hirama walkera.Tak naprawdę nie byłemzwolennikiem tej whisky pędzonej w Illinois, ale nic innego nie miałem.Cała nasza czwórkazmęczona i wystraszona połykała whisky jak lekarstwo. Powieszę to na drzwiach powiedział do mnie George Tysiąc Mian.Z kieszeni kurtkiwyjął niewielki kościany naszyjnik i podniósł go do góry.Nie wyglądało to na nic specjalnego.Kości były stare, ponadłamywane, przebarwione i chociaż kiedyś były zdobione czerwoną i zielonąfarbą, teraz pozostało z niej na nich niewiele. To naszyjnik, który miał na sobie nasz dawny bohater Złamana Tarcza, gdy wszedł na góręLeech Lakę i wyzwał bogów gromu.Historycznie biorąc, to rzecz bez ceny.Może ma trzy tysiące lat.Ale zrobiono ją po to, aby była użyteczna, i dlatego chcę, żeby dziś pozostała u pana.Niedopuszczenie Kujota do skalpuWielkiego Potwora jest o wiele ważniejsze niż jakakolwiek relikwia, bez względu na jejwartość dla nas.Kujot nie ośmieli się tego tknąć.Jeżeli tak zrobi, ściągnie na siebie gniew samegoGitche Manitou. Zdawało mi się, że Kujot należy do gatunku demonów, którym żadne wyzwanienie sprawia różnicy powiedział doktor Jarvis. Rzeczywiście przytaknął George Tysiąc Mian. Ale podobnie jak większość próżnych ileniwych demonów woli spokojny żywot, a gniew Gitche Manitou w zupełności wystarczy, żebyzakłócić mu zabawy na następne pięć tysięcy lat. Zabawy? zapytał Jim i pokręcił głową niedowierzająco. Panie doktorze, niech pan pamięta, że dla niektórych bardziej srogich demonów pożarcieczłowieka znaczy tyle, ile dla nas zjedzenie paczuszki solonych orzeszków.George Tysiąc Mian zawiesił naszyjnik na klamce moich drzwi wejściowych i wymruczał nadnim kilka magicznych wezwań.Potem powiedział: Sądzę, że wszyscy jesteśmy zmęczeni i chcemyjutro być wypoczęci.Proponuję, abyśmy poszli trochę odpocząć.Kazałem mojej służącejzarezerwować pokój w hotelu Mark Hopkins.Czy podwiózłby mnie pan tam, doktorze? Oczywiście odparł Jim. A ty, Jane? Mogę cię gdzieś podwiezć?Jane siedziała na moim ulubionym wiklinowym fotelu.Odpowiedziała głuchym głosem: Nie,dziękuję.Jeżeli John nie ma nic przeciwko temu, zostanę tutaj. Mieć coś przeciwko temu? Zwariowałaś? Nie miałem kobiecego towarzystwa, odkąd mojaciotka Edith przyjechała z Oxnard i przywiozła mi tort.Jim ścisnął mnie za ramię. Uwierzę ci, John.Miliony by ci nie uwierzyły.George Tysiąc Mian podszedł do mnie, potrząsnął moją ręką i powiedział cicho: Chcę panupodziękować za wyobraznię, dzięki której dostrzegliśmy to, co naprawdę się dzieje.Przynajmniejmamy jakąś szansę.Właśnie mieli wychodzić, kiedy zadzwonił telefon.Gestem zatrzymałem ich w mieszkaniu ipodniosłem słuchawkę. John Hyatt.Dzwonił porucznik Stroud. Co, wrócił pan do domu? Szukałem pana.Czy jest z panem tenIndianin? George Tysiąc Mian? Tak.Detektyw chrząknął. Właśnie mieliśmy trochę problemów na szosie Bayshore tuż zaMillbrae.Ambulans z doktorem Crane'em i ciałem Seymoura Wallisa został powiedzmy uprowadzony. Uprowadzony? Przez Kujota?Porucznik Stroud sapał ze zniecierpliwienia. Dobrze, jeżeli tak pan to chce ująć.Kierowcakaretki zeznał, że jechał sobie normalnie i nagle jakiś ogromny potwór pojawił się na drodze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]