[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdynie byłbym w stanie kogoś skrzywdzić, zwłaszcza w taki sposób, jak tozrobiono z pani siostrą.Po chwili obopólnego milczenia Ritter głęboko zaczerpnęła powietrzai znowu spojrzała wprost na niego.- Ci policjanci.Tylko odsunęli trochę prześcieradło, żebymzobaczyła twarz Marie, ale byłam za bardzo roztrzęsiona, by o cokolwiekzapytać.Czy ona.? Czy bardzo ją bolało?Quinn wrócił myślami do hotelu.Przez chwilę miał przed oczamiobraz zmasakrowanego ciała Marie Ritter.- Niestety tak - odparł cicho.W oczach Ritter pojawiły się łzy.Zagryzła wargę.- Proszę mi powiedzieć, jak to zrobili.- Nie powinna pani tego wiedzieć.To nie da pani nic dobrego.- Proszę - powtórzyła błagalnym tonem.Quinn westchnął i opisał tak delikatnie, jak tylko potrafił, to, cozobaczył w hotelu.Ritter słuchała go wstrząśnięta.- Wiedziałam, że do tego dojdzie, jeżeli będzie nadal tak żyła -powiedziała, gdy skończył.- Próbowałam z nią rozmawiać, ale niechciała mnie słuchać.- Nie mogła pani nic więcej zrobić.Proszę nie myśleć przypadkiem, żeto była pani wina albo że mogła ją pani jakoś uratować.Niektórzy ludzienie chcą być uratowani.Proszę mi obiecać, że nie będzie się pani za towiniła.Ritter westchnęła.- Nie, nie popełnię tego błędu.- Dobrze.To dobrze.Jakiś bandyta zabrał życie pani siostrze.Proszęnie pozwolić, by zabrał i pani życie.Quinn prawie nie zauważył, jak minęło pięćdziesiąt minut lotu zpowrotem do Portland.Cały czas myślał tylko o konsekwencjachinformacji, jaką przekazała mu Denise Ritter.Mary Garrett wniosła napiśmie protest, w którym twierdziła, że nie otrzymała wszystkichpolicyjnych raportów, jakimi dysponowała prokuratura, więc żeby wydaćjakieś postanowienie w tej sprawie, musiał na nowo przejrzeć raporty.Jeszcze przed podróżą do Seattle przeczytał zapis rozmowy Anthony'egoz Charlesem DePaulem.Jeżeli Junior wiedział, że Hoyt senior zamierzazmienić testament, to miałby oczywisty motyw do wynajęciaJabłońskiego, by zabił jego ojca i Ellen Crease.Gdyby z kolei wiedział,że Crease nie będzie mogła uzyskać spadku w przypadku skazania jej zazamordowanie męża, miałby powód do szantażowania prowadzącegosprawę sędziego.Quinn przypomniał sobie kłótnię pomiędzy Juniorem ajego ojcem w siedzibie Hoyt Industries, o której powiedział policjiStephen Appling.Czy ta kłótnia została wywołana sporem o testament?Jak mógłby się dowiedzieć, co ją spowodowało? Nie było to łatwe,ponieważ ostra wymiana zdań odbyła się bez świadków.Quinn jednakwpadł na pewien pomysł.Prawdopodobnie nowym beneficjentemtestamentu miała zostać Karen Fargo, kochanka Hoyta.Kiedy pokłócił sięz synem, mógł zwierzyć się jej ze swoich zmartwień.Postanowił poinformować Ellen Crease, czego się dowiedział wSeattle.Może Jack Brademas porozmawiałby z Fargo.W końcu tozawodowy śledczy, były policjant.Chociaż nie.To by nic nie dało.Fargonie chciałaby mówić z nikim związanym z Ellen Crease.Musi zrobić tosam, osobiście.Samolot wylądował w Portland o dziewiątej trzydzieści na mokrymod deszczu lotnisku.Quinn odszukał adres Fargo w książce telefonicznej ipojechał wprost do niej.Kiedy tuż przed dziesiątą dotarł do jejżółto-białego domku, we frontowym pokoju jeszcze paliło się światło.Przeszedł pośpiesznie ulicę i nacisnął przycisk dzwonka przy drzwiachwejściowych, kryjąc się pod osłaniającym je daszkiem.Po chwiliprzycichły dobiegające z wnętrza dzwięki programu telewizyjnego, a woknie poruszyła się firanka.Chwilę pózniej drzwi otworzyły się na takąszerokość, na jaką pozwalał zabezpieczający je łańcuch.- Czy pani Fargo? - zapytał.- Słucham?- Nazywam się Richard Quinn.Jestem sędzią.Prowadziłem sprawęprzeciwko Ellen Crease.- Czego pan ode mnie chce? - zapytała Fargo.Rozpoznała Quinna,gdyż znała jego twarz z relacji telewizyjnych.Uśmiechnął się, by jąuspokoić.- Byłoby świetnie, gdybym mógł wejść do środka.Zapomniałemparasolki.Fargo spojrzała na jego mokrą od deszczu twarz i wpuściła go domieszkania.Przetarł dłonią włosy, by je nieco osuszyć.- Przepraszam, że przychodzę tak pózno i że nie zadzwoniłemwcześniej.Nie niepokoiłbym pani, gdyby to nie była ważna sprawa.Fargo wprowadziła go do pokoju gościnnego i wskazała mu miejscena kanapie.Zdjął płaszcz, żeby nie zmoczyć kanapy, a Fargo usiadła nakrześle i zaczęła mu się przyglądać.- Wie pani, że podczas wstępnej rozprawy wydałem orzeczenieniezgodne ze stanowiskiem oskarżenia?Fargo skinęła głową.- Kiedy je wydawałem, nie byłem świadom pewnych faktów, októrych dowiedziałem się ostatnio.Niestety, nie mogę powiedzieć pani, oco chodzi.Mam nadzieję, że pani to rozumie.- Oczywiście.- Dowiedziałem się, że Lamar Hoyt i jego syn pokłócili się na krótkoprzed zamordowaniem pana Hoyta.Dla sądu jest bardzo istotne, co byłopowodem kłótni, tymczasem niktnie wie, o czym rozmawiali.Pomyślałem, że może pan Hoytwspominał pani o tym.- Tak.Mówił coś.Ja.nigdy nikomu o tym nie wspominałam, bo niesądziłam, że to jest ważne.- W porządku, pani Fargo.Nikt pani nie poinformował, dlaczegomusimy wiedzieć o tej kłótni.Czy może mi pani powiedzieć, co mówiłpan Hoyt?- Nie pamiętam, kiedy to było.- Nie szkodzi.- Przypominam sobie, że Lamar odwiedził mnie wczesnymwieczorem.Był bardzo rozgniewany na Juniora.- Dlaczego?- Podejrzewał, że Junior defrauduje pieniądze z firm pogrzebowych.Dochody spadały i Lamar był wściekły.Polecił jednemu detektywowisprawdzić syna i okazało się, że żyje o wiele ponad stan.Lamar wytknąłto Juniorowi i wtedy doszło do kłótni.- Czy pan Hoyt wspomniał o czymś szczególnym, co odkryłdetektyw?Fargo zaczerwieniła się.- W większości było to związane z kobietami.- Randki?Fargo pokręciła głową.- To też, ale Lamar mówił, że Junior utrzymuje kontakty z drogimiprostytutkami.Podejrzewał też, że bierze kokainę.Sytuacja była bardzonieprzyjemna i Lamar był wściekły.Quinn pamiętał cały dzień o telefonach od Laury, ale był albo zbytzajęty, albo zbyt wystraszony, by do niej zadzwonić.Jeżeli chodziło jej orozwód, nie chciał się o tym dowiedzieć w momencie, kiedy byłzmęczony i przygnębiony.Ale może chciała, żeby wrócił? Od razu popowrocie do mieszkania nalał sobie mocnego drinka i wykręcił ichdomowy numer.- Dick! - powitała go Laura z wyrazną ulgą.- Gdziebyłeś? Usiłowałam cię złapać cały dzień.- Jestem w moim mieszkaniu,ale wcześniej byłem w Seattle.- Co tam robiłeś?- Długo bym musiał tłumaczyć.Fran mówiła mi, że dzwoniłaś kilkarazy.O czym chciałaś rozmawiać?- Muszę się z tobą spotkać - odparła drżącym głosem.-Możesz przyjśćdo domu?- Teraz?- Tak, proszę.Quinn rzadko słyszał niepewność w głosie Laury, a teraz po razpierwszy o coś go prosiła.Laura była wzorcem pewności siebie.Zawszeprzekonana, że ma rację.Zawsze żądała, a nie prosiła.- Zaraz przyjadę.- Dziękuję, Dick.Odłożył słuchawkę i zastygł w bezruchu.Chciał powiedzieć więcej.Chciał jej powiedzieć, że nadal ją kocha, ale nie mógł, bo bał się tego, comoże od niej usłyszeć.Laura wyglądała na spiętą, kiedy otwierała wejściowe drzwi.Byłaubrana w niebieski sportowy dres, ale zrobiła sobie makijaż i uczesałastarannie włosy.Quinn miał nadzieję, że to dobry znak.- Zdejmij płaszcz.Usiądzmy - zaproponowała Laura, wskazując napokój gościnny.- Zrobiłam ci drinka.Quinn spojrzał na szklaneczkę whisky, która stała na ławie przykanapie.Zdjął płaszcz i wszedł za nią do pokoju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]