[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niech sobie myśli, że jestniewinna i głupiutka, a tymczasem ona nie spuści z niego czujnego oka.Leczwkrótce jej tutaj nie będzie.Wielkimi krokami zbliżała się chwila, gdy wyruszyw pole na praktykę czeladniczą na całe półtora roku i wyjdzie z rwącego nurtucodziennych intryg na Dworze.Zajmowanie nimi stanie się dla niej niemożliwe.Jeśli Gartheser, Orthallen, albo ktokolwiek inny knuł coś w najgłębszej tajem-nicy, nie będzie u boku Elspeth nikogo, kto mógłby wyczuć cień tej intrygi.Talia wyjedzie kto zatem będzie ich pilnował?DRUGITrzy tygodnie do inwestytury.Zaledwie trzy tygodnie, lecz wydawało się, żedłużą się one jak trzy lata przynajmniej dla Talii.Trzeba było nauczyć się na pamięć długiej ceremonii składania przysięgi i zo-bowiązania, ale nie to było najgorsze.Ten szczególny rytuał wymagał od Talii,by robiła to, czym najwyrazniej zajmowali się Heroldowie w czasach, zanim królValdemar założył swoje królestwo: po kolei obwieszczała imię, tytuł i zajmowanestanowisko przybywających dygnitarzy i odprowadzała ich do stóp tronu.Z podwójnej roli, jaką musiała spełnić, ta była oczywiście mniej istotna.W rzeczywistości ważniejszym było, by, wykorzystując swój Dar Empatii, oce-nić i usunąć wszelkie niebezpieczeństwa, jakie mogłyby grozić Króloweji Następczyni Tronu ze strony ludzi, w których zasięgu miały się znalezć.Ceremo-nialne kostiumy na Dworze Jej Królewskiej Mości obfitowały w ozdoby, którymimożna by okaleczyć człowieka, a nawet zabić.Z tym był niejaki kłopot.Talia pochodziła ze wsi, nie była szlachetnie urodzo-na i wyszukane, paradne kaftany, w których dobrze urodzone dziecko potrafiło sięrozeznać z taką łatwością jak w książkach, w jej oczach były zaledwie zawiłymiwzorami złotych haftów, które wprowadzały zamęt w głowie.A tymczasem miałastanąć w obliczu przedstawicieli wielkich rodów, drażliwych w sprawach swoichtytułów i skorych przyjąć za afront pominięcie nawet najmniejszego i o najpo-śledniejszym znaczeniu.A więc musiała godzinami samotnie wysiadywać w kancelarii Herolda Kyrilana jego ulubionym, twardym krześle, aż cierpły jej pośladki, wbijając sobie dogłowy stronę za stroną z państwowej księgi herbowej, aż łzy jej z oczu płynęły.Zasypiała z widokiem kolorowych, wyimaginowanych zwierząt, ptaków i roślinwirujących w szalonym tańcu pod jej powiekami.Rano budziła się z echem głosuKyrila w uszach, nawołującego ją do ćwiczeń.Każdego dnia przynajmniej godzinę trwoniła w dusznej komnacie Rady, gdziejej członkowie spierali się po próżnicy nad jakimiś szczegółami protokołu zbliża-jącej się ceremonii, trawiąc czas tak, że rozczarowanej Talii zbierało się na wrzask.Przynajmniej Elspeth zostało to oszczędzone, i tak miała pełne ręce roboty,obarczona nowymi lekcjami i obowiązkami w Kolegium.Mniej więcej przez na-27stępne pięć lat, aż po ostatnią ceremonię, nie będzie ani mniej, ani bardziej waż-na od żadnego innego ucznia, i oczywiście nikt nie będzie jej rozpieszczał z pewnymi zastrzeżeniami.Gdy już zadomowi się na nowym miejscu, powrócina posiedzenia Rady i znów zajmie należne jej miejsce na Dworze Jej Królew-skiej Mości.Lecz to były raczej obowiązki niż przyjemności, z których jakpodejrzewała Talia Elspeth chętnie by zrezygnowała, jeśliby pozostawiono jejmożliwość wyboru.Kiedy Talia skorzystała z okazji, by ją odwiedzić i sprawdzić, jak jej się wie-dzie, dziewczynka wydawała się bardzo zadowolona.Na pewno cieszyła się z wię-zi, jaka nawiązała się między nią a jej Towarzyszem Gweną.Keren powiedziałaTalii, że widuje, iż każdą wolną chwilę ta para spędza razem na Aące.I tak po-winno być.Jednak w zebraniach Rady była pewna burząca spokój osobliwość.Spędzałaona sen z powiek Talii, wprowadzała fałszywy ton niepokoju do świątecznegonastroju, który ogólnie zapanował na Dworze i w Kolegium.Również członków Rady i dworzan Talia co rusz przyłapywała na rzucaniuw jej stronę nieomalże strachliwych spojrzeń, kiedy wydawało się im, że tego niewidzi.Gdyby nie trafiało się to tak często, pomyślałaby, że to wytwory bujnejwyobrazni, lecz niemal co dzień ktoś patrzył na nią tak, jak na jakieś niezwykłestworzenie, które może okazać się niebezpieczne.To ją trapiło, nieraz zatęskniłaza Skifem i jego talentem w szpiegowaniu i wynajdywaniu pomysłowych forteli.Ale Skif w najlepszym razie był od niej odległy o wiele mil, wiedziała więc, żebędzie musiała jakoś sobie radzić pod tym obstrzałem podejrzliwych spojrzeńw nadziei, że rozpuszczane o niej plotki a nie miała wątpliwości, że one jejdotyczyły zostaną zapomniane lub wypłyną tam, gdzie będzie mogła poddaćje próbie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]