[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie, nie chciałabym być jedną z nich, a z racji mego wieku i ponieważjestem mężatką, udaje mi się unikać wielu nękających je problemów.Ale nie wszystkich.* * *Pójście na lunch z udziałem Francuzek jest sztuką samą w sobie i po roku wreszcie sięnauczyłam, na czym to polega.Najpierw dostałam pisemne zawiadomienie od gospodyni, zwyszczególnieniem nazwisk gości oraz kim są, tak jakbym była w stanie zapamiętać te wszystkieinformacje i połączyć je z twarzami ośmiu czy dziesięciu nieznajomych.Kiedy sięzorientowałam, że to jest po prostu niemożliwe, przestałam się katować, próbując je zapamiętać.Następnie, jako gość honorowy, ponieważ byłam nowa, musiałam jako pierwsza nakładaćsobie na talerz.Należało to robić z szykiem.Nauczyłam się chwytać sztućce i jak najszybciejnabierać nimi danie jakie właśnie podano, tak swobodnie jakbym robiła to przez całe życie.Poczułam ulgę, gdy po jakimś czasie pojawili się nowi goście honorowi.Ja osobiście jem powoli, ale pozostałe panie dosłownie pożerały swoje jedzenie, bez względuna to co jadły.Było to dla mnie szczególnie trudne, ponieważ wiedziałam, że gospodyni czeka ażskończę, zanim poda główne danie.Kiedy w końcu odważyłam się zapytać, dlaczego tacycywilizowani ludzie jedzą z takim pośpiechem, wszystkie panie zgodziły się, że wynika to z treningu , jaki przeszły w latach szkolnych.Jeżeli nie skończyły jeść w ciągu dwudziestu minut,nie dostawały deseru.Wydawało się, że nie zdają sobie sprawy z faktu, że minęło bardzo dużoczasu odkąd jadły lunch pod nadzorem zakonnic.%7ładna z nich nie musiała wychodzić do toalety,co znów jest skutkiem nawyków nabytych w szkole, dzięki którym mają tak wytrzymałepęcherze.Nauczyłam się wysyłać do gospodyni liścik z podziękowaniami natychmiast po powrocie dodomu, a następnego dnia kwiaty z którejś z trzech uznanych kwiaciarni w Paryżu.Najgorsząrzeczą, jaką można było uczynić, było wysłanie gotowego bukietu, oznaczało to bowiem, żepowątpiewasz w zdolności gospodyni w tym względzie, ale raz strzeliłam gafę tylko trochę mniejnaganną, wysyłając kwiaty przed lunchem.Kiedy przybyłam na miejsce, zastałam gospodynięstarającą się pośpiesznie ułożyć moje tulipany; bez wątpienia przeklinała mnie, próbując włożyćkwiaty do wazonu, zanim odezwie się pierwszy dzwonek.Jedynym sposobem przekonania się, czy okazałam się dobrym gościem, było czy po lunchupanie poproszą mnie o wizytówkę.(Oczywiście wtedy miałam już wizytówki z moim adresem inumerem telefonu.) Im więcej wizytówek wymieniono, tym bardziej udane przyjęcie.Na lunchach w ambasadach zawsze przed wejściem na salę znajdowała się pokryta skórątablica, na której umieszczano rozkład gości.Dzięki temu, wiedziałam, gdzie mam usiąść iznałam nazwiska sąsiadów z prawej i lewej strony.Musiałam więc zapamiętać tylko dwanazwiska i w miarę jak poznawałam coraz więcej osób, stawało się to łatwiejsze, chociaż zawszemiałam lepszą pamięć do potraw niż do nazwisk.Obiady były znacznie mniej skomplikowane.Panie na lunchach w udziałem kobiet w końcuprzestały mnie lustrować, wypytywać o różne rzeczy i decydować, co powinnam uczynić a conie.Wiele z nich już mnie znało.Ale wciąż gdzieś czyhały pułapki.Na przykład na obiedzie największą gafą było zapytaćmężczyznę, czym się zajmuje, coś co Amerykanie robią nieomal automatycznie.Ponieważjednak odpowiedz może wskazywać ile ktoś zarabia, takie pytanie stanowiło absolutne tabu.Jeżeli dany mężczyzna powiedział, że jest bankierem, był z pewnością bogatszy niż ktoś, ktopowiedział, że jest wydawcą.Nie, nie, nigdy nie należy zadawać tego pytania, które możeprowadzić do interesującej rozmowy.Podczas wielu takich przyjęć lądowałam między dwomamężczyznami, których zawodów nie znałam i tak już musiało pozostać.Tęskniłam za otwartymi,amerykańskimi prezentacjami i normalną amerykańską swobodą.Oczywiście istniały sposoby przekazania informacji na temat własnej pozycji, jak wprzypadku pewnego gościa, który nieustannie narzekał na przeciekający dach swego zamku.Spotkałam także na lunchu kobietę, która oznajmiła wszystkim obecnym, że zamknęła całeskrzydło swego zamku, ponieważ zimą ogrzanie takiej gigantycznej powierzchni jest zupełnieniemożliwe.Kiedy wychodziła, powiedziała, zamiast pożegnania, Muszę wracać na mojewłości.Muszę to kiedyś wykorzystać.Jedynymi ludzmi, jakich znałam, którzy przedstawiali innych w inteligentny amerykańskisposób, byli mój wydawca i boska Michelle Tourneville; ta ostatnia lubiła tłumaczyć, jak,wskutek cielesnego podobieństwa, każdy ma coś wspólnego ze wszystkimi innymi.* * *Pewnego dnia otrzymaliśmy ofertę kupna za gotówkę naszego domu w Beverly Hills, któregojeszcze nie zdecydowaliśmy się sprzedać.Teraz, zrywając ostatnią nić, łączącą nas z Kalifornią,przyjęliśmy ofertę, która pochodziła od Chińczyków z Hong Kongu.Dawali sześć razy więcejniż zapłaciliśmy za dom trzynaście lat wcześniej.Kiedy teleksowaliśmy do naszej przyjaciółki,kobiety, która prowadziła agencję handlu nieruchomościami (jak wiele takich kobiet, kiedyś byłamodelką), poczułam jakby ostrzegawczy sygnał, ale zignorowałam go równie zdecydowanie, jakfakt, że nie mogę się przyzwoicie wyspać w naszej sypialni, gdzie, jak byłam przekonana, tyleżniedorzecznie co gruntownie, umarł jakiś biedny człowiek, ponosząc karę za śmiertelny grzech,jaki popełnił.Wydawało mi się, że nad tym pokojem wisi jakieś tragiczne fatum, jakby jegościany były nim przesiąknięte, chociaż Steve spał tam doskonale.Powinnam była go (pokój)egzorcyzmować.Wkrótce dowiedzieliśmy się, iż astrolog nabywców powiedział im, że aby zapewnićpowodzenie, jest niezmiernie ważne, żeby wprowadzili się przed wygaśnięciem depozytu.Odteleksowaliśmy, że skonsultowaliśmy się z naszym własnym astrologiem, który nampowiedział, że gdybyśmy na to pozwolili, oznaczałoby to wielkiego pecha.Odczekali, kupili domi po roku odsprzedali go po dwukrotnie wyższej cenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]