[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I wtedy, tuż przed północą,znów ją widzę.Idę Shaftesbury Avenue, a ona stoi pod strażąpożarną w Chinatown i wymachuje do mnie zawzięcie. Mark! Mark!Podchodzę do niej.Wygląda na niespokojną.Pyta, czy niewidziałem Dave'a. Nie, dlaczego ? Poszedł, bo miał mi coś przynieść, ale nie wrócił. Co miał ci przynieść? pytam.A więc otworzyła podwojeswojej portmonetki przed Dave'em, a on gdzieś tam sobie terazprzeżywa odlot.Ale ona traktuje moje pytanie poważnie, sięgado torebki i wyjmuje wizytówkę. Nie umiem tego wymówić.Na jednej stronie wizytówki jest nazwa hotelu przy BakerStreet.Na odwrocie dziewczyna napisała słowa, których niepotrafi wymówić.Cyjanek potasu.Wlepiam w nią wzrok. Cyjanek potasu? pytam. Cyjanek?Dziewczyna tłumaczy mi łamanym angielskim, że chce sięzabić.Ma depresję i nie chce wracać do Japonii, gdzie rozwodzi się z brutalnym mężem, który ją bił i wykorzystywał.Woliumrzeć. No, nieee, daj spokój mówię, choć mam już niecny plan. Nie może być aż tak zle.Popatrz na mnie, mieszkam na ulicy,a mimo to wciąż się uśmiecham.Pokazuję w uśmiechu rząd zepsutych zębów.Ale jej to niebawi.Chce swój cyjanek, a Dave powiedział, że jej go przyniesie.Oczywiście, Dave ją oszukał, ale ponieważ zniknął, mówię,że w takim razie może ja mógłbym jej pomóc. Ile Dave chciał od ciebie wziąć? pytam. Dwieście funtów.Dwieście funtów! Proszę, pozwól mi sobie pomóc. Dave nie wziąć tych pieniędzy.Pieniądze tutaj.Więc Dave jej nie naciągnął.To znaczy, że ja mogę! Spoglądam w niebo.Dzięki ci, Boże.Idziemy razem w kierunku Oxford Street, a ja staram sięniby odwieść ją od pomysłu zabicia się, tyle że tak bardzo to sięznowu nie staram, bo jeśli ona naprawdę chce umrzeć, wtedyja dostanę dwieście funtów.Przy końcu Charing Cross Roadskręcamy w prawo, a tam, niedaleko przystanku autobusowego,kręci się pełno czarnych dealerów.Ci to zawsze wyglądają głupkowato.Udają, że czekają na autobus, chociaż każdy widzi, żesprzedają narkotyki.Biorę kobietę na bok i mówię: Tamci mężczyzni mają to,czego chcesz. Ile? pyta. Dwieście funtów mówię, a ona sięga do torebki, wyjmuje portmonetkę i podaje mi kasę.Dotyk banknotów jest takmiły, że rozgrzewa mi dłoń. To teraz potrzymaj moją torbę instruuję ją. Będzieszmiała pewność, że nie ucieknę. Co za pomysł, żeby tak powiedzieć.Po pierwsze, nie przyszło jej nawet do głowy, że mógłbymto zrobić; jest prostolinijna i łatwowierna.Po drugie, w mojejtorbie jest karniak, parę igieł, trochę kwasku cytrynowego,butelka brudnej wody i pół snickersa.Nie jest warta dwóch funtów, a co dopiero dwustu.Ale kobieta trzymają blisko siebie,jakby to był co najmniej Versace.Kupuję po cztery działki cracku i heroiny.Dostaję niezłącenę, a resztę zatrzymuję dla siebie.To nie jest cyjanek potasu,ale jeśli ona nigdy nie brała twardych narkotyków, to działka każdego z nich z pewnością ją zabije.%7łeby jednak mieć pewność,że dostanie to, czego chce, zamierzam jej dać po dwie działki.Prowadzę ją na podjazd przy podziemnym parkingu.0 tej porze, w nocy, jest tu spokojnie, słychać tylko jęki ćpunów.Daję jej dwie działki hery i dwie cracku, kwasek cytrynowy1 sprzęt i tłumaczę, jak ma to wziąć.Słucha uważnie.Prosi,żebym powtórzył jeszcze raz.Przytakuje.No, to już ma, czegoszukała.Teraz pojedzie do hotelu, żeby to zrobić.Rozgląda się wokół. Gdzie dzisiaj śpisz? Pewnie gdzieś w pobliżu.Pod jakimiś drzwiami.Potrząsa głową. Nie.Zapłacę ci dziś za hotel.Wsiadamy do taksówki.Nic nie mówimy.Japonka wyglądana bladą i przestraszoną.Czy ona na pewno zamierza się zabić?Chcę coś powiedzieć, ale macha ręką, żebym nic nie mówił.Już zdecydowała.Gdy jesteśmy między Russel Square i KingsCross, pokazuję tani hotel.Daje mi sześćdziesiąt funtów i siężegnamy.Patrzy za mną, kiedy wchodzę do środka, a gdy odwracam się w holu, widzę, jak odjeżdża z markową torebką, w którejsą narkotyki, odjeżdża, żeby zabić się w swoim hotelu.W recepcji siedzi jakiś Rusek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]