[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podniósł głowę i zobaczył, że przyprowadzono zatrzymaną kobietę.Była wysoka -miała ze sto siedemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu.W zaplamionym, kupionym w sklepiez używaną odzieżą ubraniu wyglądała jak kupa nieszczęścia.Jej głowę pokrywał ogromnybandaż, który niemal zasłaniał lewe oko.Widok był tym bardziej zaskakujący, że kobieta byław zaawansowanej ciąży.Idący po obu stronach umundurowani funkcjonariusze wprowadziliją do pokoju przesłuchań, zdjęli kajdanki i usadzili na krześle.- To jest ten nasz uzbrojony rabuś? - zapytał Tom.- Tak, to ona.Od czasu, kiedy ją przejęliśmy, nie powiedziała ani słowa - odparłsierżant Sammy Feitner, starszy stopniem, mający prawie dwa metry wzrostu.- Wygląda raczej na ofiarę niż na przestępcę.To ty załatwiłeś jej ten bandaż nagłowie?- To nie w moim stylu, Tom - skrzywił się Feitner.- Poniosło jednego z ochroniarzy.Nazywa się Brandon i był w liceum mistrzem w wybijaniu piłki do bazy.Tom aż skrzywił się na myśl, że można tak komuś rozbić głowę.- Była już w szpitalu?- Odmówiła leczenia - powiedział sierżant i pokręcił głową.- Czuje się dobrze?- Chyba, tak.Ale, jak wiesz, minęło już trochę czasu, od kiedy skończyłem medycynę.O, ten sarkazm charakterystyczny dla komisariatu.Jak Tom mógłby bez niego żyć?- A co z jej aktami? Już je wyciągnęliście?- Nie ma tego za wiele.Kilka lat temu aresztowano ją za posiadanie narkotyków, alewyszła z tego - oznajmił Feitner, wyciągając z tylnej kieszeni komputerowy wydruk.Stipton przede wszystkim zwrócił uwagę na adres - Sosnowe Osiedle.Już samo towystarczyło, żeby ją aresztować.- Tu mamy zeznania od ludzi z ochrony sklepu - dodał drugi policjant, wręczając mukolejną porcję papierów oraz torbę na zakupy ze sklepu Macy ego.- A tutaj kopię nagraniawideo z kamer systemu ochrony.Tom podpisał się na druczku przejęcia aresztanta.- I nic nie powiedziała?- Nawet nie otworzyła ust.- Nie zażądała adwokata?W odpowiedzi Feitner tylko pokręcił głową.- A zatem, panowie, bardzo wam dziękuję za dobrze wykonaną pracę - oświadczyłTom, mówiąc umyślnie przesadnie oficjalnym tonem, co wywołało u nich uśmiechy.- Zadużo pracujesz, Tom - powiedział śmiejąc się Feitner.- Zaczyna ci odbijać.Gdyby tylko wiedział, jak bardzo.April nawet nie uniosła głowy, by spojrzeć na niego, kiedy otworzył drzwi i podszedłdo stołu, żeby usiąść na krześle naprzeciwko.- Pani Simpson, jestem detektyw Stipton z policji w Pittsburgu.Może coś pani podać?Woda mineralna, szklanka kawy?April nawet nie drgnęła.Tom skinął głową.W takich przypadkach jego cierpliwość była niewyczerpana.Prawdę mówiąc, zachowywanie milczenia nie było w tym przypadku złą strategią.- Dobrze, w takim razie, chociaż jestem pewien, że policjanci, którzy paniąaresztowali, odczytali już pani prawa, zrobię to jeszcze raz.Choćby po to, żeby upewnić się,że wszystko odbyło się jak trzeba.Wydobył z wewnętrznej kieszeni portfel i wyciągnął zalaminowaną kartkę zwydrukowanymi prawami aresztowanego.Dla każdego obrońcy to był tak ważny moment, żezmusił się do odczytania tego, co zna na pamięć każdy fan serialu N.Y.P.D.Blue.Słowaniczym uderzenia młota, wbijały kobietę coraz głębiej w krzesło.Kiedy skończył, dotykałapodbródkiem piersi.Zrobił przerwę na tyle długą, żeby schować kartę.Potem ciężko oparłręce na stole.- Hej, April - powiedział łagodnie.- Spójrz na mnie.Zawahała się, potem powiodła wokoło oczami, chwiejnie unosząc głowę.Mimosiniaków i opuchlizny nadal była piękną kobietą.- Dostałaś paskudny cios w głowę.Jesteś pewna, że nie chcesz zobaczyć się zlekarzem?Kiedy potrząsnęła przecząco głową, musiało ją to zaboleć, bo sięgnęła dłonią doopatrunku przyklejonego plastrem.Tom zauważył manicure na jej palcach.- Czy możesz mi opowiedzieć, jak to się stało? - Zawsze trzeba zaczynać odzadawania pytań, na które zna się już odpowiedzi.- Czy ten, kto cię uderzył, był jednym znaszych ludzi?- Czy to ważne?- Myślę, że tak - odpowiedział Tom, wzruszając ramionami.- Nie lubię, gdy policjancibiją ludzi na ulicach.Zastanawiała się, czy odpowiedzieć, ale w końcu znów potrząsnęła głową, słabiej niżpoprzednio.- Wydaje mi się, że nie.Myślę, że to był jeden z wynajętych przez centrumochroniarzy.Tom z wewnętrznej kieszeni kurtki wyciągnął notes i zapisał jej słowa.- Czy chcesz wnieść oskarżenie? - zapytał.Nigdy nie zaszkodzi, jeśli podejrzany mazłudzenie, że przesłuchujący go stoi po jego stronie.April uśmiechnęła się, jakby nagle zrozumiała, co się za tym pytaniem kryje.- Może tak zrobię.Będę musiała to przemyśleć.Tom znów coś zanotował, maskując rozczarowanie.Gdyby odpowiedziała nie ,byłby to argument świadczący o jej winie.- Słusznie.A co z adwokatem? Czy chcesz, żeby był obecny przy naszej rozmowie?- Nie mam nic do powiedzenia.Tom skinął głową, jakby podzielał jej punkt widzenia.- No cóż, prawda jest taka, pani Simpson.Czy ma pani coś przeciwko temu, żebymmówił do pani April?- Mów do mnie Abe Lincoln, jeśli chcesz.Nic mnie to nie obchodzi - odpowiedziała,wzruszając ramionami.- Dobra, a więc będę mówił do ciebie April.Prawda jest taka, że potrzebuję twojejodpowiedzi do zaprotokołowania.Czy chcesz, żeby podczas naszej rozmowy był obecnyadwokat?April wciągnęła głęboko powietrze i zamknęła oczy, widocznie czując ukłucie bólu.- Nie obchodzi mnie to - powtórzyła.- To znaczy tak czy nie?- Nie, bo i tak nic nie powiem.Zanotował to.- W porządku.A teraz obejrzymy sobie razem coś w telewizji.Telewizor i magnetowid stały w rogu pokoju, na wózku.Tom przyciągnął go bliżejstołu i ustawił tak, żeby oglądając nie musieli odwracać się do tyłu.Ekran z trzaskiemprzebudził się do życia.Zanim Tom włożył kasetę do magnetowidu, sprawdził, czy taśma zzapisem przestępstwa nie jest oryginałem, który powinien być zamknięty w szafce zdowodami.Nie, to była kopia.Przez parę sekund obraz tańczył, aż w końcu zobaczylinakręconą z wysoka scenę: April wchodzi do działu kredytów, podchodzi do stolika, bierzekawałek papieru i coś na nim pisze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]