[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-.bry wieczór, Willoughby - powiedział sir Edward.Wydawał sięszczerze zadowolony, że go widzi, ale był znanym mistrzem dyp-lomacji, więc Theo nie mógł być tak całkiem pewien jego sympatii.- Ma pan rację, choć niech mnie diabli, jeśli wiem, skąd czerpiepan informacje.Sekretarz amerykańskiej marynarki zarządził natych-miastowe wycofanie się z Tiencinu.- Ilu ludzi? - zapytał Parker z zainteresowaniem.- Trzy tysiące pięciuset z piechoty morskiej.Binky Fenton zagwizdałgłośno.RLT- Pa, pa, Jankesi, szerokiej drogi!- A nasza własna gwardia szkocka wycofuje się w styczniu - burknąłMason i pstryknął palcami.U jego łokcia natychmiast zmaterializowałsię chiński kelner.- Szkocka z wodą sodową, bez lodu.Willoughby?- Czysta szkocka.Sir Edward skinął głową z aprobatą.Nie znosił, jak ludzie psują do-brą whisky wodą.- Nacjonaliści z Kuomintangu przejęli władzę - oznajmił, nie dającpo sobie poznać, czy cieszy go ten fakt, czy wręcz przeciwnie.- Zajęli Pekin i Nankin, czyli rządzą w obu stolicach, północnej ipołudniowej.Jak sądzę, możemy przyjąć, że wojna domowa wreszciesię skończyła, przynajmniej pomiędzy lokalnymi przywódcami.Wojnaz komunistami to inna sprawa.Marszałek Czang Tso-lin jest skoń-czony, jego Armia Północna zniszczona.I właśnie dlatego, panowie,rząd brytyjski uznał, że zniknęła konieczność utrzymywania tak wiel-kich sił dla ochrony naszych interesów w Chinach.- Czy to prawda, że marszałek Czang Tso-lin i jego ludzie otrzymaligwarancję bezpiecznego przejścia do Mandżurii? - zapytał Alfred Par-ker, starając się maksymalnie wykorzystać okazję.- Tak.- Ale dlaczego? Chińczycy mają przecież zwyczaj masakrować po-konanych wrogów?- Niech pan zada to pytanie generałowi Czang Kaj-szekowi.- SirEdward zaciągnął się cygarem, a jego bystre oczy zrobiły się czujne.Robił doprawdy imponujące wrażenie.Właśnie przekroczył sześć-dziesiątkę, był wysoki i elegancki w świetnie skrojonym stroju wieczo-rowym z białym krawatem i wysokim kołnierzem.Snop siwych wło-sów na głowie kontrastował mocno z wojskowym wąsem, który podwpływem codziennej porcji nikotyny, taniny i dobrej szkockiej whiskynabrał koloru toffi.Jako gubernator Junchow miał niemożliwe do wy-konania zadanie, a mianowicie utrzymanie pokoju pomiędzy różnymigrupami narodowościowymi: Francuzami, Włochami, Japończykami,RLTAmerykanami i Brytyjczykami i - co gorsza - między Rosjanami iNiemcami, którzy po zakończeniu wojny w 1918 roku stracili swój ofi-cjalny status w Chinach i przebywali tu niejako na łasce.Ale największym cierniem w jego oku byli ci cholerni Amerykanie,zwykli podejmować na własną rękę ryzykowne działania i gotowi jeprzedyskutowywać dopiero wtedy, kiedy szkoda już się stała.Nic wtym złego, jeśli część z nich stąd zniknie, nawet jeśli pogorszy się bez-pieczeństwo Tiencinu.A może szczęśliwie i reszta przebywających wJunchow Amerykanów pójdzie ich śladem.No i jeszcze trzeba byłouważać na Japończyków.Na myśl o nich krew stygła mu w żyłach.Sir Edward przesunął spojrzenie w bok i zauważył, że obserwuje goTheo Willoughby.Znów niemal niezauważalnie skinął głową.Lubiłnauczyciela.Ten młody człowiek mógłby zajść daleko, gdyby tylkozrezygnował z tej swojej przeklętej chińskiej obsesji.Jego związek zChinką nie miał większego znaczenia.Wielu znajomych sir Edwardaod czasu do czasu łowiło w żółtym stawie, choć on sam nie miał takichskłonności, dobry Boże, co to to nie.Kochana Eleanor przewróciłabysię w grobie, gdyby zrobił coś takiego.Ciągle tęsknił za staruszką.Tenból był jak ćmienie zęba, żaden szarlatański specyfik nie mógł go uko-ić.Ona również lubiła Willoughby'ego.Nazywała go kochanymchłopcem".Kochany wrzód na dupie, jeśli sądzić z wyrazu twarzy Ma-sona.Coś tam się dzieje między nimi.Za dużo napięcia i widać wyraz-nie, że Mason sądzi, że ma przewagę.Ale powinien uważać.Nie wolnonie doceniać tego chłopca.Bo zaczyna się robić nieprzewidywalny.Tokwestia krwi.Pomyśleć tylko, co zrobił jego ojciec.Prawdziwa hańba.Nic dziwnego, że chłopak ukrywa się tutaj, po drugiej stronie globu.Pociągnął duży łyk whisky i z rozkoszą posmakował ją językiem.- Willoughby - powiedział, patrząc na nauczyciela spod krzaczastychbrwi - zostaniesz wysłuchać recitalu tej rosyjskiej piękności.- To niebyło pytanie.- Z rozkoszą, proszę pana.Niech szlag trafi tego starego diabła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]