[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kochała dwóch mężczyzn i obaj ją zawiedli, a potem porzucili.Już nigdy nie odda swego serca żadnemu mężczyznie.- To nie to samo.Moja mama już nigdy nie wróci oznajmiłaStacy agresywnym tonem.- Ty być może jeszcze zobaczysz ojca.Beth pomyślała, że to raczej mało prawdopodobne, ale niechciała ciągnąć tego tematu.- Tęsknisz za mamą, prawda? Twój tata powiedział mi.Stacy zacisnęła dłonie w pięści, jej oczy rzucały gromy.- Trzymaj się z daleka od mojego taty! - krzyknęła.- On nieszuka żony, nie rób sobie złudnych nadziei.Dużo kobiet próbowałogo poderwać, ale on kocha tylko moją mamę.- Posłuchaj, Stacy.- Beth z trudem zachowywała spokój.- Niemarzę o ślubie z twoim tatą ani z nikim innym.Moje małżeństwozakończyło się paskudnym rozwodem.To było bolesnedoświadczenie, którego nie zamierzam powtarzać.- Nic dziwnego, że mąż się z tobą rozwiódł.Nie jesteś ani ładna,ani zbyt mądra.Beth przez chwilę stała jak ogłuszona.Nie wiedziała, jakzareagować.Przez wiele lat Greg częstował ją podobnymi uwagami,aż w końcu udało mu się osłabić jej wiarę w siebie.- Czy ktoś ci już kiedyś powiedział, że jesteś wyjątkowoniesympatyczna?55RSStacy wyglądała na lekko oszołomioną.Jej twarz była zupełniepozbawiona wyrazu, ale policzki nieco się zaróżowiły.Czyżby zewstydu? - zastanawiała się Beth.- Nie mów mojemu tacie, co ci powiedziałam, dobra? Na pewnoby się wściekł, a ja byłabym uziemiona.- Zastanowię się, ale tylko jeśli mi obiecasz, że będziesznajpierw myśleć, a potem mówić.Słowa ranią bardziej niż pociski.Napewno coś o tym wiesz.- Gimnazjum i liceum to niezła szkoła życia,nawet dla tych najbardziej wyszczekanych dzieciaków.Zawszeznajdzie się ktoś większy, silniejszy, bardziej wygadany, ktosprowadzi cię do parteru.Stacy wkrótce się o tym przekona, o ilejeszcze o tym nie wiedziała.- No dobra.- Stacy kiwnęła głową, a nawet lekko sięuśmiechnęła.- A tak przy okazji, czy tata wie, gdzie się podziewasz?- Powiedziałam mu, że wybieram się na spacer.Poza tym jestbardzo zajęty i na pewno nie chciałby, żebym mu przeszkadzała.- Wątpię.A co właściwie robi?- Siedzi na werandzie i rozmawia z twoimi ciotkami.Próbujeustalić, czy wiedzą coś o zniknięciu dziadka.- Naprawdę? - szepnęła bliska paniki Beth.Ciotki byłynieprzewidywalne.Mogły nagadać Bradowi różnych głupot i ściągnąćna siebie podejrzenia.Dlaczego Bradley Donovan pojawił się w jej życiu właśnieteraz? Nie potrzebowała dalszych komplikacji.Nie chodziło tylko odociekliwe, niewygodne pytania, które zadawał na temat swojego56RSojca.Brad sprawiał, że odczuwała emocje, których absolutnie sobienie życzyła i na które nie mogła sobie pozwolić.Pożądanie,zauroczenie, pragnienie bliskości.Komu to potrzebne? Mnie napewno nie, bo mam zbyt wiele do stracenia, pomyślała.- Pójdę sprawdzić, co porabiają moi goście, i muszę jeszczeudekorować werandę.- Czy mogę wziąć Bustera na spacer? Nie pójdziemy daleko.Buster, który energicznie wymachiwał ogonem i cały czas krążyłwokół Stacy, wydawał się zachwycony tym pomysłem.Bethwiedziała jednak, że nie będzie zbyt długo towarzyszył dziewczynce.Był raczej tchórzliwy, a gdy miał już dość spaceru, po prostu wracałsam do domu.- Dobrze, ale nie pozwól mu wchodzić do stawu.O tej porzeroku woda jest już zimna i mógłby się przeziębić.Gdy tylko dziewczynka i pies ruszyli w stronę pobliskich pól,Beth wzięła koszyk i skierowała się na werandę.Oby tylko Iris i Ivyznów czegoś nie zmalowały.Szczerze mówiąc, szanse na to są zerowe.Ledwie o tym pomyślała, zaczęła biec.- Może dolać panu jabłecznika, doktorze Donovan? - spytałaIris.- Beth robi najlepszy jabłecznik na świecie.Używa cynamonu wlaskach, a nie tego sproszkowanego.Brad uśmiechnął się do obu kobiet.Siedziały naprzeciwko niegona białych bujanych fotelach i wyglądały jak bóstwa opiekuńczekwietnych ogrodów.Iris miała sukienkę w róże, a Ivy w57RSniezapominajki.Ich białe włosy przypominały kępki bawełny.Paniezachowywały się dość dziwacznie, ale poza tym były urocze.- Nie, dziękuję.Jest pyszny, ale mam już dość.Hm.zastanawiam się, czy panie mogłyby mi odpowiedzieć na kilka pytańdotyczących mojego ojca.Bardzo się o niego martwię.Dawno niemiałem od niego żadnych wieści, a to zupełnie nie w jego stylu.-Brad rano sprawdził nagrania na domowej sekretarce i mejle.Iris spojrzała znacząco na Ivy, przez moment coś rozważała wmyślach, a potem odparła:- Doktorze Donovan, nie bardzo rozumiem, o co panu chodzi.Jak już powiedziałyśmy Beth, nie zdążyłyśmy zbyt dobrze poznaćpana ojca.O ile mnie pamięć nie myli, mieszkał u nas dość krótko.- Siostra ma chyba początki sklerozy.- Ivy uśmiechnęła się zzakłopotaniem.Patrząc na starsze panie, Brad coraz bardziej utwierdzał się wprzekonaniu, że nic z nich nie wyciągnie.Siedział tu z nimi oddwudziestu pięciu minut, rozmawiali o wszystkim, tylko nie o jegoojcu.Intuicja podpowiadała mu, że Iris i Ivy wiedzą znacznie więcej,niż mówią.To samo zresztą dotyczyło Beth.Wszystkie trzyodpowiadały wymijająco na jego pytania lub wręcz zbywały jemilczeniem.Ani starsze panie, ani Beth nie potrafiły kłamać.W twarzy Bethmógł czytać jak w otwartej księdze.Po wczorajszej rozmowie doszedłdo wniosku, że coś przed nim ukrywa i próbuje kogoś chronić.Wybiegła z kuchni jak oparzona, bo nie miała ochoty odpowiadać najego pytania.58RS- Jakie wrażenie sprawił na was mój ojciec? Był zły, przybity,zakłopotany? To mogłoby mi pomóc w poszukiwaniach.- Najbardziejobawiał się, że ojciec w nagłym ataku demencji błąka się gdzieś bezcelu.Ostatnio Robert Donovan cierpiał na depresję.Brad namawiałgo na wizytę u lekarza, przekonywał, że są lekarstwa, które mogą mupomóc.Ojciec tylko się zdenerwował i oświadczył, że jest zupełniezdrów na ciele i umyśle, a najlepszym lekarstwem będą dla niegoświeże powietrze i zmiana otoczenia.- Wydawał się bardzo nieszczęśliwy i przybity - wyznała Ivy,potwierdzając najgorsze przypuszczenia Brada.- Po rozmowie z nimuznałyśmy, że trzeba mu pomóc.Najdelikatniej, jak to możliwe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]