[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od ostatniego roz-wodu Marty ego jego coniedzielne imprezy stały się słynne.Zredniona jednego faceta przypadały trzy dziewczyny Marty lubił żyć zrozmachem.53Gospodarz wziął do ręki drinka i uniósł krzaczaste brwi.Był ni-skim, żylastym mężczyzną pod pięćdziesiątkę, z wydatnym nosem igęstą grzywą brązowych włosów. Zajęta oznajmił. Pete znalazł ją pierwszy.I kompletnieoszalał na jej punkcie. Naprawdę? Linc znowu popatrzył na dziewczynę, o którejbyła mowa. Mhm odparł Marty i pokiwał energicznie głową. Czteryrazy się z nią umawiał, ale według tego, co mówi, ledwie mu sięudało wycisnąć cmoknięcie na dobranoc. Pete owi? zaśmiał się z niedowierzaniem Linc. Tak, Pete owi Petermanowi.Uwierzysz? Nie odparł Linc, biorąc do ręki kij bilardowy. Pete zaliczawięcej lasek niż ja. Ale z tą mu nie wychodzi stwierdził Marty, podnosząc swójkij ze złoconymi inicjałami. Babka się nie poddaje. Może powinienem wkroczyć do akcji zastanawiał się nagłos Linc i wyciągnąć go z opresji. Eee, nie chciałbyś.To poważna sprawa.Pete przebąkuje omałżeństwie. Jaja sobie ze mnie robisz?! wykrzyknął Linc, pocierając kijkredą. Nie odparł Marty poważnie. Obawiam się, że nasz Peteprzepadł z kretesem. To dlaczego nic o tym nie słyszałem? Może dlatego, że byłeś trzy tygodnie na plenerze w Azji za-uważył Marty, zgarniając bile. Pewnie tak. Otwieraj powiedział Marty, wskazując stół królewskim ge-stem. Trzymaj się mocno, Panie Wspaniałomyślny, bo zaraz skopięci tyłek rzekł Linc, rozpoczynając grę. Chciałbyś. Nie tylko bym chciał, na pewno to zrobię. Ale fuks! zawołał Marty, kiedy kilka bil śmignęło prosto dołuz. Myślałem, że wpadniesz do mnie na plan powiedział Linc,składając się do następnego uderzenia. Wiesz, że nie znoszę latać.54 Jesteś moim agentem, Marty przypomniał mu Linc, pochy-lając się nad stołem. Powinieneś obsługiwać swoich klientów. Skoro już mowa o obsłudze. rzekł Marty .jak tamtejszekociaki? Tak samo jak tutejsze odparł Linc, prostując się po kolej-nym celnym uderzeniu. Z tą różnicą, że trzy godziny pózniej jużsię palisz do następnej.Obydwaj wybuchnęli śmiechem. Dobrze, że wróciłeś stwierdził Marty. Bez ciebie to miastonie jest takie samo. Dzięki mruknął Linc, znów zerkając na dziewczynę Pete a. Wierz mi, dobrze być z powrotem w domu.Skiksował następne uderzenie i oddał stół Marty emu. Jak to się stało, że nigdy jej przedtem nie widziałem? spytał. Bo nie oglądasz innych filmów poza swoimi odparł Marty iprzymykając oczy, ocenił ustawienie bił. A ona nie odwiedza two-ich ulubionych spelun. Jak się nazywa? Shelby Cheney.Angielka.Grała w kilku niezależnych produk-cjach.Chodzą słuchy, że stara się o główną rolę w nowym filmieCruise a. Pieprzyć Cruise a burknął Linc. Może by zagrała w moimnowym filmie? Jezu! jęknął Marty, cofając się krok od stołu i opierając okij. Czy ty mnie w ogóle nie słuchasz? Ona jest zajęta.ZAJTA. Mówiłeś, że Pete jej nie pieprzy. Linc powiedział Marty ponurym głosem. Wyświadcz miprzysługę i zostaw tę jedną w spokoju. Jasne.Ale rzecz jasna nie zostawił, mimo że Pete jeden z najlepszychkaskaderów w mieście był jego przyjacielem.Nazajutrz z samego rana kazał się swemu menażerowi dowie-dzieć wszystkiego na temat Shelby Cheney.Okazało się, że odniosłacałkiem spory sukces i osiem miesięcy temu przyjechała do Holly-wood.Jej kariera wciąż zwyżkowała i z całą pewnością nie była torozrywkowa dziewczyna.Lincowi podobało się to, co usłyszał, i był przekonany, że spodoba55mu się to, co zobaczy.Kilka dni pózniej zaaranżował więc przesłu-chanie dziewczyny do filmu.Od pierwszej chwili, kiedy tylko Shelby stanęła w drzwiach ga-binetu, wiedział, że jest inna niż wszystkie kobiety, z jakimi do tejpory miewał do czynienia.Chłodna uroda, burza kruczoczarnychwłosów, inteligentne orzechowe oczy i wspaniała figura, której niemógł ukryć nawet prosty sweter z kaszmiru i beżowa spódnica dokolan.Usiadła na krześle naprzeciwko nich, założyła nogę na nogę i anina moment nie straciła nic ze swobody bycia.Większość aktorek,stając przed szansą zagrania w filmie Linca Blackwooda, wychodzi-łaby z siebie, żeby się jak najlepiej zaprezentować.Ale nie ona.Byłapoważna, rzeczowa i urocza.Linc rozparł się wygodnie na krześle i pozostawił prowadzenieprzesłuchania innym. Jest pani Angielką, prawda? zapytała kobieta od castingu. Prawda potwierdziła Shelby z łagodnym uśmiechem. Alejeśli niepokoi was mój akcent, to zapewniam, że mogę iść w zawodyz najbardziej amerykańskim Amerykaninem. A to farciarz zażartował Linc. Słucham.? Shelby odwróciła się w jego stronę, rzucającmu lodowate spojrzenie. To był tylko głupi dowcip mruknął, zastanawiając się, jakby wyglądała nago, w jego łóżku. Zechce pani przeczytać tę scenę? poprosił oczarowany re-żyser. Naturalnie odparła swoim melodyjnym głosem. Ale mu-szę was uprzedzić, że prawdopodobnie nie nadaję się do tej roli.Znów się uśmiechnęła zniewalająco. Nie jestem typem sport-smenki.A ta scena topless wydaje mi się zupełnie niepotrzebna.Chyba nie zgodziłabym się jej zagrać tak, jak została napisana.W pokoju zapadła cisza.Aktorka wymigująca się od głównej ro-li? Niebywałe. Hm.może Millie ją z panią przeczyta zaproponował reży-ser, wskazując asystentkę kierowniczki castingu. To nie będzie konieczne oświadczył Linc. Jeśli pani Che-ney się zgodzi, ja przeczytam z nią tę scenę.Wstał i przeszył Shelby swoim słynnym supermęskim spojrze-niem gwiazdora macho, spojrzeniem, któremu nie oparła56się dotąd żadna kobieta.Wszystkie pragnęły zdobyć choć kawałekLinca Blackwooda. Jak pan sobie życzy odparła Shelby jak gdyby nigdy nic.Hmm.wcale nie wpadła w jego sidła.Było to niezwykłe i intry-gujące.Przecież chyba nie zakochała się w Pecie? Z Pete a jest kawałkobieciarza.Zaciągnąłby ją do łóżka, a potem spławił.Nawet mu nie zaświtało w głowie, że sam postępuje identycznie.Shelby dostała rolę w jego filmie.Trzy tygodnie pózniej aktorzypolecieli z całą ekipą na dwumiesięczne zdjęcia plenerowe do NowejZelandii.Pete był wściekły, że Shelby jedzie z Lincem, ale nic niemógł na to poradzić.Pracował nad filmem na miejscu i nie udałobymu się wyjechać z miasta.Zadzwonił jednak do Linca i zagroził mu,że jeśli ją choćby tknie, będzie miał z nim do czynienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]