[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W końcu splótł ręce na piersiach i odwrócił się do Linzera. Tak, tu będzie świetnie.Mój namiot.postaw mój namiotprzed wejściem.I, mój przyjacielu, już pora, by pokazali sięwreszcie nasi ochroniarze. Anakici są już prawie gotowi odparł Linzer. Iszbi możetu być choćby i jutro.Nadal szukamy jego brata.Wyciągnął telefon komórkowy i wybrał numer.Siódmego sierpnia 1999 roku o wpół do dziewiątej wieczoremzaszło słońce.Sal i Dan, obaj nieludzko zmęczeni, siedzieli w apar-tamencie hotelu Dan Pearl", dłubiąc przy ostatecznych wersjachswych dokumentów.W końcu Dan przeniósł skończoną wersjęswego artykułu na Windy'ego Sala, by ten mógł rozesłać ją do gazet.Strony internetowe też czekały już tylko na przesłanie plików.Izrael-ska telewizja miała się z nimi spotkać przed Derek Institute o dzie-wiątej.Park i Motke już tam byli, doglądając ostatnich przygotowań. Idz już tam powiedział Dan do Sala. Sprawdzę mojądomową sekretarkę i cię dogonię.Sal wsunął Windy'ego do tylnej kieszeni spodni, przykrywającgo koszulą, i wyszedł z apartamentu.Droga do Dereka była krótka i przez cały czas wiodła w dół.Saljednak często chodził ulubioną trasą Dana, wiodącą przez park i starycmentarz, choć była nieco dłuższa.Było ciemno, lecz zna} drogę napamięć.Zazwyczaj o tej porze w parku było pełno ludzi, lecz dzisiajw pobliżu nie było widać nikogo.Kiedy mijał jedną z ławek, wstałz niej spokojnie jakiś mężczyzna i zapytał proszącym tonem: Szukam drogi.Mógłby pan mi pomóc?Sal zatrzymał się, by go wysłuchać. Muszę coś znalezć mówił dalej mężczyzna.Przysuwającsię coraz bliżej, zapytał: Czy mógłby pan mi wskazać drogę domałego, przenośnego komputera o nazwie Windy? Zgubiliśmy jedenz trzech naszych egzemplarzy i chcielibyśmy go odzyskać.n ie-z w ł o c z n i e. Tym mężczyzną był Linzer.Sal zamarł.Kątem oka szukał pomocy.%7ładnej szansy. Jesteś bękartem Park McGuire, zgadza się? zapytał obraz-liwie Linzer.Sal zauważalnie drżał z nerwów.U szczytu ścieżki zamajaczyłokilka niezwykle wysokich postaci.Byli to sześciopalcy Anakicistojący wyczekująco wśród cieni. No i? powtórzył Linzer. Myślę, że wiesz, gdzie jestnasz Windy.Spostrzegł wybrzuszenie pod koszulą Sala.Kiedy spróbował godotknąć, chłopak odskoczył o krok do tyłu.Minęło ich paru turystówspieszących na midrekhov i nieświadomych tego, co się dzieje.Linzer cofnął rękę. Oddaj mi go, proszę powiedział z naciskiem Linzer.Co nasze, to nasze.Sal zaczął powoli wycofywać się w kierunku Dan Pearl".Linzerpodążył za nim.Anakiccy ochroniarze także ruszyli z miejsca.Salprzyspieszył kroku, wyciągając Windy'ego z kieszeni i zasadzającgo za klamrę paska.Gdy Linzer przelotnie ujrzał urządzenie, jegooczy się rozjarzyły.Sal niezgrabnie popędził pod górę do hotelu,ścigany przez Linzera.Na szczycie wzgórza pojawił się maszerujący do instytutu Dan.Kiedy zobaczył biegnącego Sala, pognał mu na spotkanie.Sekundępózniej Sal skrył się za plecami Dana.Linzer zatrzymał się parę stóp przed Danem, skinięciem dłonipowstrzymując Anakitów. Pan Levin raz jeszcze powiedział Linzer z udaną uprzej-mością. Nadal współuczestniczy pan w kradzieży należącego donas sprzętu? Nie bardzo odparł Dan sztywnym, formalnym tonem.Ale za to ucieszyłaby mnie możliwość przeprowadzeniawywiadu z Benem Hinnomem, tak byśmy mogli omówićpoważne zarzuty pod adresem Windgazera 99.9, jakieostatnimi czasy ujrzały światło dzienne. Proszę zwrócić nam naszą własność, a rozważymy tę ewen-tualność odparł lodowatym głosem Linzer. Kim są tamci pańscy wysocy kolesie? zapytał Dan, wska-zując ręką. Członkowie zakładowej drużynykoszykarskiej Hin-noma? Proszę się nie przejmować Anakitami odciął się Linzer. Ja natomiast przejmuję się wykradaniem przez was własnościHinnom Computing, waszym nielegalnym wtrącaniem się w nasządziałalność, szpiegostwem przemysłowym i naruszeniem tajemnicyhandlowej.Bardzo proszę o Windy'ego. Wyciągnął otwartą dłoń. Sal powiedział Dan wyjmij Windy'ego.Salzawahał się. Będzie dobrze.Wyjmij Windy'ego powtórzył Dan.Sal wydobył urządzenie spod koszuli. Oto, co wiemy powiedział Dan, zwracając się do Linzera. Wiemy, że wasza korporacja opracowała udoskonaloną metodękontrolowania ludzkich umysłów przy użyciu fal radiowych dziękistymulacji prawego płata skroniowego.Zawdzięczacie to waszemudziałowi Technologii Ingerencji pod światłym kierownictwem waszego kumpla, Maxa.Nawiasem mówiąc, szczęściarz z niego odzyskać prawo jazdy po rozjechaniu tej dziewczyny.Wiemy też,że wersja 0.9 to kolejne oszustwo.Wiemy, że nie usunie milenijnejpluskwy.Doprowadzi do lawiny obowiązkowych uaktualnień, modyfikacji i poprawek, z których każda kolejna będzie bardziej spieprzona od poprzedniej.I wtedy Ben Hinnom zapanuje nad całymświatem.Linzer patrzył na niego beznamiętnie, on zaś kontynuował: Poza tym, uważamy, że istnieje lepsze rozwiązanie. Lepsze rozwiązanie? zapytał Linzer. Nie ma lepszegorozwiązania.Istnieje jedynie wersja 0.9.Pozostaje jedyną nadziejąludzkości i sprawi, że gatunek ludzki rozkwitnie jak nigdy przedtem,uzyskując wydajność i możliwości dotąd niedostępne śmiertelnikom.Do tego właśnie dąży pan Hinnom.Hinnom to wielki specjalista od dostarczania nowych możliwości.Jakie lepsze rozwiązaniemogłoby istnieć? Czas ucieka.Nie macie lepszego rozwiązania.Sal przerwał milczenie. Format c: zawołał. To polecenie uaktywnia się o północy trzydziestego pierwszego grudnia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]