[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widziała jednak również, mniejsze jużodczuwając współczucie, całkowity brak delikatności, prostolinijności i niezależności myśli, zjakimi się Lucy zdradzała, nadskakując, zabiegając i przy pochlebiając się we dworze.Niemogła więc Eleonora odczuwać zadowolenia z towarzystwa osoby łączącej w sobienieszczerość z niewiedzą, a przez to niezdolnej do równorzędnego udziału w konwersacji, anadto zachowującej się wobec innych w taki sposób, że okazywane przez nią uznanie iszacunek traciły wszelką wartość.- Zapewne - powiedziała pewnego dnia Lucy na spacerze z dworu do domku pańDashwood - uznasz, pani, moje pytanie za dziwne, ale powiedz, proszę, czy znasz osobiściematkę swojej bratowej, panią Ferrars?Eleonora istotnie uznała to pytanie za dość niezwykłe i musiała to okazać wyrazemtwarzy, odpowiadając, że nigdy nie widziała pani Ferrars.- Naprawdę? - zdumiała się Lucy.- Dziwię się, sądziłam, że czasami musiałaś ją, pani,widywać w Norland.Wobec tego nie możesz mi powiedzieć, co to za osoba.- Nie - odparła Eleonora, powstrzymując się od powiedzenia tego, co naprawdę sądziłao matce Edwarda, gdyż nie zamierzała zaspokajać czegoś, co wydawało jej się natrętnąciekawością.- Nic o niej nie wiem.- Zapewne uważa pani za bardzo dziwne, że o nią pytam w taki sposób? - mówiłaLucy, wpatrując się bacznie w Eleonorę.- Może jednak mam powody.Gdybym też mogłasię odważyć.Mam jednak nadzieję, że odda mi pani sprawiedliwość i uwierzy, iż niechciałam być natrętna.Eleonora odpowiedziała uprzejmie i przez chwilę szły dalej w milczeniu.Przerwała jeLucy, wracając z pewnym wahaniem do poprzedniego tematu:- Nie mogę znieść, byś mogła, pani, pomyśleć, żem natrętnie ciekawa.Wszystko, bylenie to u osoby, której dobre zdanie cenię sobie tak wysoko, jak twoje.Sądzę też, że niepowinnam się wahać przed zawierzeniem ci mojego sekretu.Prawdę mówiąc, pragnęłabymusłyszeć twoją radę, jak postąpić w niezręcznej sytuacji, w której się znalazłam.Ale też niema powodu, bym miała cię obciążać moimi kłopotami.Bardzo mi przykro, pani, że nie znaszpani Ferrars.- %7łałuję, że jej nie znam - odparła ogromnie zdumiona Eleonora - jeśli moja o niejopinia mogłaby się na coś przydać.Ale doprawdy nie wiedziałam, że panie coś łączy z tąrodziną i stąd, przyznam, nieco mnie zdumiewa tak poważne pytanie o jej osobę.- Nie wątpię, że jesteś, pani, zdumiona, to oczywiste.Gdybym jednak ośmieliła siępowiedzieć wszystko, nie dziwiłabyś się, pani, wcale.Pani Ferrars w chwili obecnej jest dlamnie nikim.ale może przyjść czas.a od niej zależy, kiedy to się stanie.że będzie nasłączył bardzo bliski związek.Spuściła wzrok uroczo zawstydzona, rzuciwszy kątem oka jedno tylko spojrzenie, bysprawdzić efekt swoich słów.- Wielki Boże! - zakrzyknęła Eleonora.- Co też, pani, mówisz! Czyżbyś znała RobertaFerrarsa? Czy tak? - Nie ucieszyła jej perspektywa posiadania takiej bratowej.- Nie - odparła Lucy.- Nie Roberta Ferrarsa.Nigdy w życiu go nie widziałam, lecz -tu utkwiła wzrok w Eleonorze - jego starszego brata.Co czuła w tym momencie Eleonora? Wielkie i bolesne zdumienie, choć już wnastępnej chwili złagodzone niewiarą.Obróciła się bez słowa, w osłupieniu, ku Lucy, niemogąc odgadnąć przyczyny ani celu takiego oświadczenia, i choć zmieniła się na twarzy, nieuwierzyła w ani jedno słowo i nie bała się ani trochę, że grozi jej atak histerii czy omdlenie.- Nie dziwię się temu zdumieniu - ciągnęła Lucy - gdyż wiem, że nie mogłaś, pani,mieć o tej sprawie najmniejszego wyobrażenia.Z pewnością nigdy nie wspomniał o tym anisłowem tobie czy komukolwiek z twojej rodziny.Trzymaliśmy to w największym sekrecie,którego do tej chwili nikomu nie zdradziłam.Z wyjątkiem Anny nie wie o tym nikt z mojejrodziny, a nie zwierzyłabym się i tobie, pani, gdybym nie miała największego w świeciezaufania do twojej dyskrecji.Sądziłam, że moje liczne pytania o panią Ferrars muszą ci sięwydać bardzo dziwne i winnam je wytłumaczyć.Nie sądzę też, by pan Ferrars gniewał się namnie, żem ci to, pani, wyznała, wiem bowiem, że ma najwyższą w świecie opinię o całejtwojej rodzinie, a ciebie, pani, i pannę Mariannę, i Małgorzatę uważa niemal za swojesiostry.- urwała.Eleonora milczała.Zdumienie odebrało jej w pierwszej chwili mowę, wreszcie jednakprzymusiła się do wypowiedzenia kilku ostrożnych słów.Zaczęła ze spokojem, skrywając, naile mogła, zdumienie i ból
[ Pobierz całość w formacie PDF ]