[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trudnopracować, gdy pan Basil spogląda ci przez ramię, nie daje ci nawetsekundy na zastanowienie, a potem warczy, że nie myślisz.Sądziłam, żeAdam zechce zrobić to po swojemu. Wzruszyła ramionami.Sądziłam, że jego problem dotyczył relacji z ojcem, a nie firmy.Zwłaszcza że dowiódł swojej wartości przez ten krótki czas, gdy z namibył.Miał kilka dobrych pomysłów.Poza tym uwierz, że przydałaby sięnam świeża krew.Byłoby szkoda, gdyby zrezygnował ze stanowiska.Ale jeśli tego chce, jak twierdzisz& Spojrzała na mnie, jakby mi niewierzyła.Kolejny raz ogarnęły mnie wątpliwości.Wtedy zadzwonił mój telefon.To była Maureen. Obudził się.Nie musiałam prosić Pata, żeby się spieszył, ponieważ jechał zprędkością stu sześćdziesięciu kilometrów na godzinę po drogach, naktórych ja odważyłabym się najwyżej na dziewięćdziesiąt.Spodziewałam się zastać Adama na zewnątrz albo na parterze, ale onnadal znajdował się w swojej sypialni.Gdy weszłam do domu, próbowałprzekonać czerwoną z nerwów Maureen, żeby go wypuściła. Wsuń klucz pod drzwi, Maureen powiedział zniecierpliwiony. Och.Nie wiem, czy pasuje odparła nerwowo, po czymchwyciła się za głowę, próbując zebrać myśli.Usłyszawszy moje krokina schodach, spojrzała na mnie z ulgą. Wziął prysznic i zgłodniał, więcprzyniosłam mu lunch, a potem zamknęłam drzwi na klucz szepnęłaprzejęta. Wciąż powtarza, że chce pójść na spacer. Dlaczego go nie wypuściłaś? Powiedziałaś, żebym nie spuszczała go z oczu! Mogłaś pójść za nim.Zakryła dłońmi rozwarte usta, gdy dotarło do niej, co mogła zrobić.Poczułam skurcze w żołądku. Jest bardzo rozgniewany szepnęła Maureen. W porządku.Wyżyje się na mnie. Podniosłam głos. Jużdobrze, Adamie.Jestem tutaj, żeby pomóc.Wsunęłam klucz w zamek i poruszyłam nim kilka razy, udając, żenie mogę go przekręcić.Zniecierpliwiony Adam wciąż napierał nadrzwi. Adamie, przestań! Próbuję& W końcu zamek ustąpił i drzwiotworzyły się w moją stronę z tak dużą siłą, że zaskoczona nie zdążyłamsię cofnąć.Adam wyskoczył ze środka niczym rozjuszony byk i uderzyłmnie w ramię.Był jednak zbyt wściekły, żeby się zatrzymać iprzeprosić.Maureen złapała mnie, gdy poleciałam kilka metrów do tyłu. O rety, rety.Nic ci nie jest?Na początku nie czułam bólu, ponieważ bardziej przejmowałam sięAdamem pędzącym schodami w dół.Niemal widziałam parę idącą mu zuszu.Ruszyłam za nim. Chcę zostać sam powiedział, wybiegając z domu, po czymskręcił w lewo na ścieżkę prowadzącą wzdłuż jeziora.Miał nogi znacznie dłuższe ode mnie, więc musiałam wrzucić piątybieg, żeby go dogonić.Kilka energicznych kroków i trucht, potem znówkilka szybkich kroków i trucht.Nie dość, że pędziłam, to jeszcze czułamsię odrobinę spanikowana faktem, iż mój podopieczny zerwał się zesmyczy, więc z trudem łapałam powietrze. Wiesz, że długo tak nie pociągnę wydyszałam, podbiegając.Zwolniłam, a po chwili znów zaczęłam biec, żeby zrównać z nim krok. Nie teraz, dobrze?Nadal go nie odstępowałam.Zamilkłam jednak, żeby go niedenerwować.Oczywiście gdyby coś zamierzał, nie zdołałabym gopowstrzymać.Był silny, czego dowodziło moje obolałe ramię.Mimo touparcie przy nim trwałam.Nie mogłam z niego zrezygnować.Niemogłam zostawić go samego.Nie mogłam& Zatrzymał się nagle, czym mnie zaskoczył. CHRISTINE! wrzasnął mi prosto w twarz. ODEJDy!Jego głos miał tak duże natężenie, że poniósł się echem po jeziorzei w mojej głowie.Rozbolały mnie uszy, a serce zaczęło walić mi wpiersi.Gniew wyzierający z jego oczu, biegnąca od szyi żyła, którapulsowała na jego czole i zaciśnięte pięści wyrażające niezamierzonegrozby sprawiły, że wstrzymałam oddech.Poczułam się jak dziecko, naktóre nakrzyczał dorosły.To wrażenie kruchości i zażenowania mniezaskoczyło.I nagle ogarnęła mnie obezwładniająca samotność.Adamodwrócił się ode mnie i odszedł, a ja osunęłam się na ziemię, opierającręce na kolanach.Wypuściłam powietrze i zaczęłam płakać.Ten jedenraz nie próbowałam się opanować.Pozwoliłam mu odejść
[ Pobierz całość w formacie PDF ]