[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obejmuje papieskiego doradcę.– Tęsknięza wiosną.– Weź tę kawę.Dla siebie zamówię kolejną.– Grazie.Gość ogrzewa artretyczne ręce na małej filiżance.Pathykos gestem daje znać kelnerowi,żeby przyniósł jeszcze jedną kawę.Ze sterty ciastek wybiera pasticiotti i przekłada je na talerz Hayeka.– To kupiłem specjalnie dla ciebie.– Jakie nadzienie? – Hayek przyciąga talerz do siebie.– Wanilia z czekoladą – odpowiada Pathykos tonem grzesznika.– Smacznego.Hayek wgryza się w miękkie ciasto, rozkoszując się rzadką w jego życiu przyjemnością.Kolejne dziesięć minut poświęcają na rozmowę o jedzeniu, piciu i podobnychgłupstwach.Potem Pathykos przechodzi do rzeczy.– Poinformowałem Jego Świątobliwość o trudnościach, które się pojawiają w LosAngeles.– I?– Wyraził zaniepokojenie.– Stanowczo?Grek zastanawia się chwilę, zanim odpowie.– Żąda, żebym powiadomił odpowiednie władze, jeśli mam na ten temat jakąś wiedzę.– A jak w tym przypadku Jego Świątobliwość definiuje wiedzę?– Jako uzasadnione i prawdziwe przekonanie.– Ach, definicja platońska.– Zakonnik zlizuje krem z palca.– Ten wielki człowiekpowiedział: Aby ktoś posiadł wiedzę o czymś, wiedza ta musi być prawdziwa, musi on żywićprzekonanie, że jest to prawdziwa wiedza, a przekonanie to musi być uzasadnione.– Większość epistemologów się z tym zgadza.Należy stwierdzić, że według tej definicjiwiedzę posiadam.Hayek nie jest wcale pewien.– To tylko przypuszczenia, drogi przyjacielu.Masz przypuszczenia, a nie jednoznacznepotwierdzenie, nie możesz więc twierdzić, że posiadłeś prawdę.– Skłonny jestem się z tobą zgodzić.– Widzisz, Andreasie, skoro więc przyjmujesz, że nie posiadłeś prawdy, przyznając, żenie wiesz ponad wszelką wątpliwość, co się wydarzyło, to musisz też uznać, że nie masz uzasadnionego prawdziwego przekonania, a w konsekwencji żadnej wiedzy.Papieski doradca wypija łyk kawy, zastanawiając się nad tym argumentem.Odstawiamaleńką filiżankę na spodek.– Jeśli więc Ojciec Święty zapyta, to mu odpowiem, że nie mam żadnej wiedzyw najprawdziwszym tego słowa znaczeniu.Jeśli poleci mi, żebym się podzielił nie tylko wiedzą,to dam ci znać.Hayek zgodnie kiwa głową.To maksimum, czego mógł się spodziewać.Wraca dociastka, zastanawiając się, ile powiedzieć Grekowi.Do dzisiaj mógł mówić całkiem otwarcieo tych nieco delikatnych sprawach.Po wymianie zdań w ciągu ostatnich kilku minut to chybajednak się zmieniło.– Masz swojego człowieka w Los Angeles.Może byłoby lepiej, gdybym od teraz miał doczynienia bezpośrednio z nim?Pathykos rozumie sugestię kryjącą się za tą propozycją.Dzięki temu w przyszłościuniknie wszelkiej wiedzy.Może się teraz od wszystkiego zdystansować.Ale taki komfort maswoją cenę: utraci kontrolę.Grek wie, że jeśli raz przekaże wodze Hayekowi, to nigdy już niebędzie mógł znowu ich przejąć.Przez kilka minut mężczyźni piją kawę pogrążeni w rozmyślaniach, rozważając możliweskutki prośby Hayeka nie tylko dla obydwu Kościołów, ale też dla nich samych.W końcu Pathykos prosi o rachunek.Płaci gotówką, po czym zapisuje nazwisko i numertelefonu na serwetce i niepewnym ruchem przesuwa ją na drugą stronę stołu.– Zdajesz sobie sprawę z tego, że się nie spotkamy przez wiele lat.Może nawet już nigdy.Hayek bierze serwetkę.– Tak.Mężczyźni wstają z krzeseł.Ściskają się, całują w policzek, a następnie każdy odchodziw swoją stronę.Grek wraca do Pałacu Apostolskiego, wiedząc, że pewnego dnia będzie musiałsię modlić o wybaczenie tego, co właśnie zrobił.38WALNUT PARK, LOS ANGELESMitzi ma czerwone oczy i jest tak bardzo wyczerpana, że omal nie dzwoni do pracy, żebywziąć wolny dzień na żądanie.Amber i Jade rozpaczają przy śniadaniu, potem krzyczą, obwiniając ją o wszystko.Potemznowu płaczą.W końcu wszystkie trzy się obejmują, mówiąc, jak bardzo jest im przykro, poczym milkną, pogrążając się w ponurych myślach o przyszłości rozbitej rodziny.Mitzi zbiera się do kupy.– Życie toczy się dalej – mówi.– Nikt nie ma raka.Nikt nie umarł.A wy nadal jedzieciena narty.Łapówka działa.Ale nie na długo.Mitzi zostawia klucze u sąsiadów, żeby ślusarz mógłzmienić zamki, odwozi dziewczynki do szkoły i jedzie do pracy.Próbuje robić wszystko tak, jakby nic się nie stało.Jakby to był kolejny zwyczajny, nudnydzień.Ale nie jest.To przerażający dzień.Jej pierwszy jako samotnej matki.Jej pierwszy jakokobiety, która lada moment musi wszcząć procedurę rozwodową.Wybiera numer prawnika,który znalazła w sieci.Umawia się na przyszły tydzień.Wolałaby wcześniejszy termin, aleprawnik jest zajęty.Z jakiegoś powodu jej ręka wędruje do służbowej broni, rewolweruSmith&Wesson, z którego wczoraj wycelowała do swojego męża.Czy potrafiłaby do niego strzelić?Cholera jasna, potrafiłaby.Czy chciała mu wyrządzić krzywdę albo go zranić?To trudniejsze pytanie.Już tylko próba udzielenia odpowiedzi uświadamia jej, że pod wszystkimi pokładaminienawiści, bliznami, siniakami i przemocą wciąż się znajduje cieniutka warstewka prawdziwejmiłości, która została po dobrych czasach.Pije łyk czarnej kawy z dużego kubka.Pewnego dniaprzestanie jeść fasolkę z wieprzowiną, odtruje organizm i zacznie pić wiadro wody dziennie, botak właśnie robią ponoć wszystkie dobre dziewczynki.Ale nie dzisiaj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]