X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pocałowała go.Pożądanie i poczucie,że jest tu, gdzie być powinna, wprawiły jej serce w szaleńczy galop.OdkądZack Merit uratował ją, wiedziała, choć nie chciała się do tego przyznać, żezakochała się w nim.To on był tym mężczyzną, jedynym, którywyswobodzi ją z jej skorupy i nauczy, jak być prawdziwą kobietą.Zack próbował oprzeć się nieziemskiej słodyczy pocałunku Liv.Zpiwór obsunął się nieco, ukazując ramię i kawałek powabnych pleców.Próbował zignorować aksamitną gładkość jej skóry.Próbował nie dotykaćtego cudownego ciała, ale dreszcz pożądania sprawił, że jego dłoniepragnęły tylko pieścić i pieścić.Jej usta przymilały się i drażniły,prowokowały i ośmielały.Od czasu ich pierwszego pocałunku pragnąłprzytulać ją w ten sposób, smakować to uczucie, ten zapach, gładkość isłodycz jej skóry.Ale wiedział też, że romans z córką senatora, dziewczyną83RS z innego świata, przyniesie mu więcej cierpień niż wszystkie dotychczasoweprzygody.Rozchyliła usta, całując go głęboko, przycisnęła swoje ciało do jego.Zpiwór zsunął się na podłogę i Zack poczuł na swej piersi miękkie ipowabne ciało.Ten kontakt zamroczył go.Ciche westchnięcie rozkoszywypełniło ciszę.Wiedział, że to głos wprost z głębi jego duszy.Do diabła Merit! Zatrzymaj się, dopóki możesz.Mimo to odwzajemnił pocałunek.Pod wpółprzymkniętymi powiekamiwidział rozbłyskujące fajerwerki, które mogły rywalizować nawet z tymi zobchodów nowego milenium.Jej usta, język, całe wreszcie ciało napierały na niego, pełne pożądania,bezwstydnie wprost mówiące o całkowitym oddaniu się.Wiedział, co to oznacza.Wiedział także, że wkrótce Liv wróci doswojego świata, do poukładanej i porządnej śmietanki towarzyskiej z ParkAvenue, Beacon Hill i Białego Domu.Teraz żyła chwilą, ale on nie mógłsobie na to pozwolić.Nie lubił tego szalonego pomieszania emocji i obawiałsię, że odchodząc, zrani go śmiertelnie.Nie mógł sobie wyobrazić ich razem.Córka prezydenta i on, wyrzutek,który może się pochwalić jedynie tym, że potrafi jak nikt prowadzić szybkiepojazdy.Na nieszczęście Liv była zdecydowana i uparta.Delikatnie obsypywała jego szyję pocałunkami.Zamarł, niezdolny aniporuszyć się, ani myśleć, kiedy marzenia stawały się rzeczywistością.Delikatnie gryząc go w ucho, wyszeptała:- Kochaj się ze mną, Zachary.Jej język czule pieścił płatek ucha, mogłaby nawet marmurowy posągdoprowadzić do szaleństwa.Niestety, Zack nie był z marmuru.W ostatnim84RS szaleńczym odruchu obrony rozluznił ramiona i delikatnie odsunął ją odsiebie.- To ja byłem cieniem, który cię przestraszył - powiedział.Chciał sprawić, by go znienawidziła, tylko tyle mógł zrobić, żebyzatrzymać ją przed tym szaleństwem.- To ja cię obserwowałem.- Co? - spytała z niedowierzaniem.Ciężko przełknął ślinę.Nie mogąc dłużej patrzeć jej w twarz, opuściłwzrok.Niestety, nie było to dobre posunięcie, zważywszy na jej niczym nieosłonięte piersi.Szybko więc podniósł głowę, wpatrując się w ciemność nadjej ramionami.Okrył ją śpiworem i wyszeptał:- To ja cię obserwowałem.Westchnęła ze złością i wiedział, że wreszcie zrozumiała, co chciał jejpowiedzieć.Uśmiechnął się szyderczo, pokrywając w ten sposób prawdziweuczucia.- Rusz głową, panno Nordstrom.Dzikie zachowanie przyciągadrapieżniki.Patrzyła na niego ze zdumieniem.Sekundę pózniej wyrwała się z jegoobjęć.Był pewien, że go uderzy, ale nie zrobiła tego.Patrzył, jak wlokąc zasobą śpiwór, znika w drzwiach.Leżał z zamkniętymi oczami, słyszał, jakzeszła z łodzi.Potem nastała cisza.Nie wiedział, jak długo siedział, nim wreszcie odetchnął.Nie czuł siędobrze.Westchnął ciężko i położył się na plecach.Przez resztę nocyniewidzącym wzrokiem wpatrywał się w ciemność, zagryzając wargi dobólu.85RS ROZDZIAA �SMYOlivia jeszcze nigdy w życiu nie czuła się tak upokorzona.De razymusi ją jeszcze odrzucić, by zrozumiała, że on nie chce mieć z nią nicwspólnego? Najwyrazniej w przypadku Zacka raz to za mało.Gapiąc się zewściekłością w piasek, przyrzekła sobie, że następnym razem, kiedy rzucisię na Zacka, zrobi to tylko po to, żeby go udusić.Zgarbiona snuła się po plaży.Zastanawiała się, która może byćgodzina.Jako wolny duch od kilku dni nie nosiła zegarka, a położeniesłońca niewiele jej mówiło.Może ósma, może dziewiąta, nie miała pojęcia.Beztroskie spacery po plaży i obserwowanie fal to nie była najpopular-niejsza rozrywka w jej świecie.Tam każdą minutę dało się przeliczyć nadolary i nikt nie trwonił czasu w ten sposób.Usiłowała przypomnieć sobie, ile czasu minęło od ostatniegonormalnego posiłku.Nie liczyła kilku łyków wody wypitej niedawno, wkońcu nie były zbyt pożywne.Podczas kolacji, którą jedli przed przybyciemtutaj, była tak podekscytowana, że ledwo cokolwiek przełknęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl