[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niech porównają.Może znajdą podobieństwo.Rozdział 9Porucznik Kręglewski wyjął notes, otworzył i zaczął mówić:- Coś niecoś już wiemy.Najpierw doktor Adam Sechno.- Nie, najpierw Wygodzki! - sprzeciwił się Szczęsny.- Nie plącz mi, ja mam tak zapisane.- Poczekaj.Wpierw dwa zasadnicze pytania.Co zCzertwanem?- Bez zmian.- Znalezliście Miszaka?- I tak, i nie.Jesteś zadowolony?- Nie.Co to znaczy? Masz go czy nie? Kręglewski westchnąłcierpliwie.- Jakbyś mi nie przerywał, tobym ci wszystko po kolei.- Nie chcę po kolei.Mów o Miszaku.- Więc oczywiście najpierw szukałem w Poksydzie.Owszem, był tam bardzo niedawno jakiś Adam Miszak.zwracam ci uwagę, że wbrew mniemaniom jest to dośćpopularne nazwisko.- Czyim mniemaniom?- Twoim, sugerowałeś to.Był w Poksydzie niejaki Miszak,nie przerywaj mi, do cholery, wiek mógłby się zgadzać, bogdzieś tak po czterdziestce, bliższych danych personalnychbrak.- Jak to: brak? W fabryce?- Nie ma jego teczki.Po prostu, nie ma.I co zrobisz? Oni tamszukają, w kadrach, twierdzą, że to był niewykwalifikowanypracownik, sprzątał w pakowni i takie tam.Dla fabrykichemicznej żadna siła.Więc nie zwrócili uwagi.Pytałem innychpracowników, zwłaszcza w pakowni.Określili go jako milczka,odsuwającego się od ludzi, skrytego, nieużytego, nigdy wódkinie postawił ani z innymi nie wypił.Zredniego wzrostu, łysawy,szczupły, właściwie chudy.Nijaki.Są tacy, czasem pracują paręlat, a nikt ich bliżej nie zapamięta.Miszak - ten Miszak -pracował parę miesięcy.Zwolnił się nagle, potem się okazało,że znikła również teczka personalriS.- Zameldowany w Warszawie?Kręglewski spojrzał na Szczęsnego z politowaniem.- Masz mnie za idiotę?.Ani na stałe, ani na okresowo, ani nażadne.Ani teraz, ani przedtem.Wyparował jak śnieg na piecu.Może boś w tym być, ale nie musi.Dzielnice są powiadomione,szukają dyskretnie.Na razie bez rezultatów.Gdybyśmy gomieli, tobym od tego zaczął.Więc teraz Sechno.Chciałemnajpierw o nim, bo właśnie on zmienił nazwisko.Urodził się wBruges, Belgia.Jego ojciec nazywał się Charles Beaulieu i byłBelgiem, natomiast matka, Jadwiga Sechno, Polką.AdamBeaulieu do Polski przyjechał dopiero w pięćdziesiątymsiódmym, już jako młody lekarz.Nikt ponoć nie mógłprawidłowo wymówić jego nazwiska, co go zirytowało takbardzo, że zmienił je na Sechno.Oczywiście, legalnie.- Sprawdziłeś?Porucznik wzruszył ramionami, nie odpowiedział.- Dobra, nie obrażaj się, mogłeś zapomnieć.I co dalej?- Dalej już nic.Pan doktor zamieszkał w Warszawie, zacząłpracować.Zwyczajnie.Potem była ta sprawa o narkotyki,wiesz.Nic mu nie udowodniono, pozostał na dotychczasowymstanowisku.Mówili, że to ktoś umyślnie chciał mu podłożyćświnię.- %7ładnych powiązań z Aokiewicami, Czertwanem?- Nie wiem.Za dużo chcesz, jak na jeden dzień.TerazWygodzki.Nazwiska nie zmieniał, przynajmniej nie ma śladu.Urodził się w Gdańsku, skończył chemię.- Jest chemikiem? - zdziwił się Szczęsny.- Tak wynika z dokumentów, nie sprawdziłem jeszcze.Rozmawiałem z kolegami z Gdańska, obiecali, że się postarajączegoś dowiedzieć, ale to nie będzie proste.Wygodzki maczterdzieści siedem lat, czyli że miał szesnaście w chwiliwybuchu wojny.Jak teraz sprawdzić stare, pogubione akta?Nietrudno było sfałszować metrykę albo zdobyć cudzą ipodszyć się.Masz zdjęcie Miszaka?- Zawiozłem do Zakładu Kryminalistyki, razem ze zdjęciemWygodzkiego.Ale pewnie nic z tego nie będzie, bo dostałemstarą, zbiorową fotografię szkolną i na upartego to każdy z tychchłopaczków może być Wygodzkim, Czertwanem, nawet tobą.- Mną nie.Ja jestem Warszawiak od pokoleń - powiedziałKręglewski z dumą.- Słuchaj, Miszak może oczywiściemieszkać bez meldowania.Mamy takich sporo.No, a jeżeliokaże się, że on i Wygodzki to ten sam człowiek?Patrzyli na siebie chwilę, wreszcie Szczęsny rzekł wzamyśleniu:- Trzeba by mu udowodnić te wszystkie.Ach, gdybym jamiał pewność! Już bym się wtedy dobrał mu do skóry.Szkoda,że od razu nie zabrałem z Aokiewic tej babki.Albo Lateckiego.- Jakiej babki? - ożywił się mały porucznik.- Ireny Więckowskiej.Kazek, nie chce mi się wierzyć, żebyCzertwan, nawet po dwudziestu paru latach, nie poznałszkolnego kolegi.- A skąd ty wiesz, że nie poznał? Może to jest z jego strony cośw rodzaju rewanżu za to, że mu odbił dziewczynę.- W jakim sensie rewanżu?- No, w aktach nie ma zmiany nazwiska, więc Wygodzkimusiałby to zrobić nielegalnie.A teraz wyobraz sobie takąsytuację.Wygodzki-Miszak przychodzi pewnego dnia doCzertwana i mówi: słuchaj, ty łobuzie, zabrałeś mi dziewczynę,rozbiłeś małżeństwo, złamałeś mi życie.- Streszczaj się - mruknął kapitan.- Ty byś się nie streszczał, jakby cię tak kto urządził.Ale tyjesteś z takich, jak Czertwan, ciebie baby kochają.No, więcmówi mu ten Wygodzki: daj dobrą posadę i nie próbuj pisnąć,że noszę teraz inne nazwisko.I Czertwan zgadza się.Czy myzresztą wiemy, jakich argumentów tamten jeszcze użył? Czy tydo końca wiesz, co wtedy między nimi zaszło, tam, wAokiewicach, w czasie tych dwóch tygodni? Może Wygodzki mago w ręku?Szczęsny słuchał ze zmarszczonymi brwiami, obracając wpalcach długopis.- A wiesz, że ty możesz mieć rację - powiedział.- Co ja taknaprawdę wiem o Czertwanie? O jego przeszłości.Tylko to, comi powiedzieli starzy ludzie, w dodatku ani jego krewni, anibliscy znajomi.Z wyjątkiem dziewczyny.Ale przecieżuwierzyłem im wszystkim na słowo, że tak właśnie było.- Połącz się z Francckim i poproś, żeby Więckowskaprzyjechała do Warszawy.Albo wsadz Wygodzkiego dosamochodu i zawiez go do niej.- Tego nie mogę zrobić.Może mnie oskarżyć o użycieprzemocy bez żadnego powodu.Już lepiej zadzwonię doAokiewic.Czekaj! Wpierw pomówię z siostrą Czertwana, paniąHeleną.Ona musiała znać Miszaka.Jednakże pani Helena Czertwan, ku wielkiemurozczarowaniu Szczęsnego, nie potrafiła odpowiedzieć ha jegopytanie.Nie znała w tamtych czasach kolegów szkolnych brata,była o kilka lat starszą, poważną dziewczyną, związaną - odpoczątku wojny z partyzantką i lewicowym ruchemwolnościowym.Pewnie, że widywała tych chłopaczków w domurodziców, ale nie zwracała na nich uwagi.Zaraz po wojnie,kiedy została sama, straciwszy i rodziców, i narzeczonego,przeniosła się wpierw do Krakowa, a potem do odbudowującejsię stolicy.Szczęsny podziękował za rozmowę i wysłał do Aokiewicjednego z pracowników, sierżanta Bielaka, zaopatrzywszy go wfotografię Wygodzkiego i, na wszelki wypadek, Sechny, a takżelist do komendanta Franeckiego.Nie chciał bowiem, żeby poraz drugi w tak krótkim czasie ktoś obcy zbierał informacje oMiszaku.Wolał więc, że pracownik Komendy Stołecznejpoczeka, aż miejscowi funkcjonariusze to i owo się dowiedzą.Nie miał przecież żadnej pewności, czy ktoś w miasteczku niekontaktuje się z Miszakiem i nie uprzedzi go, że Warszawanagle nim się zainteresowała.Centralne Biuro Adresowe dostarczyło kapitanowinastępujących wiadomości: Adam Miszak z Aokiewic mieszkałw latach pięćdziesiątych kolejno w Poznaniu, Aodzi, Rzeszowie,Białymstoku.Potem ślad się urywał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]