[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musnął nosem jej włosy.Zastanawiał się, ile spinekużyła i ile będzie miał zabawy, wyciągając je wszystkiepo kolei. Więc powiedz mi, Grace.Skoro myślałaś, żeDiana i ja wciąż jesteśmy razem.to co ty tutaj robisz?Ujął jedną z jej piersi przez cienki materiał.Rozkoszsprawiło mu jej zduszone westchnienie. %7łeby ci pokazać, co tracisz.Położyła dłoń na jego ręce, po czym wsunęła ją sobieza dekolt.Nie miała nic pod spodem.Jego dłońzamknęła się na idealnej kuli.Potem przesunęła jegopalce, aż dotknęły sutka.Zadrżała tak mocno, że chciał krzyczeć.Wargami zaznaczał wilgotną ścieżkę na jej karku. Więc chyba dobrze, że nic nie stracę, co?Przytuliła się pośladkami do jego erekcji.Ujęła jegodrugą dłoń.Zaświtało mu w głowie, że to nie idzie tak, jakzaplanował.To on miał mieć nad tym wszystkimkontrolę.On miał ją uwieść.Aż straci zmysły, ażzostanie tylko miłość, którą, był tego pewien, godarzyła.Ale nic nie mógł teraz na to poradzić.Przesunęła jego dłoń niżej i na bok, po czymwsunęła w rozcięcie na udzie.Natrafił na jedwabne208 Tori Carringtonpończochy, a zaraz potem na gładką, miękką skórę nadnimi.Jego puls łomotał tak silnie, że musiał uruchomićwszystkie rezerwy, żeby nie dać się ponieść i nie wziąćjej natychmiast.Czy kiedykolwiek pożądał kobiety takbardzo? Czy był kiedyś z kobietą, która pragnęła go taksilnie, że reagowała na najlżejszy dotyk?Gdyby jej teraz nie podtrzymywał, osunęłaby się naziemię.Nadal prowadziła jego dłonie, jedną na pier-siach, a drugą między nogami.Zachęcała go, wskazy-wała drogę.Boże, była wspaniała.Gotowa na jego przyjęcie.Potarł kciukiem łechtaczkę.Zadrżała.Wsunął palcegłębiej.Była na granicy orgazmu.Jęknął i cofnął rękę.Chciał, żeby zrobili to wspólnie.Zaprotestowała, aleobrócił ją do siebie i uniósł do góry.Złapała go zaramiona, żeby nie stracić równowagi, a zaraz potemleżeli na miękkim łóżku.Ich spojrzenia się skrzyżowa-ły.Na widok żądzy w oczach Grace omal nie zerwałz niej sukienki.Powstrzymał się jednak i zamiast tegopocałował ją w usta.Zaczęła szarpać jego koszulę i walczyć ze spod-niami.On tymczasem całował ją dalej, spijał z jej ustciche westchnienia, szczypał zębami nabrzmiałe wargi,aż poddała się i pozwoliła mu przejąć kontrolę.Nie przerywając ataku na jej usta, sięgnął ręką za niąi rozpiął wolno sukienkę, wciąż walcząc z pragnieniemzdarcia jej jednym ruchem.Gdy zaczął ssać jej sutki,wygięła się do tyłu i wtedy pozbył się sukienki dokońca.Wylądowała na podłodze.Teraz już pozwolił jej siebie rozebrać.Rozpraszałygo wszystkie te wspaniałe krzywizny jej ciała.Koszulai spodnie wylądowały obok jej sukienki.Jednak gdychciała pozbyć się ostatniej bariery między ich ciałami,Seksualne safari 209czyli swoich majtek, powstrzymał ją, łapiąc stanowczoza nadgarstki.Tętno waliło mu w uszach, krew pul-sowała w żyłach.Wiedział, że jeszcze odrobina, a zapo-mni o każdym szczególe swojego planu.Przeplótł palce przez jej dłonie i podniósł je do warg.Obsypał je leniwymi pocałunkami.Starał się odzyskaćchoć odrobinę kontroli nad sobą i sytuacją. Proszę.oddaj mi się.Minęła długa chwila.Wreszcie kiwnęła słabo głową.Uśmiechnął się i położył jej ręce przy zagłówku, gdzieprzygotował wcześniej dwa gazowe więzadła.Niespuszczając z niej wzroku, zawiązał luzno materiał najej nadgarstkach, po czym zacisnął jej palce na węzłach.Nie mówiąc ani słowa dał jej w ten sposób znak, że toskrępowanie jest absolutnie dobrowolne i zależy tylkood niej.Gdyby chciała się uwolnić, wystarczyło puścićwęzły.Uklęknął pomiędzy jej udami, po czym zahaczyłoba palce wskazujące o brzeg jej czerwono-czarnych,koronkowych majtek.Uśmiechnął się, widząc, żenałożyła je na pas do pończoch, dzięki czemu niemusiał ich odpinać, żeby ją rozebrać.Zsuwał jewolno w dół, aż uniosła odrobinę nogi do góry,pozwalając mu odrzucić na bok niepotrzebny skrawekjedwabiu.Przesunął tęskny wzrok na jej nabiegłe krwią łono.Och, jakże chciałby teraz pochylić się nad nim, spić jejsoki, aż wykrzyczałaby jego imię w orgazmie.Ale planbył inny.cel ważniejszy niż jakikolwiek orgazm.Chciał być z nią, gdy osiągnie szczyt.Chciał skłonić ją,by patrzyła mu wtedy w oczy.Wsunął dłonie pod jej biodra i pośladki, po czymuniósł ją na materacu i przysunął się ku niej.Wolno,powtarzał sobie.Jeśli będzie się spieszyć, plan spali na210 Tori Carringtonpanewce, a to za duże ryzyko.Nękał ją, ledwiedotykając czubkiem penisa, muskając nim łechtaczkę,ale wciąż nie wchodząc głębiej.Zagryzła dolną wargę,zacisnęła powieki. Proszę.Boże, proszę cię.Przełknął ślinę, walcząc ze swoim pożądaniem. Powiedz mi, Grace.Powiedz mi, co czujesz.Otworzyła oczy, w których błysnęła płomiennażądza.Krzyknęła: Chcę, żebyś mnie wziął, Dylan.Zaraz spłonę.Dobrze.Zwietnie.Na tym mu zależało.Walczył z sobą, zacisnął zęby, żeby się nie poddać.Starał się nie zwracać uwagi na jej ciche błagania.Musiał odzyskać kontrolę, bo sprawa była zbyt dużejwagi. Spójrz na mnie, Grace rozkazał łagodnie.Otworzyła oczy i zwilżyła wargi. Zwietnie.Chcę, żebyś na mnie patrzyła.Dobrze?Po dłuższej pauzie kiwnęła głową.Wszedł w nią, ale znowu nie do końca.I zarazznowu się cofnął.Jęknęła z rozczarowaniem i wy-rzuciła biodra do góry.Przesunął ręce spod jej poślad-ków i złapał ją za biodra, żeby ją unieruchomić.Wszedłw nią jeszcze raz, po raz kolejny do połowy.Nie miałpojęcia, jak długo jeszcze wytrzyma.Jak długo onabędzie mu na to pozwalać.Musiał wytrwać.Musiałdoprowadzić ja tam, gdzie sobie zamierzył.Chciał jejpokazać, że wspaniały seks to wspaniały seks, alekochanie się.A mógł to osiągnąć jedynie zmuszając jądo przyznania się, że go kocha.Nie spuszczał z niej oka.Drżał i zalewał się potemz wysiłku, jakiego wymagało od niego powstrzymywa-nie się.Nadal jednak się nie poddawał.Wchodził w niąSeksualne safari 211i cofał się, zwalniał za każdym razem, gdy czuł, żezbliża się orgazm.Pochylił się nad nią i przytulił skroń do jej skroni.Starał się opanować łomotanie serca.Zacisnął szczękę. Boże wyszeptał. Kocham cię, Grace.Zamarła pod nim.Zamknął oczy i modlił się, żeby go nie odepchnęła.Nie zrobiła tego.Wszedł w nią głęboko.A potem znowu się wycofał.A potem jeszcze raz. Dylan! Powiedz mi, Grace.Cofnął się.Zamknęła oczy i zaczęła niespokojnie rzucać głową.Złapał ją wolną ręką za podbródek i pocałował. Powiedz.Powiedz mi, skarbie.Straciła oddech.W jej oczach odmalowało się coś takintensywnego, jak nigdy dotąd.Doskonale wiedziała,co chciał od niej usłyszeć, a on wiedział, że to powie.Choć nie będzie to łatwe.Wszedł w nią głęboko.Złapał ją za kolana i przy-trzymał w miejscu. Powiedz wydusił z siebie z wysiłkiem.Nie spuszczając z niego oczu, uwolniła ręce, wsunę-ła je w jego włosy. Dylan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]