[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Carly i Matt zignorowali jej słowa.- Pozwól, że powiem to jasno: możesz spędzić noc u mnie w domu albo w areszcie.Wybieraj.- Blefujesz.- Carly była przekonana, że tak jest.Matt zacisnął zęby.- Sprawdz to.- Dobra - podniosła buńczucznie brodę.- Wsadz mnie do więzienia.- Jeszcze raz powtarzam, mów za siebie.Sandra aż się wychyliła przez otwarte okno samochodu.Była poważnie zaniepokojona.Matt spojrzał na nią, a potem znoWu na Carly.- Curls, nie bądz wrzodem na tyłku - powiedział cicho.Tak cicho, że była przekonana, iż tylko ona to usłyszała.To sprawił ton jego głosu.Używał tego zwodniczego, miękkiego tonu, kiedy był o krok od utratycierpliwości.Mogła go latami nie widywać, ale znali się od dawna i to bardzo dobrze: był w stanie złapaćją za rękę i siłą wepchnąć do samochodu.Kiedy mówił w ten sposób, potrafiłby też zamknąć ją wnajbliższej celi.- Odwal się - powiedziała z rezygnacją i wsiadła do furgonetki.10Dyskretnie nie komentując zwycięstwa, Matt wsiadł do auta za Carly i zamknął drzwiczki.W kabiniefurgonetki było gorąco i parno jak w saunie.Wciśnięta obok Sandry Carly czuła, jak kropelki potuzaczynają jej spływać po czole.Jedynie świadomość, że Matt także musi się tak męczyć, pozwalała jejznieść wysoką temperaturę"_ Przy okazji - powiedziała, gdy uruchomił furgonetkę i nacisnął przycisk kontroli temperatury -klimatyzacja nie działa.Poczuła złośliwą satysfakcję, zbliżoną do tej, z jaką zapewne Matt informował ją, że w domu nie maprądu.W odpowiedzi usłyszała tylko jakieś mruknięcie._ Jutro wracam do Chicago, już ci mówiłam - oświadczyła Sandra, czym udało jej się skupić na sobieuwagę Carly.- To miejsce jest gorsze od nawiedzonych domów.A właściwie czemu tak krzyczałaś natyłach podwórka?_ Uraziłam się w duży palec u nogi - wyjaśniła krótko Carly.- Ach tak, no jasne._ Moje panie - wtrącił się Matt, wyprowadzając furgonetkę ze żwirowej ścieżki na drogę, ajego głos nadalbył niepokojąco łagodny._ Pracowałem dziś czternaście godzin.Informację o włóczędze otrzymałem wchwili, gdy wróciłem do domu i zamierzałem iść spać.W ciągu ostatniej półgodziny dostałem patelnią wgłowę, potknąłem się o kota i spadła mi na głowę doniczka.Mam guza z tyłu głowy i rozcięte czoło.Akiedy już odstawię was w bezpieczne miejsce, muszę jeszcze się zająć dochodzeniem.Jestemzmęczony, przepracowany i piekielnie boli mnie głowa.Czy mając to wszystko na względzie; mogę wasprosić, abyście przestały się kłócić?Carly spojrzała na niego.Ten miękki głos nie zwiastował niczego miłego.Podobnie jak błysk w oczachMatta i nieprzyjemny grymas na twarzy.N a widok tych wszystkich znaków ostrzegawczych powiedziałasobie, w duchu: niedobrze._ Oczywiście, ale ty nie widzisz różnicy między rozmową a kłótnią - parsknęła.- To, że jesteśmykobietami, wcale nie znaczy, żesię kłócimy._ Wiesz - odezwała się Sandra - w moim horoskopie było napisane, że czeka mnie spotkanie zprzystojnym, ciemnowłosym mężczyzną, który ma zły charakter.Spojrzenie, które Matt posłał im obu, uciszyłoby nawet Oprah.- Nie przeciągajcie struny, zniosę wszystko, jeśli się zamkniecie.W mgnieniu oka atmosfera w furgonetcestała się ciężka.- W porządku - powiedziała Carly, skrzyżowała ręce na piersi i zaczęła się gapić w przednią szybę.- Tak, w porządku - powtórzyła jak echo Sandra, także krzyżując ręce i kierując wzrok w to samo miejsce.Gdy furgonetka podskakiwała na wybojach, w kabinie panowała pełna napięcia cisza.Wciśnięta międzySandrę i Matta Carly siłą rzeczy dowiedziała się o fizycznych parametrach swoich towarzyszy podróżywięcej, niżby chciała.Oboje byli potężniejsi od niej.Oboje wytwarzali dużo ciepła.Sandra była miękka ipuszysta i pachniała kwiatowymi perfumami.Matt był jędrny i gładki, pachniał potem.T-shirt Sandry byłwłaściwie suchy.Naga skóra Matta była wyczuwalnie ciepła i wilgotna.Jej ramiona dotykały jego barków.Jej talia przylegała do jego talii.Co gorsza, przy każdym podskoku na drodze - a droga okazała się takwyboista jak powierzchnia księżyca - Carly uderzała o jego ciało.Coraz wyrazniej odczuwała, że nie miałna sobie t-shirtu.Jej zmysły były nieustannie bombardowane widokiem jego szerokich, opalonych barów itwardego jak stal brzucha.Czuła delikatną woń piżma; słyszała cichy i równomierny oddech Matta.Każdyzakręt przypominał jej o jego sprężystej klatce piersiowej, szorstkich włosach na piersi, silnych ramionach,które poruszały się płynnie, gdy prowadził furgonetkę.Dla Carly była to stanowczo zbyt duża dawka Matta.Kilka minut pózniej niespodziewanie jak grom z jasnego nieba dotarło do niej, że tak naprawdę miałanieprzepartą ochotę kochać się z tym mężczyzną.Poddać się pożądaniu.Już natychmiast, najegokolanach w kabinie furgonetki, z tyłkiem opartym na kierownicy.Ta nagła, niezwykle wyrazista fantazjasprawiła, że odczuła rozkoszne drżenie w miejscach, które nie powinny drżeć, co wprawiło ją wzażenowanie.To się nie może stać, przekonywała ciemną stronę swojej natury.Nie powtórzy się.Nie wtym życiu.Musi o tym zapomnieć.Ale ów obraz nadal jarzył się jak w technikolorze na krawędzi jej świadomości.Nie pomagało, gdypowtarzała sobie, że mężczyzna obok niej to Matt, ten parszywy skurczybyk.Parszywy skurczybyk czynie, był bardzo.: pociągający.Co gorsza, cholernie ją podniecał i czy jej się to podobało czy nie - a wcalejej się nie podobało! - najwyrazniej nic nie mogła zrobić, aby to wrażenie powstrzymać.- Czy możesz otworzyć okno - poprosiła cicho kilka męczących minut pózniej.Jeśli nadal będzie tak gorąco, zamieni się w małą kałużę na tym czarnym, winylowym siedzeniu.Przejeżdżali właśnie przez centrum ciemnego i cichego miasteczka, gdy Matt wyjął komórkę i zacząłwystukiwać numer; najwyrazniej on sam nie roztapiał się jak kostka masła.- Są otwarte - powiedział obojętnie.Sandra pokiwała głową.Carly z niedowierzaniem odwróciła wzrok i przekonała się, że Matt mówił prawdę.Oblepiona przez muchy przednia szyb.a nie mogła zasłonić obrazu zmian i modernizacji, z dumąopisanych w broszurze wydanej przez izbę handlową w Benton - nowe, malownicze witryny sklepów,trotuary ozdobione gęsto ustawionymi pojemnikami z kwiatami i dekoracyjne, metalowe znaki uliczne nakażdym rogu.Zciśniętej w środku jak sardynka w puszce Carly udało się przynajmniej zaczerpnąć łykświeżego powietrza.Matt wyglądał na zadowolonego.Wiatr rozwiewał mu ciemne włosy i osuszał pot na twarzy i torsie.Sandra także sprawiała wrażenie zrelaksowanej.Jej przylegające do głowy włosy były za krótkie, abymógł je potargać podmuch wiatru, za to długie kolczyki w kształcie motyli tańczyły w powietrzu.JedynieCarly nie czuła się zadowolona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]