[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nigdy nie podpiszę podobnych bzdur, możecie sobie dupępodetrzeć tymi papierami! - krzyczała.Nigdy przedtem nie widziałem córki w podobnym stanie.Hanna spuściła po sobie uszyi na twarz wystąpiły jej czerwone wypieki.Ja zacierałem z radościdłoni.%7łandarmi odeszli jak niepyszni, nic nie wskórawszy, ale powrócili tego samego dnia.Przynieśli dwie teczki pożółkłych ze starości dokumentów.Ich pobieżna lektura obfitowała w wiele niespodziewanych odkryć.Okazało się, iż w świetle ostatnich poprawek do ustawy o nieruchomościach nasz tytuł prawny do domuprzy ulicy Winnej 16 wcale nie jest jednoznaczny.Wystarczy podpis jednego urzędnika w ratuszu, a nastąpi nacjonalizacja.Nacjonalizacja - słowo podziałało na Hannę jak płachta na byka.Julianie ma szans w konflikcie z matką, gdy stawką jest błahostka.A gdy rozgrywka toczy się o dom? Szybciej, nie ociągać się! Kuksaniec strażnika przerwałpotok myśli.Rudolf dzwignął worek i ruszył w stronę korytarwącej rzeki.Do tego roku system umocnień przeciwpowodziowych składał się z podwójnego pierścienia walów.Pierwszez nich zabezpieczały nadbrzeże, drugie rozciągały się na wysokości ulicy Mostowej.Zbudowano je dwadzieścia lat temu podczasostatniej dużej powodzi i od tamtej pory nie remontowano.Z czasem wały stały się ulubionym miejscem nocnych schadzek -nacisk tysięcy stóp spowodował znaczne zmniejszenie wysokości.Wały przestały stanowić poważną przeszkodę dla rzeki.Z tegopowodu niezbędny okazał się trzeci poziom zabezpieczenia.Nowe grodzie zdecydowano się postawić przy ulicy Nadbrzeżnej.Była to pomysłowa konstrukcja, wykorzystująca zabezpieczenie,jakie stanowiły mury kamienic.Sięgała kilku metrów w górę, leczwciąż było za mało.Poziom wody po drugiej stronie ciągle siępodnosił i groził przelaniem.Po zajściu Julia przestała odzywać się do Hanny - Rudolf ponownie zanurzył się w rzece wspomnień.- Do mnie też się chyba153przestała odzywać.Chyba.Rzadko z nią rozmawiałem, nie odczułem różnicy.W obliczu nowej sytuacji Hanna zobojętniała.Koszmarny impas trwał dwa tygodnie i został przerwany dopiero dziśrano.Ale w międzyczasie przyszedł dziwny list od Shepertai w nocy widziałem się z Genipem.Dwa tygodnie chłopak postarzał się o dekadę.Gdy wróciłem do domu, był środek nocy.Chciałem pobiec do pokoju Julii, wyrwać ją ze snu i przekazać nowinę: Herz jest na wolności! Nie zrobiłem tego - podczas nocnejprzejażdżki Genipo zadał wiele pytań, lecz żadne nie dotyczyłonarzeczonej.Ten cios mógłby ostatecznie pogrążyć Julię.Położyłem się do łóżka, wyrzuty sumienia nie pozwalały zasnąć do rana.Za oknem deszcz bębnił o bruk, Hanna chrapała w drugiej sypialni, mnie waliło serce.Dziś stanie się coś wielkiego.Rankiem przyszła Katarzyna Moebius, pytając o Genipa.I znów musiałem powstrzymywać się, by nie wykrzyczeć prawdy Genipo u Shepherta jest najbezpieczniejszy na świecie! Ona niezrozumie.Ludwik okłamywał ją przez wiele lat, to cena podwójnego życia.Julia rzuciła się na wdowę z pięściami, Katarzynie zezdziwienia odebrało mowę.Nie zdążyłem zjeść śniadania, a ktoś ponownie zapukał dodrzwi.W progu stanęło dwóch żandarmów.- Pan Rudolf Durmann? - zapytali.Skinąłem głową, myślikrążyły wokół rewolweru ukrytego w szufladzie gabinetu.W jakisposób się dowiedzieli? Kto zdradził?- Proszę podpisać.- Podsunęli mi listę.- Dekretem burmistrza jest pan oddelegowany do pracy przy umacnianiu wałów.Proszę się stawić na miejscu o ósmej.Nieobecność równa się karze pozbawienia wolność i grzywnie.- Odetchnąłem z ulgą.Rudolf cisnął worek na ziemię i wyprostował się, walcząc z bólemkręgosłupa.Wokół nikt już nie pracował, a zgromadzeni toczyli spór- wcześniej nie dostrzegł zmiany.Strażnicy próbowali zaprowadzićporządek: pokrzykiwali, wymachując bronią.Zostali zignorowani.Z chaosu urwanych zdań, półsłówek i krzykliwych partykułRudolf prędko złożył obraz całości.W mieście trwa bitwa pomię-154dzy żandarmerią a gwardią Lavouple'a.Czyżby burmistrz zmarłi jesteśmy świadkami walki o schedę po nim? Ta interpretacjawśród domysłów pojawiała się najczęściej.Doradcy Skyggena postulowali wysIanie nad rzekę agitatorów,by podburzyli pracujący lud
[ Pobierz całość w formacie PDF ]