[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego ciemneoczy połyskiwały miękko, ręka sięgnęła do mego nadgarstka i delikatnie przesunęła w dół. Chcesz, żebym sobie poszedł? zapytał.Podziałała na mnie bezbronność emanująca z jego twarzy, połączona ze wstydemi odrobiną nadziei.Pokręciłam głową, nie mogąc znalezć słów, aby oddać mieszaninę uczuć.Uwolniłam rękę z jego uścisku i na oślep rzuciłam zmywak do zlewu za plecami.Zbliżył się o krok i wyciągnął rękę, a gdy splotłam palce z jego palcami, poczułam bijącyod nich zapach cytrynowego płynu do mycia naczyń.Przytulił się do mnie, aż krawędz zlewuwbiła mi się w kręgosłup, po czym znów schylił się do pocałunku, delikatnego i czułego.Z mej pamięci wypłynął cytat: %7łycie jest dla żywych.Paul często go powtarzał, gdy za długoopłakiwałam stratę któregoś z naszych zwierząt.Na chwilę oderwałam się od swojegopoczucia winy i strachu przed popuszczaniem życiu lejców, przed okazją do zdrady Paula.Czego ty właściwie chcesz, Nadine?Chciałam, żeby Kevin został na noc, abym mogła się do niego przytulić w ciemnościi nacieszyć się radością z możliwości odkrywania drugiego człowieka.Wzięłam więc Kevina za rękę i poprowadziłam do swojej sypialni.Rano ocknęłam się gwałtownie, kiedy poczułam masywną męską rękę spoczywającą namoim ciele.Na twarzy wykwitł mi ciepły rumieniec, gdy z pamięci wypłynęły obrazyz minionej nocy, co jeden to bardziej erotyczny, i zaczęłam się zastanawiać, jak poradzić sobiez tą sytuacją.Minęło trochę czasu od ostatniego razu, gdy musiałam rozwiązać kwestię rankapo tym.Popatrzyłam na swój szlafrok wiszący na drzwiach, rozmyślając, czy zdołam doniego dotrzeć, zanim Kevin się obudzi.Musiał jednak wyczuć, że już nie śpię, gdyżprzyciągnął mnie do siebie.Musnął wargami moją szyję, aż ciarki przeszły mi po plecach,i mruknął: Dzień dobry. Dzień dobry odpowiedziałam.Miałam ochotę zanurzyć się w jego objęciach, nacieszyć się tą chwilą, ale druga część mejjazni ta, która już nie była otumaniona sake zgłaszała wątpliwość, jak daleko mam zamiarsię posunąć, jak daleko to w ogóle może zajść. Aż tutaj słyszę twoje myśli powiedział Kevin. Naprawdę? Więc o czym myślałam? %7łe z przyjemnością wybierzesz się ze mną na kolację w tym tygodniu.Poczułam, że się denerwuję i dopadło mnie wrażenie, że sprawy idą za szybko, że stoję nakrawędzi urwiska, która zaczyna osuwać mi się spod stóp, podczas gdy bezskutecznie próbujęodzyskać równowagę. Sama nie wiem.Mam teraz mnóstwo na głowie.Milczał przez kilka sekund, wreszcie odparł: Bardzo mi się podobało, Nadine, jak spędziliśmy razem wczorajszy wieczór.I niechodzi mi tylko o pójście do łóżka. Usiadł za mną.Obróciłam się na wznak i popatrzyłam naniego.Uśmiechnął się. Ale możemy z tym zwolnić, jeżeli chcesz, dobrze?Skinęłam głową. Dzięki. Nie bardzo tylko wiedziałam, co miał na myśli, mówiąc z tym.Jednorazowąprzygodę? Luzne kontakty seksualne? Przyjazń z dodatkowymi korzyściami? Czy mogę przynajmniej napić się trochę kawy, zanim wykopiesz mnie za drzwi?Uśmiechnęłam się. Chyba na tyle mogę ci jeszcze pozwolić.Wypiliśmy kawę, siedząc razem przy stole, z poufałością szybko rodzącą się między namipoprzez zwykłe codzienne drobiazgi wzajemne podanie sobie cukru i śmietanki,przypadkowe zetknięcia się dłońmi, spojrzenia rzucane ukradkiem znad krawędzi kubeczka.Znów zaczęłam mówić o moich obawach o Lisę, które ze zdwojoną mocą dały o sobie znaćwraz ze światłem poranka.Kevin nadal uważał, że powinnam zaczekać jeszcze kilka dni, leczchoć doskonale rozumiałam logikę jego tłumaczeń, ani trochę nie tłumiły one moich obaw.Kiedy żegnaliśmy się w drzwiach, znów poczułam się niezręcznie, lecz on po prostu mnieprzytulił i cmoknął w policzek.Na schodach przystanął jeszcze, obejrzał się i rzekł: Daj mi znać, kiedy będziesz gotowa na tę kolację, dobrze?Skinęłam głową.Stojąc na skraju frontowej werandy, patrzyłam, jak idzie podjazdemw stronę swojego auta, które zaparkował po drugiej stronie ulicy.W głębi osiedla rozległ sięodgłos uruchamianego silnika, potem chrzęst żwiru pod kołami.Półciężarówka z rykiemprzejechała ulicą, kiedy Kevin był już na końcu podjazdu.Gdyby zrobił jeszcze parę kroków,wpadłby pod koła.Aż wstrzymałam oddech i zacisnęłam palce na poręczy werandy.Obejrzałsię i popatrzył na mnie.Jego wzrok zdawał się mówić: Widziałaś, jak niewiele brakowało?Pomachał mi ręką, jakby dawał znać, że nic się nie stało, ale serce wciąż waliło mi jakmłotem, nawet gdy już odjechał.Byłam prawie pewna, że tę samą półciężarówkę widziałam już wcześniej przed moimdomem.Zadzwoniłam do kapral Cruikshank, opowiedziałam o zdarzeniu i wyjaśniłam, że ten samsamochód widziałam już wcześniej, że w dodatku znalazłam odcisk buta na moim podwórkui odebrałam kilka głuchych telefonów.Zanotowała opis półciężarówki, ale nie mogłam jejpodać ani marki, ani modelu.Powiedziała, że następnym razem muszę spróbować odczytaćnumer rejestracyjny i rozglądać się uważnie dookoła, gdy będę wychodziła z domu.Wzięłamprysznic i posłałam łóżko, cały czas usiłując sobie wmówić, że półciężarówka należyprawdopodobnie do któregoś nastolatka z sąsiedztwa.Młodzież często jezdziła tędy z dużąprędkością, aż się obawiałam, że może kogoś potrącić albo przejechać jakieś zwierzę.A tamtej nocy, gdy widziałam ten wóz przed swoim domem, pewnie ktoś po prostu ustawiałw nim radio.Mimo wszystko niełatwo mi było w to uwierzyć.Tego dnia miałam wolne, zajęłam się więc pracami domowymi.Wybrałam się jednak podMałpiarnię w nadziei, że Indianka kłamała i Lisa wciąż tam jest.Zajrzałam nawet do środka,ale pokój na końcu korytarza zajmował już ktoś inny.Potem wpadłam do szpitala, żeby zabraćksiążkę ze swego gabinetu.Miałam nadzieję, że może znów natknę się na Kevina, ale nigdziego nie było.Wieczorem, gdy zmywałam po kolacji, zadzwonił telefon
[ Pobierz całość w formacie PDF ]