[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dlaczego w takim razie Herman miałby śledzić mnie? zdziwił się Osgood.373 Tego nie wiemy, panie Osgood.Ale według mnie on rze-czywiście mógł pana chronić w tej melinie palaczy opium stwierdził Tom. Ci jegomoście prawdopodobnie tylko chcielipana obrabować, gdyż cudzoziemiec w drogim ubraniu to łakomykąsek.Herman potrzebował pana, byś kontynuował poszukiwania,chciał mieć pana żywego i w wystarczająco dobrej formie, by pannie zrezygnował.Nawet zostawił pana w pobliżu studzienki ście-kowej, gdyż wiedział, że zawsze zachodzą tam przeszukiwacze ka-nałów. Myśli, że ja wiem, jak znalezć zakończenie! powiedziałOsgood. A jeśli to wszystko prawda, to jest coś jeszcze gorsze-go. usiadł, by przemyśleć ten wątek, i obiema rękami objąłgłowę. Co takiego? zapytała Rebeka. Nie widzi pani, panno Sand? Ten pars, w sztuce zastrasza-nia i mordowania wyszkolony przez najgorszych piratów na świe-cie, gołymi rękami rozdziera Anglię na kawałki, byle tylko znalezćjakąś informację o Droodzie.I nie chodziłby za mną, gdyby odniósłchoćby częściowy sukces.A co jeśli. Osgood urwał, ale zarazznalazł dość odwagi, by kontynuować: A jeśli to oznacza, że taknaprawdę nie ma nic do znalezienia? Może po prostu szukamy w niewłaściwych miejscach próbowała podtrzymać go na duchu Rebeka. Tak przyznał Tom w przebłysku intuicji, po czym ude-rzył dłonią w stół. Tak, panno Sand! Ale nie tylko to.Chodzi nietylko o niewłaściwe miejsce, ale o niewłaściwą porę. Co ma pan na myśli, panie Branagan? zapytała Rebeka. Właśnie sobie przypomniałem.Gdy byliśmy w Ameryce zpanem Dickensem, nasza grupa jechała pociągiem na odczyty do374Filadelfii i Wódz zaczął jakoś tak smętnie mówić o Edgarze Poe.Powiedział, że gdy po raz ostatni spotkał się z nim w Filadelfii,rozmawiali o Kalebie Williamsie.Kto napisał tę powieść? William Godwin podpowiedział Osgood. Dziękuję panu.Pan Dickens przypomniał sobie, jak to po-wiedział Poemu, że Godwin najpierw napisał końcową część książ-ki, a potem wrócił do początku.A Poe na to, że on także pisał sweopowieści kryminalne od końca.A jeśli pan Dickens, pisząc swąwielką opowieść kryminalną, także nie zaczął od początku?Osgood, unosząc głowę, odchylił się na krześle i rozważał to wmilczeniu. Gdy pan Dickens zasłabł w Gadshill powiedział zamy-ślony tego właśnie popołudnia dotarł dokładnie do końcapierwszej połowy książki.Było tak, jakby jego ciało poddało się,wiedząc, że praca jest zakończona, choć myśmy tego nie zrozumie-li.Tom skinął głową i rzekł: A co jeśli najpierw napisał drugą część Tajemnicy EdwinaDrooda, a potem, po powrocie, pierwszą? A co jeśli pisał tę powieść od końca? Jeśli najpierw napisałzakończenie? zapytał retorycznie Osgood. A jednak nasze wysiłki przerwała Rebeka nie napro-wadziły nas na trop tego, gdzie może być ukryta reszta książki, jeślinaprawdę ją napisał. Być może próbował zostawić komuś jakąś wskazówkę, po-wiedzieć, zanim zmarł, gdzie tekst się znajduje zastanawiał sięna głos Tom. Ostatnie słowa Dickensa zapalił się Osgood. Wzywałgo! Kogo wzywał? zapytała Rebeka.375 Henry Scott nam powiedział, pamięta pani? Ostatnie sło-wo Dickensa usłyszane przez służących brzmiało: Forster ! Dic-kens miał coś do przekazania swemu biografowi!Ale ku ich wielkiemu rozczarowaniu John Forster, któregoOsgood i Tom zastali w jego gabinecie w lokalu Komitetu do sprawOsób Psychicznie Chorych w Whitehall, pokręcił głową z przygnę-bioną miną.Bombardowany przez nich pytaniami, przewracałswymi wielkimi, wiejącymi chłodem, czarnymi oczami.Wyjął złotyzegarek, palcami przetarł tarczę, wstrząsnął nim niczym butelką iżachnął się, demonstracyjnie okazując brak czasu. Przyjaciele, jestem bardzo, ale to bardzo zajęty.Popołu-dnie wypełni mi wizyta Arthura Grunwalda, tego aktora naj-większego idioty, jakiego spotkałem przez całe moje życie! %7łyczysobie, by zmienić całą sztukę o Droodzie, już gotową do wystawie-nia.Naprawdę muszę zająć się dzisiejszymi obowiązkami. Jest pan pewien, że pan Dickens nie próbował przekazaćpanu jeszcze czegoś związanego z Droodem, gdy przybył pan doGadshill? zapytał Osgood, usiłując powrócić do bardziej palące-go tematu.Forster załamał wyciągnięte ręce. Załamuję nad tym ręce. Widzę przyznał Osgood. Ale musimy to wiedzieć. Panie Osgood ciągnął Forster gdy przybyłem na miej-sce, pan Dickens był nieprzytomny.Jeśli nawet coś mówił, to napewno nic zrozumiałego dla ludzkich uszu. Jak we śnie dodał zadumany Tom.Dwaj pozostali spojrzeli na niego pytająco. Kiedyś Wódz opowiedział mi o śnie, który niegdyś mu sięprzyśnił wyjaśnił Tom. We śnie dostał do rąk gęsto zapisany376rękopis i powiedziano mu, że tekst ów uratuje mu życie, ale gdynań spojrzał, nie mógł odczytać ani słowa. Nigdy nie opowiedział mi o podobnym śnie.Dlaczegoakurat pan tak bardzo interesuje się jego przedśmiertnymi maja-czeniami, panie Branagan? zapytał Forster. Panie Forster, jeśli pan pozwoli zaczął Tom. Jak pansądzi, czemu pan Dickens w agonii wypowiadał pańskie imię? Czemu on.Cóż za pytanie, to niesłychane! warknąłbiograf pisarza.Jął mówić o łączącej go z pisarzem przez całe życieprzyjazni i ich niepodważalnej bliskości. To wszystko konty-nuował Forster zapewne przypomniało mu się, gdy ściskał wdłoni to Forster uniósł gęsie pióro, które przywiózł z Gadshill.Myślę, że zechce je pan teraz przejąć. Ja? zapytał Osgood, zaskoczony propozycją.Forster skinął głową. Ach, nic nie mówiłem? Pewnie mi to umknęło.Widzi pan,panna Hogarth została zobowiązana do rozdania drobiazgów zbiurka pana Dickensa.Postanowiła podarować to pióro na któ-rym zasechł atrament, gdy napisał ostatnie w życiu słowa wła-śnie panu. Ale dlaczego? zdziwił się Osgood. Zapytałem o to samo! Wydaje się podziwiać pański.jakby to nazwać? Pański hart ducha w poszukiwaniach, choćby niewiem jak bezsensownych, dalszych szczegółów dotyczącychDrooda.Myślałem, że być może opuści pan Anglię, zanim zdołamysię z panem skontaktować, ale skoro już pan tu jest. Niechętniepodał mu pióro.Osgood przyjął podarunek. Dziękuję zwrócił się bardziej do nieobecnej Georgy niżdo Forstera. Przechowam je jak skarb
[ Pobierz całość w formacie PDF ]