[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapewne podoba się mężczyznom.- Czy ma przyjaciela?- Och, drogi panie majorze, chce mnia pan nakłonić do nietaktownych niedyskrecji.Ztym pytaniem musi się pan bezpośrednio zwrócić do pani Dobrzyńskiej.Downar zrobił skruszoną minę.- Przepraszam.Rzeczywiście moje pytanie było nie na miejscu. Babcia z wyrazną aprobatą pokiwała głową.- Cenię rozsądną samokrytykę.To dowód cywilnej odwagi.Czy poza plotkami natemat romansów moich znajomych chciałby się pan jeszcze ode mnie czegoś dowiedzieć? A,prawda, byłabym zupełnie zapomniała.Zapewne intrygują pana te tajemnicze listy.- O jakich listach pani mówi? - spytał ostrożnie Downar.- Niech pan nie udaje.- Babcia najwyrazniej doskonale się bawiła.- Przecież tasmarkula musiała panu powiedzieć, że ja we Włoszech pisałam mnóstwo tajemniczych listówi że wysyłałam te listy na cztery strony świata.- To prawda - przyznał Downar.- Pani Toczycka coś wspomniała, ale przyznam siępani, że nie przywiązywałem do tego żadnej wagi.Pani Celińska uśmiechnęła się.- Będę z panem szczera.Wiedziałam, że pan się nie nabierze na taki numer.- Te słowatrochę dziwnie zadzwięczały w ustach starszej, wytwornej damy.- A pistolet, panie majorze,także lipa.Rekwizyt teatralny.Brak mu nawet języka spustowego.Nie ma również iglicy.Wszystko to miało ścisły związek z naszą powieścią kryminalną.Chciałam intrygować,epatować, stwarzać wokół siebie atmosferę tajemniczości.- W czasie naszej wycieczki zachowywała się pani, delikatnie mówiąc, dosyćoryginalnie - zauważył Downar.Pokiwała głową.- Ma pan rację.Odgrywałam rolę ekscentrycznej Babci.Coś w rodzaju enfantterrible.Ach, prawda, pan nie zna francuskiego.Pardon.Przepraszam.- Te niespodziewane zniknięcia.- Mieszkałam kilka lat we Włoszech - powiedziała rozweselona pani Celińska.- Natamtym terenie mam bardzo wielu znajomych, którzy chętnie mnie zapraszają.Nawet i naSycylii mam przyjaciół.Włosi to bardzo mili i serdeczni ludzie.Bardzo ich lubię.A nadewszystko cenię ich romańskie poczucie humoru.Właściwie niczego w życiu nie traktują zbytpoważnie.- A wracając do tych listów, pisanych szyfrem.Roześmiała się.- Nie ma mowy o żadnym szyfrze.Ot, parę słów bez sensu.Rozsyłałam te listy doróżnych nie istniejących osób.Wszystko po to, żeby stworzyć atmosferę tajemniczości wokółmojej osoby.Chciałam w ten sposób zdobyć jak najwięcej autentycznego materiału dopowieści.Downar pokiwał głową.- Rozumiem.Bujną ma pani fantazję.- Urozmaicam sobie życie, jak mogę.Już mi go niewiele zostało.Trzeba się śmiać zludzi i z siebie.Lubię intrygować.Bawi mnie to.- I nie chce się pani podzielić ze mną swoimi przypuszczeniami, kto ewentualniemógłby być mordercą Dobrzyńskiego?- Nie.Przypuszczenia zachowuję na własny użytek.Proszę nie mieć do mnie żalu,panie majorze.- Jaka jest pani opinia o tym młodym człowieku, który tak skwapliwie asystował panipodczas naszej wycieczki?- Ma pan na myśli Werbacha?- Tak. Babcia skrzywiła się z wyraznym niesmakiem.- Miglanc.Mały cwaniaczek.Różne rzeczy mi proponował, ale ja nie z tych, co siędają robić w konia.Słowa te, wypowiedziane wśród antycznych mebli i starych portretów, zgrzytnęłyostrym dysonansem.Pani Celińska, jakby zgadując myśli swego gościa, powiedziała:- Zapewne trochę pana dziwi mój facon de parler, mój sposób wyrażania się, aleczasami lubię sobie rzucić takim dosadnym słówkiem.To niezmiernie urozmaica poprawny,zgodny ze wszelkimi regułami stylistyki język.Nie sądzi pan?- Być może - przytaknął Downar.- Nie jestem lingwistą.Chciałbym zapytać, cokonkretnie proponował pani Robert Werbach.- Takie tam różne bzdury.Namawiał mnie, żebym zainwestowała kapitał w jakiśinteres, zachwalał dom w Radości, który można kupić bardzo tanio i zarobić, i wreszcieproponował mi kupno samochodu Wołga.Podobno w doskonałym stanie.Jeszcze cośopowiadał, zachwalał, namawiał.Oczywiście nie traktowałam go poważnie.To bardzonieciekawy młody człowiek.Hochsztapler na małą skalę.Doskonale znam takie typy.- Więc proponował pani także kupno wołgi.- Tak.Twierdził, że właściciel wyjeżdża do Australii czy Kanady i że chce się jaknajprędzej pozbyć tego samochodu.Odmówiłam, rzecz prosta.Niepotrzebny mi taki dużywóz.Najzupełniej wystarcza mi mój mały fiat.- Pani jeszcze prowadzi?- A dlaczegóż by nie? - oburzyła się Babcia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]