[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po raz pierwszy wpadłam w rozpacz.Myślałam, żeDavid pójdzie do szpitala i wyjdzie z niego raz na zawsze dlaczego niemielibyśmy powiedzieć: Do diabła z kuracją, zdecydujmy się na dwa do-bre lata"? Gdy bardzo ostrożnie napomknęłam o tym pomyśle, David wy-dawał się tak zdenerwowany, że nie zrobiłam tego już nigdy więcej.Lecz mimo niepewności w owe wakacje zbliżyliśmy się do siebie naj-bardziej od lat miałam wrażenie, jakbyśmy wrócili do pierwszych, naj-szczęśliwszych dni naszego małżeństwa i rodzicielstwa.Chodziliśmy potych samych ścieżkach nad klifami, podziwialiśmy te same, dzikie kwiaty iwspominaliśmy nasze pierwsze wakacje w Kornwalii, gdy Rosie i Theo by-ły dziećmi.Jacy byliśmy energiczni! Nie wahaliśmy się przed przejściem zCoverack do Cadgwith przez wielkie klify Black Head z Rosie na ramio-nach Davida i Theo w chuście na moim brzuchu.Tak bardzo cieszyliśmysię z pobytu w Kornwalii, urzeczeni klifami i widokami.Byliśmy bardzobiedni i bardzo szczęśliwi.Pręt, który wszczepiono mi kilka lat pózniej,gdy zachorowałam na dyskopatię, oznaczał, że nie będę więcej uprawiaćdługich pieszych wędrówek.Potem, gdy wróciłam do pracy i stać nas byłona bardziej luksusowe wakacje za granicą, w willach z basenami i służbą,to chociaż były one przyjemne, już nigdy nie byliśmy tak skonsolidowanąrodziną.Wielkanoc w Kornwalii dała nam okazję potrzebną do tego, byśmyprzypomnieli sobie, dlaczego się w sobie zakochaliśmy.Nasze małżeństwoprzypominało zaniedbaną działkę, której nikt od dawna nie pielił.W Korn-walii powróciliśmy do pierwszych naszych wspólnych dni, delektując sięRLTswoją wiedzą (David znał się na kwiatach, a ja na ptakach), śmiejąc się znaszych lęków (David miał lęk wysokości, ja bałam się krów), trzymającsię za ręce.Pomyślałam, że właśnie tak nasze małżeństwo powinno wyglą-dać od tej chwili.Może mogłabym nawet zrezygnować z pracy i przepro-wadzilibyśmy się do Kornwalii? David zaśmiał się, gdy mu o tym powie-działam: Umarłabyś z nudów po kilku dniach!Jednak wydawał się zadowolony, że to zaproponowałam.Przez całyczas, w tle, podczas póznych godzin nocnych, leżąc w łóżku, przeprowa-dzaliśmy w tajemnicy kalkulacje rak, przeszczep, przeszczep, rak jakdługo, o Boże, jak długo?Po Kornwalii nastąpiło mnóstwo wizyt w szpitalu badania raka pro-staty, badania śledziony, badania krwi, jednego dnia dobre wieści, drugiegodnia złe, zupełnie nowa grupa lekarzy w Royal Free obok transplantologówz UCH, oddział wewnętrzny w Middlesex i oddział hematologii w Whit-tington.David nigdy nie zrezygnował z chodzenia do swojej pracowni, alenie było dnia, by nie miał wizyty w szpitalu.Czasami mówił: Nie zniosękolejnej biopsji" lub Nie chcę brać tabletek, po których będę gruby" zastanawiałam się, czy zdawał sobie sprawę z tego, jak długim i nieprzy-jemnym procesem jest przeszczep.W końcu onkolodzy z Royal Free itransplantolodzy z UCH postanowili wspólnie, że najpierw zostanie wyko-nany przeszczep, a rakiem prostaty będziemy martwić się pózniej.Twier-dzili, że istniała szansa, iż przeszczep powstrzyma raka.RLTWreszcie ustalono daty usunięcie śledziony w maju, przeszczep wlipcu które dały nam iluzję pewności jego przyszłego życia.18 maja zawiozłam go do szpitala w Middlesex na usunięcie śledziony.Nigdy wcześniej nie spędził nocy w szpitalu i był przerażony brakiem pry-watności, tym, że będzie musiał rozmawiać z nieznajomymi tylko dlatego,że leżą na łóżkach obok.Zabroniłam mu zachowywać się jak sztywnyuczeń z Eton i, oczywiście, polubił swoich sąsiadów.Chociaż był w szoku,że nie czytają.On zatracał się w lekturze Saint Simona, oni nie potrafiliprzebrnąć przez Sun".Operacja się udała i zostawiła ślad w postaci zaledwie pięciocentyme-trowej blizny, mimo że śledziona Davida była tak ogromna, iż chirurg zalałją formaliną i zrobił z niej eksponat.Moje urodziny wypadały na dzień pooperacji i myślałam, że David o tym zapomni.Okazało się, że zrobił dlamnie piękne szkice małych, abstrakcyjnych obrazów to był najlepszyprezent, jaki kiedykolwiek mi dał, nad którym musiał pracować wiele mie-sięcy.Wrócił do domu na czas swoich urodzin, wypadających dziesięć dnipo moich.Uczciliśmy je homarami i szampanem.David był nieco zmęczo-ny i trochę szczuplejszy stracił w szpitalu trzy kilogramy ale wyglą-dał dobrze.Jedyna zła wiadomość była taka, że poziom płytek krwi byłbardzo wysoki i David musiał robić sobie zastrzyki przeciwzakrzepowe.Mówiono o takiej możliwości, ale i tak było to przerażające.Musiał na-uczyć się używać strzykawki, która przypomniała, że nadal dzieje się cośtajemniczego i paskudnego.RLTPowiedziano mu, że przez dwa miesiące między usunięciem śledziony iprzeszczepem, trzeba odbudować siły i przybrać na wadze, czemu oddał sięz radością.Na tydzień przed transplantacją pojechaliśmy na wesele synaprzyjaciela do Irlandii Północnej.David był w doskonałej formie, śpiewał,żartował i tańczył całą noc.Gdy powiedział przyjaciołom, że idzie do szpi-tala na przeszczep szpiku kostnego, nie uwierzyli mu.W kolejną niedzielępiliśmy szampana i siedzieliśmy w ogrodzie do zachodu słońca.To był po-czątek najdłuższego, najbardziej upalnego lata tego stulecia i ostatnidzień Davida w domu.Następnego ranka, w poniedziałek 7 lipca, zawio-złam go do UCH.Smutne jest to, że gdy czytam swój pamiętnik, widzę, że miesiące odczasu postawienia diagnozy, oczekiwanie i niezdecydowanie przed prze-szczepem, popchnęły nas na oddzielne tory.Coraz częściej pisałam o Davi-dzie jak o pacjencie zwracałam uwagę na jego dziwne nastroje, nagłeataki wściekłości, podenerwowanie, ale dostrzegałam w tym raczej objawy,a nie prawdziwe uczucia.To było nieuniknione, że stopniowo wydawał sięcoraz bardziej zajęty sobą, ciągle mówił o chorobie i kolejnej wizycie wszpitalu.A tych wizyt było z upływem miesięcy coraz więcej.Pojawili sięnowi lekarze, którzy byli dla mnie tylko nazwiskami doktor Panos, Cy-pryjka, hematolog, którą David szanował; doktor Miller, urolog, któregonie znosił, ponieważ wsuwał mu palec w tyłek; i wszechpotężny MacKin-non, który decydował o tym, czy można zrobić przeszczep, czy nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]