[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Poznaję to sapanie. A co ty tu robisz? Przestraszyłam się prawie tak, jakby drzwi otworzyła mi babciaFlora. Telefonu nie odbierasz.Busem przyjechałem. No i? Trumnę przywiozłem.Ciąg dalszy czarnej komedii.Czy i on namawiał mnie, żebym czterysta kilometrówwiozła trupa do Starego Zamku? Porozmawiajmy powiedziałam wolno. Chciałam zauważyć, że nie można tak sobiewozić ciała, dokąd się chce.To nielegalne.Sanepid może się przyczepić albo inne służby.Chociaż skoro nie interweniowały do tej pory, nie mogłam posądzać ich o większezaangażowanie. Chanka chciała& zawsze chciała wrócić do domu odezwała się z progu stołowegoBronka.Wiedziałam, co miała na myśli.Nowosiółkę.Zastosowała najgorszy z możliwychszantaży.Tak zwaną wolę zmarłego.Zmarłemu już wszystko jedno, a żywy zostaje na ziemi,półmartwy z rozpaczy, jak pochować ciało w obcym państwie.Na dodatek takim, które niekultywowało pamięci ani o zamordowanych Polakach, ani o polskich uciekinierach, anio %7łydach.O tych ostatnich zresztą solidarnie zapomnieli wszyscy. A skąd pani to wszystko wie? Ale tego, że mi babcia pani sweter oddała, tenw różyczki, tego już pani nie wie! wrzasnęłam. Nie, a skąd? przyznała. Nie zdążyła mi powiedzieć. No właśnie, skąd? Skąd miała pani taki doskonały wgląd w życie mojej babci? BabciFlory, jakkolwiek ją pani nazywa.Dlaczego mam uwierzyć w te wszystkie opowieści? Włóczkąwspomnienia szyfrowane pani przesyłała? ironizowałam zuchwale.Patrzyła na mnie tak długo, aż spuściłam oczy.Dalej lustrowała badawczo moje rzęsyi czoło. Chodz, Marta zaproponowała. Przejdzmy się plażą, trasą twojej babci. Trzeba babcię ubierać, jechać trzeba, coś robić, a nie po piachu łazić. Odpowiem ci na wszystkie pytania, jakie chcesz.Skusiła mnie tą obietnicą, choć jak się miało okazać nie na wszystkie pytania samaznała odpowiedz.Gdynia tętniła życiem.Przeszłyśmy przez targ rybny, pełen kupców i klientów, którzyradośnie się przekomarzali wśród trupów, rozłożonych na lodzie, z wybałuszonymi oczami.Nikomu prócz mnie zdawało się to nie przeszkadzać, a i ja po chwili z tym widokiem sięoswoiłam.Nawet pośród trupów życie toczy się dalej.Zwiat nie przestał istnieć, na nim śmierćnie robi wrażenia, bo dzięki narodzinom i śmierciom toczy się naprzód.To, że jakaś Martastraciła babcię, było mu obojętne.A ja nie miałam nawet dokąd uciec, a ciężko mi było się z tympogodzić.Nie rozumiałam, po co Bronka nas przez ten targ prowadzi, dlaczego nie możemywyjść na promenadę jedną z głównych ulic.Kiedy zeszłyśmy już z płyty bazaru i zamiast międzykupującymi, przeciskałyśmy się między ich samochodami, Bronka obróciła się do mniei powiedziała: Nigdy się nie przyzwyczaję do tego smrodu.Na szczęście już jesteśmy.I rzeczywiście, jakimś cudem znalazłyśmy się przy wejściu na schodki, którymischodziłyśmy bezpośrednio na drobny piasek.%7łałowałam, że to listopad i że nie mogę zanurzyćw nim gołych stóp.Przyjemnie wiało.Nie śmierdziało już niczym.Morze wydawało się żywei nieśmiertelne.Takiego widoku potrzebowałam. Chcesz usiąść? spytała Bronka.Zastygłam w bezruchu, zapatrzona w dal, i starszapani sądziła, że się zmęczyłam. A pani? Dobrze wiem, że czasem ludzie w ten zawoalowany sposób sygnalizują swojepotrzeby. Nie. Spojrzała na mnie i dodała: Naprawdę dziwnie się czuję, kiedy mówisz domnie raz na ty, a potem znowu pani.Czy możemy coś z tym zrobić? Dlaczego dziwnie? Dużo o tobie wiem, Marta.Jesteś dla mnie jak wnuczka.Przyjrzałam jej się, jak próbuje ujarzmić włosy pod opaską z haftem jelenia.Całkiemmożliwe, że ten jeleń w skarpetkach, bo czym innym były jego różowe racice, także wyszedłspod drutów babci Flory. Ja natomiast nic nie wiem o pani, więc proszę nie wymagać ode mnie poufałości.Przezostatnie osiem lat, odkąd dowiedziałam się, że nie mam z dziadkami nawet kropli wspólnej krwi,marzyłam, żeby być nie jak jakiś ktoś, ale być tym kimś.Mówiłam zagadkami, bardziej do siebie niż do niej, z nikłą nadzieją, że coś z tegorozumie.Ale swoją odpowiedzią Bronka trafiła w sedno: Nie przestałaś być jej wnuczką, jak nie przestaje się być synem lub córką.Ani matką,gdy odchodzi dziecko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]