[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja na twoim miejscu te\ bym sięzastanawiał - pochylił się jeszcze bardziej, tak \e owiewał oddechem jej twarz.- Przysięgam,jeśli mnie zawiedziesz, nie będzie mu lekko.Rozumiesz? - zni\ył głos do szeptu.- Sprawię,\eby cierpiał.On będzie cierpiał, Carolyn.Pozwolił słowom zawisnąć na dłu\szą chwilę w powietrzu i wyprostował się.- No dobra, fajnie było.- Zawołał stra\niczkę.- A tak przy okazji, gdzie Travis nabawiłsię tej rany na podeszwie?Serce Carolyn przestało na chwilę bić.Ten człowiek naprawdę był u jej syna.- Młody szybko rośnie, nie sądzisz? - dodał z uśmiechem.Czuła nudności.Chciała wydrapać mu oczy i chocia\ wyobraziła to sobie, wiedziała, \ejest bezradna.Myśli wirowały w głowie, gnane przera\eniem.Klucz zazgrzytał w zamku.- Muszę iść - podniósł się cię\ko.- Zaczekaj! - zawołała, mimo \e słyszała, jak klucz ponownie się obraca.- Skąd będęwiedzieć, \e i tak go nie zabijesz?Drzwi otworzyły się i ju\ nie byli sami.Ostatni raz błysnął w jej kierunku tympowa\nym uśmiechem.- Nie będziesz - odparł.- Przyjemnych snów, Carolyn.40Będziesz tylko prowadzić samochód - zadrwił Nick pod nosem, przechodząc przezniegdyś imponujący korytarz hotelu Radford.Niósł pudełko od pizzy z logo reklamującym"Najlepszą pizzerię papy Lorenzo".Oczywiście pudełko było puste.Nick wraz z Jakiem zjedlicały krą\ek, siedząc przecznicę dalej w wynajętym przez Thorne'a samochodzie, gdzieopracowali dokładnie poszczególne etapy planu.Pizza smakowała naprawdę niezle,szczególnie zwa\ywszy na fakt, \e papa Lorenzo oraz wszyscy jego pracownicy nosili nagłowach turbany.Mimo \e Little Rock wedle wszelkich standardów było małą mieściną, zlokalizowaniew stogu siana w postaci kilkudziesięciu hoteli jednej igiełki o nazwisku Irene Rivers wydawałosię z początku niemo\liwe.Potem Jake wpadł na pewien pomysł - a właściwie zalała go istnapowódz pomysłów.Nawet dobrych.Nick nie potrafił wyjść ze zdumienia, gdy przypomniał so-bie stan, w jakim jego przyjaciel znajdował się zaledwie parę godzin temu.Zrobili coś bardzo prostego: podzielili ksią\kę telefoniczną na pół i zostawili tonędwudziestopięciocentówek w automatach telefonicznych, dzwoniąc do niezliczonych recepcji iprosząc o połączenie z pokojem Irene Rivers.Ta strategia kosztowała ich ju\ cztery dolary,kiedy Jake trafił w dziesiątkę.Hotel Radford.Gdy telefon w jej pokoju zadzwonił dziesięć razyi nikt nie odbierał, odwiesił słuchawkę.Najwyrazniej pani agent była zajęta ratowaniem świataprzed jemu podobnymi typami.Znalezienie hotelu to był zaledwie pierwszy krok.Musieli zdobyć numer pokoju, i tozadanie przypadło Nickowi.Jego twarz, jak na razie, nie pojawiała się w wiadomościach.Radford, du\y, stary hotel, gościł niegdyś w swoich progach prezydentów i inne sławneosobistości odwiedzające Little Rock.Po kilkunastu latach zaczął jednak odstawać od GrandMarquisa i Crown Plaza, a klientela zwróciła uwagę w innym kierunku.Wcią\ jednak dzieliłogo parę gigantycznych kroków od otrzymania statusu przytułku dla bezdomnych, choć wręcznie tkanych orientalnych dywanach i zniszczonych wiśniowych draperiach pozostałoniewiele uroku.Irene Rivers musiała chyba wyprowadzić z równowagi pracownika biura podró\y,skoro umieszczono ją w takim miejscu.Nick podszedł do dwóch młodziutkich recepcjonistek, które podniosły równocześniewzrok i posłały mu podobne uśmiechy.- Dzień dobry.Czym mogę słu\yć? - zapytała jedna z nich.Nick dostrzegł podobieństwo w rysach dziewcząt - obie miały nawet pieprzyki w tychsamych miejscach na brodzie - i zastanowił się w duchu, czy są siostrami.Odwzajemniłuśmiech, starając się sprawiać wra\enie nieco zagubionego.Równocześnie modlił się, \eby niedr\ały mu ręce.- Witam - odpowiedział.Aby bardziej przypominać miejscowego, mówił z wykałaczkąw ustach, którą wyniósł od papy Lorenzo.- Jeden z waszych gości zamówił pizzę.Niestety,zapodziałem gdzieś kartkę z numerem jej pokoju.Mam za to imię i nazwisko.Rivers.IreneRivers.Mo\ecie mi podać numer pokoju?"Blizniaczki" wymieniły między sobą spojrzenia, po czym pokręciły przeczącogłowami.- Nie, obawiam się, \e nie - powiedziała ta po prawej stronie.- Nie wolno nam nikomupodawać numerów pokojów naszych gości.- Mogę jednak do niej zadzwonić i poprosić, \eby zeszła i odebrała pizzę -zaproponowała blizniaczka po lewej.Nick poczuł ucisk w \ołądku.Ogarnęła go panika, ale zmusił się do uśmiechu.- Och, nie - powiedział szybko.- Proszę, nie rób tego.Posłuchajcie, sprawa jest taka, \ei tak mam piętnaście minut spóznienia z tą pizzą, a dzisiaj ju\ drugi raz zgubiłem adres.Szefmówił mi, \e ta Rivers to dość przykra osoba.Jak się wścieknie i do niego zadzwoni, to le\ę ikwiczę, rozumiecie?Dziewczęta ponownie spojrzały na siebie i kiwnęły głowami.Najwyrazniej te\ miały doczynienia z trudnymi klientami, a mo\e nawet pracowały dla jakiegoś dupka.- Naprawdę nie powinnyśmy.- zaczęła ta z lewej.- Proszę - przymilał się Nick.- To i tak upokarzające, \eby mę\czyzna w moim wiekurozwoził pizzę.Naprawdę mógłby mnie ominąć wykład.Kolejne spojrzenie, kolejne równoczesne westchnienie.- No, niech tam - odezwała się ta z prawej, stukając w klawiaturę komputera.- Tylko niezrób nam kłopotu, dobrze? Pokój 405.- Podniosła wzrok i wskazała przez korytarz.- Mo\eszskorzystać z tamtych wind.Nick uśmiechnął się i podziękował.Podszedł do wind i nacisnął guzik, ale zdawało musię, \e wieki minęły, zanim nastąpiła jakaś reakcja.Nawet windy w tej ruderze najwyrazniejczuły zmęczenie.Na szczęście był jedynym pasa\erem.Gdy wielkie drzwi zamknęły się złoskotem, nacisnął jednocześnie dwa przyciski - drugiego i czwartego piętra, tak by wskaznikw korytarzu wskazał piętro agentki Rivers, mimo \e on wysiądzie ni\ej.Korytarz był jasny, choć nieco wąski, w stylu starych hoteli w centrum
[ Pobierz całość w formacie PDF ]