[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomyślałam, że jest to jedna z tych dam, które wychowywały się wubiegłym wieku i które nie przyjmują do wiadomości istnienia nowych zasad savoir-vivre u.Za nieszczerośćuznałaby niewypowiedzenie dokładnie tego, co myśli, nawet jeśli miałaby śmiertelnie kogoś urazić.Mrugnęła ciemnymi oczami, takimi jak u Reeve a.Miała też podobny nos, tylko bez górki.Kiedyś za-pewne była bardzo piękna.- Mam nadzieję, że znajduję cię w dobrym zdrowiu, ciociu - powiedział Reeve.- Nie nabierzesz mnie, młody człowieku.Dla ciebie równie dobrze mogłabym być martwa.Od lat niemiałam od ciebie żadnych wieści.Kącik ust Reeve a drgnął.- Na pewno usłyszałbym o twojej śmierci, ciociu.Towarzyszyłoby jej zaćmienie słońca albo inne, równiedramatyczne zjawisko, obwieszczające to wydarzenie światu.Starsza pani roześmiała się serdecznie.- Kim jest ta dziewczyna, którą poprosiłeś o rękę? - spytała, kiedy odzyskała oddech.- Bernard mówi, żejest biedna jak mysz kościelna.Reeve spojrzał w moją stronę.- To prawda, nie mam nawet grosza przy duszy - powiedziałam pogodnie do okropnej staruszki, ob-serwującej mnie zza dzbanka od herbaty.Wpatrywała się we mnie ciemnymi oczami, tak podobnymi do oczu Reeve a.- Więc to małżeństwo z miłości?Rzadko kiedy brakuje mi słów, a tak się stało w tej chwili.Czy wiedziała o ultimatum Bernarda? Czypowinnam powiedzieć coś o długach Reeve a?Spojrzałam na niego rozpaczliwie.- To małżeństwo z miłości, ciociu - odpowiedział stanowczo.Mama szybkim ruchem odstawiła filiżankę z herbatą, jakby ta nagle oparzyła ją w rękę.Wszyscy patrzyli na mnie.Czułam, że się rumienię.Niech piekło pochłonie Reeve a za to, że mnie w to wplątał, pomyślałam.Potem przypomniałam sobie, że ja sama nalegałam, żebyśmy pojechali do Sussex.Westchnęłam ispróbowałam przyjąć wyraz twarzy zakochanego dziewczęcia.Usłyszałam, że Reeve kaszlnął, próbując stłumić śmiech.- Wiem, że Bernard ma nadzieję, iż to małżeństwo wybije ci z głowy dalsze hultajskie wyczyny.Ale jamam słabość do łobuziaków - oznajmiła lady Sophia i odwróciła się do lorda Bradforda.- Niestety z ciebiezawsze był okropny nudziarz, Bernardzie.Lord Bradford wyglądał, jakby słyszał tę krytykę po raz tysięczny i po raz tysięczny ją zignorował.- Tak, proszę pani - powiedział z niezmienionym wyrazem twarzy.Mama spojrzała na niego z sympatią.Ona ma takie miękkie serce.Lady Sophia zwróciła się ponownie w moją stronę i rozpoczęła bezlitosne przesłuchanie, które trwałoprzez resztę podwieczorku.Wszyscy pozostali jego uczestnicy siedzieli w milczeniu dowiadując się, że mamdwadzieścia jeden lat (ostatni dzwonek, co, panienko?), że mieszkam w chatce niedaleko Ambersley, żeniespecjalnie potrafię grać na fortepianie, że nie mam talentu do robótek ręcznych i że nie wiem nic oprowadzeniu domu wielkości Ambersley.W opinii lady Sophii byłam zupełnie nieodpowiednią kandydatkąna żonę dla hrabiego Cambridge a.- Młodzi mężczyzni - powiedziała lady Sophia złośliwie - wybierają sobie żonę, kierując się oczami, apotem spędzają resztę życia żałując tego.- Deb jest najlepiej trzymającą się w siodle dziewczyną, jaką kiedykolwiek widziałem - odparł Reeve.- Takwłaściwie, to nie znam wielu mężczyzn, którzy potrafiliby jezdzić konno równie dobrze, jak ona.Co mnieobchodzi, czy umie grać na fortepianie? Nie lubię słuchać fortepianu, lubię jezdzić konno.- Zalety dobrej gospodyni są również ważne, panno Woodly - odezwał się Bernard.- Bycie panią takiegomiejsca jak Ambersley pociąga za sobą wiele obowiązków.Nie przejęłam się tym zbytnio, jako że nigdy nie miałam być panią Ambersley, ale ukłoniłam się iuśmiechnęłam, zapewniając, że na pewno nauczę się wszystkiego, co będzie mi do tej funkcji potrzebne.Lady Sophia prychnęła głośno, najwyrazniej powątpiewając w moje umiejętności.Okropna stara kobieta, pomyślałam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]