[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więcej, Wallingford zaczekał zopuszczeniem garderoby w towarzystwie Angie do chwili, gdy przydrzwiach do windy zaczęła szeptać niewielka, ale wielce elokwentnagrupka pracownic redakcji.Ale czy naprawdę chce spędzić noc z Angie? Czy przygoda seksualnaz dwudziestoparoletnią charakteryzatorką stanowi postęp w żmudnymprocesie samodoskonalenia? Czy nie jest oczywiste, że dawny Wal-lingford znowu próbuje swoich starych sztuczek? Ile razy mężczyznamoże powtarzać własną przeszłość seksualną, nim całkowicie pozwoli jejsobą zawładnąć?Poczuł się jednak jak nowo narodzony.Wydawało mu się, że jest nadobrej drodze, choć nie potrafił wytłumaczyć tego poczucia nawet sa-memu sobie.Miał misję do spełnienia, podążał więc wciąż krętą jaklabirynt trasą do Wisconsin, chociaż natrafił na objazd.Podobnie jakwczoraj.Nakładał drogi, owszem, ale objazdy stanowiły jedynie pierw-szy etap przygotowań przed spotkaniem z panią Clausen i zwycięskąwalką o jej serce - a w każdym razie tak sobie to Patrick tłumaczył.Zaprosił Angie do restauracji przy Trzeciej Alei gdzieś powyżejOsiemdziesiątej Ulicy.Po zakrapianej kolacji wrócili pieszo do mieszka-nia Patricka, przy czym Angie nieco chwiejnym krokiem.Pobudzonaerotycznie dziewczyna znów wsunęła mu do ust gumę, której śliska wy-miana trwała tyle, ile długi francuski pocałunek, jakim uraczyła go na-tychmiast, ledwie zdążył otworzyć drzwi i zaryglować je od wewnątrz.Była to guma o nowym smaku, ultrachłodnym i jakby srebrzystym.Oddychając przez nos, czuł kłucie w nozdrzach, a kiedy oddychał ustami- zimno na języku.Gdy Angie pod jakimś pretekstem wyszła do łazienki,Patrick wypluł gumę na swoją jedyną dłoń.Połyskliwa, metaliczna gumaopalizowała jak kałuża rtęci.Wyrzucił ją i umył rękę nad kuchennym232zlewem, zanim odziana jedynie w ręcznik Angie wyłoniła się z łazienki ipadła mu w ramiona.Bezpośrednia dziewczyna.Czekała go ciężka noc.Nie będzie miał wiele czasu, żeby się spakować przed wyjazdem do Wi-sconsin.Na domiar złego przez całą noc akompaniowały im telefony, którychtreść rejestrowała automatyczna sekretarka.Patrick chciał wyciszyćurządzenie, Angie uparła się jednak, by wysłuchiwać nagrań, bo nawszelki wypadek w pierwszej kolejności podała numer telefonu Patrickaczłonkom swojej rodziny.Ale serię telefonów rozpoczęła nowa redaktor-ka wiadomości w stacji Patricka, Mary Shanahan.Najpierw Wallingford usłyszał w tle kakofonię rozmów kobiet z re-dakcji, piskliwej wesołości, z jaką świętowały spotkanie towarzyskie, atakże kontrastującego z nią barytonu kelnera, który recytował nazwy specjalności dnia.Dopiero potem odezwała się Mary.Wallingfordwyobraził sobie, że Mary pochyla się nad telefonem komórkowym, jakgdyby chciała go zjeść.Jedną drobnokościstą dłonią osłaniała zapewneucho, drugą - usta.Na twarz opadł jej kosmyk jasnych włosów, zakrywa-jąc, być może, jedno z szafirowobiękitnych oczu.Naturalnie kobiety zredakcji wiedziały, że dzwoni do niego, bez względu na to, czy je o tymuprzedziła, czy nie.- To był cios poniżej pasa, Pat - automatyczna sekretarka zaczęła na-grywać wiadomość.- To pani Shanahan! - szepnęła w panice Angie, jak gdyby Mary mo-gła ją usłyszeć.- Owszem - wyszeptał w odpowiedzi Patrick.Charakteryzatorka wiła się, ujeżdżając go okrakiem, a wspaniała ma-sa kruczoczarnych włosów dziewczyny całkowicie zasłaniała jej twarz.Wallingford widział tylko jedno ucho Angie, choć po zapachu poznał, żenowa guma wydziela malinowy albo truskawkowy aromat.- Nie odezwałeś się, nawet mi nie pogratulowałeś - ciągnęła Mary.-Trudno, jakoś to zniosę, ale nie ścierpię tej paskudnej dziewuchy.Chcesz mnie upokorzyć, o to ci chodzi?- Ta paskudna dziewucha to mam być ja? - zapytała Angie, która233zaczęła tymczasem dyszeć, wydając jednocześnie z głębi gardła niski,przypominający warczenie dzwięk, jak gdyby zakrztusiła się gumą.- Tak, chodzi o ciebie - odpowiedział nie bez trudności Patrick, bowłosy dziewczyny wpadały mu do ust
[ Pobierz całość w formacie PDF ]